Biuro Ochrony Rządu zmiażdżone przez NIK
"Nowy Dzień" dotarł do miażdżącej krytyki
pracowników Biura Ochrony Rządu w najnowszym raporcie Najwyższej
Izby Kontroli.
07.01.2006 | aktual.: 07.01.2006 07:55
Raport wywołał zgrozę w ministerstwie spraw wewnętrznych. Co bowiem ustalili NIK-owcy? Że wśród ochroniarzy VIP-ów są ludzie bez odpowiednich szkoleń, którzy nie wiedzą, jak zachować się w ekstremalnych sytuacjach. A to podstawa w tej pracy. Raport dotyczy lat 2002-05 i byłego już szefa biura gen. Grzegorza Mozgawy. W listopadzie szef resortu minister Ludwik Dorn, nie czekając na raport NIK, zwolnił go z pracy - dodaje gazeta.
Mozgawa był ulubieńcem polityków SLD i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W BOR-ze pracował już od połowy lat 80. A w czerwcu tego roku dostał szlify generalskie z rąk Kwaśniewskiego.
Gen. Mozgawa w rozmowie z dziennikiem winą za ten skandal obarczył... polityków. Oni chcieli w swojej ochronie konkretnych osób. I choć nie zawsze byli to ludzie kompetentni, to musiałem ich w BOR-ze zatrudnić. Czasami trudno mi było postawić się najważniejszym postaciom w państwie - tłumaczy.
Izba wytyka, że BOR marnotrawił nasze pieniądze, m.in. wydawał je na przerośniętą kadrę biura, która liczy obecnie aż 3,5 tys. ludzi, chociaż ochrania ledwie kilkanaście osób, np. prezydenta, marszałka, premiera i gości zagranicznych. Poza tym BOR kupował drogie w utrzymaniu samochody (ma na utrzymaniu volva, mercedesy, bmw)
, części do aut, mundury, usługi budowlane, artykuły spożywcze, paliwo.
Najgorsze są jednak wybryki samych funkcjonariuszy: dwóch pokłuło się nożem, inny jeździł po pijanemu, a jeszcze inny napadł na taksówkarza - pisze "Nowy Dzień".