Trwa ładowanie...
23-07-2010 16:54

Bitwy pod Grunwaldem jeszcze nikt nie przegrał

Echa obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem nie milkną. Chociaż dla większości Polski odejdą zapewne w niepamięć już w najbliższych dniach, to mieszkańcy województwa warmińsko-mazurskiego będą je jeszcze długo analizować. Już za kilka miesięcy będą mogli rozliczyć organizatorów imprezy w wyborach samorządowych.

Bitwy pod Grunwaldem jeszcze nikt nie przegrałŹródło: WP.PL
d3f40me
d3f40me

Niezadowolonych z wyprawy na inscenizację bitwy pod Grunwaldem nie brakuje. Skarżą się na korki, brak wody, kolejki do toalet i kiepskie nagłośnienie. - Przyczyna korków była prosta - mówił na parkingu jeden z tych szczęśliwców, którym udało się wjechać na pole przed bitwą. - Policjanci przy wjeździe do Stębarka zatrzymywali i kierowali każdy samochód oddzielnie. Rozmawiali z każdym kierowcą po kolei. Gdyby przepuszczali na raz po dziesięć samochodów, poszłoby znacznie szybciej - zauważył.

Powrót z pola był jeszcze bardziej uciążliwy. Jak mówiły osoby, którym nie udało się dojechać na czas, wielu stojących w korku zostawiało swoje samochody na drodze i szło na piechotę, licząc na to, że uda im się jeszcze zobaczyć na własne oczy bitwę. Po bitwie zaś, zanim dotarli oni z powrotem do aut, zdążyły się już za nimi uformować olbrzymie korki.

Niezadowolenie potęgował dodatkowo upał, który na otwartym polu był szczególnie uciążliwy.

Brak wyobraźni

Wielu jest też takich, którzy niezadowolonym wytykają brak wyobraźni. Internauta o nicku Witti pisze: "Czego wy oczekiwaliście? Gwałtownego ochłodzenia z okazji waszego dotarcia do Stębarka? A może na cito miał powstać supermarket abyście mogli iść i kupić w nim wodę. Z domu wyjechaliśmy o godz. 3 nad ranem. Do pokonania mieliśmy 315 kilometrów i zajęło nam to 5 godzin". 8sd6 miesza z błotem jednego z niezadowolonych widzów: "Myślałeś, że będą tam sami ludzie w garniturach i będą specjalne trybuny dla 200 tys. ludzi z wszystkich stron, żeby każdy miał wspaniały widok? Było trzeba zająć odpowiednie miejsce z samego rana i cierpliwie czekać".

d3f40me

Na widoczność i nagłośnienie narzekało jednak wielu. Zrelacjonowanego przez Jana Długosza opisu bitwy, który był czytany podczas inscenizacji, zupełnie nie było słychać, a turystom z jednej strony pola widok skutecznie zasłaniał przeznaczony dla VIP-ów długi, biały namiot. Znajdowało się w nim kilkaset osób. - To dla nich tak naprawdę była ta impreza - powtarzało wiele osób po inscenizacji.

Przed bitwą widzowie opowiadali o swoich doświadczeniach. - Wyjechaliśmy z Olsztyna za późno, bo dopiero ok. 9.40 - mówi Wojtek, stojący w kolejce po 1,5 litra białoruskiego kwasu chlebowego za 15 zł. - Korek zaczynał się jeszcze przed Olsztynkiem, w Ameryce. Wiadomo, w takiej sytuacji człowiek zaczyna kombinować. Przy najbliższym zabudowaniu kolega, z którym jechałem, wyskoczył z samochodu, żeby spytać "miejscowego", czy jest jakiś alternatywny dojazd na pole grunwaldzkie. Okazało się, że jest: najpierw asfaltem przez las, a później polną drogą. Pojechało za nami kilka samochodów. Poruszaliśmy się wolno, bo nie mamy terenówki, ale ani razu nie staliśmy w korku. Podjechaliśmy prawie pod samo pole, zapłaciliśmy za parking na podwórku gospodarstwa 10 zł i już o 11.15 byliśmy na polu.

- A my mieliśmy nieprzyjemną przygodę z parkowaniem - włącza się Sławek. Chcieliśmy zostawić samochód na poboczu mało uczęszczanej drogi gminnej w Stębarku, ale od razu pojawił się jakiś pan Józek, który twierdził, że pobocze jest własnością gimnazjum, więc musimy gimnazjum zapłacić za parking 20 zł, dzięki czemu będziemy mieć dostęp do bieżącej wody w szkole. Nie chcieliśmy żadnej wody, chcieliśmy tylko zostawić samochód. Poprosiłem, żeby przedstawił dowód, że pobocze należy do gimnazjum, ale wtedy pojawiła się grupa mężczyzn z kempingu zorganizowanego na terenie szkoły. Powiedzieli temu panu Józkowi, czy jak mu tam, że jeżeli jest jakiś problem, to żeby ich wołał. Przestraszyłem się i zaparkowałem gdzie indziej. Taniej - opowiada.

Niezadowolonych z pracy organizatora było wielu, mimo tego, że wstęp na imprezę był bezpłatny. - Organizator zapewnił darmowe prysznice - chwali Beata, która do Stębarka przyjechała aż z Łodzi. - Ale woda skończyła się ok. 17.00 - wtrąca się inna uczestniczka wyprawy. Z jednej strony pola grunwaldzkiego widzowie stali w długich kolejkach do przenośnych toalet, a z drugiej popularne "toi toi" stały puste. - Wystarczy trochę się ruszyć i wcale nie jest tak źle - radził widz z Nidzicy. Kolorowe jarmarki

d3f40me

Powody do narzekań mają także członkowie grup rekonstrukcyjnych, którzy żalą się, że organizator na czas bitwy przewidział tylko po 1,5 litra wody na zbrojnego, co przy tak wysokich temperaturach mogło skończyć się dla rekonstruktorów tragicznie. Skarżą się także, że szybko przepełniły się ich toalety, a w przeznaczonej dla nich rynnie z wodą już w sobotę zabrakło płynu.

Za udział w bitwie każdy zbrojny dostał 50 zł żołdu.

Uczestnicy inscenizacji narzekają też na coś innego - na wesołe miasteczko. Jeden z nich na forum historycznym pisze: "Serce najbardziej zabolało zadeptanie nastroju odtworzonego wycinka dawnego świata przez wszechobecną komercję i festyn, z każdej strony festyn, lunaparki, muzyka disco. Znowu ktoś zapomniał, że główną siłą takich widowisk/jarmarków/turniejów jest otwarcie okna na miniony czas, ukrycie dzisiejszych elementów ludycznych i zastąpienie ich dawnymi. Tymczasem znowu zostaliśmy zredukowani do roli grupy klaunów i cyrkowców w ramach wesołego miasteczka. Aż się wierzyć nie chce, że kiedyś na Grunwaldzie było miejsce na koncert Kowalskiego przy świecach, średniowieczny szynk, dokładną selekcję uczestników". Na polach grunwaldzkich nie tylko można było pokręcić się na karuzelach czy poskakać na bungee, ale także kupić masę odpustowych przedmiotów.

d3f40me

Pytamy organizatora

Wirtualna Polska zadała kilka pytań organizatorowi obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem, Marszałkowi Województwa Warmińsko-Mazurskiego Jackowi Protasowi. Rzecznik prasowy marszałka Robert Szewczyk jest na urlopie. Odpowiedzi udzieliło biuro prasowe Jacka Protasa.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zaproszenie na Dni Grunwaldzkie urzędującego wówczas prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez wójta gminy Grunwald Henryka Kacprzyka spowodowało konflikt między wójtem a marszałkiem województwa. Głównym powodem konfliktu było podobno to, że marszałek uważał, że wójt, który jest współorganizatorem imprezy, powinien skonsultować z nim taką decyzję. Pytane o to biuro prasowe marszałka odpowiedziało: "Marszałek Jacek Protas przyjął z radością wiadomość o planowanej obecności na Polach Grunwaldzkich śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od tej chwili Urząd Marszałkowski w Olsztynie nawiązał współpracę z Kancelarią Prezydenta RP – współpracę tę oceniamy jako wzorcową".

Zapytaliśmy również o to, kiedy marszałek włączył się w organizację tak wielkiego przedsięwzięcia, jakim było 600-lecie bitwy. Okazało się, że przygotowania do imprezy trwały cztery lata: "W 2006 roku został powołany Komitet Organizacyjny Obchodów 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem, a jego przewodniczącym został Pan Andrzej Ryński wówczas Marszałek Województwa Warmińskiego-Mazurskiego. Po wyborach samorządowych 2006 roku, kiedy Marszałkiem Województwa został Pan Jacek Protas, to on rozpoczął przewodniczenie Komitetowi".

d3f40me

Po wyborach samorządowych w 2006 r. zwycięzcy obiecywali, że przy okazji świętowania 600-lecia bitwy pod Grunwaldem wypromują region Warmii i Mazur. Tymczasem kampania promocyjna województwa była niezauważalna, a sama inscenizacja bitwy, która przyciągnęła ok. 120 tys. widzów, przekonała wielu do tego, żeby więcej na pole grunwaldzkie nie przyjeżdżać. "Wykorzystaliśmy wszystkie możliwe narzędzia promocji i marketingu. Nie zgadzamy się z twierdzeniem, że inscenizacja bitwy była antypromocją, skoro od lat właśnie ta część świętowania Grunwaldzkiej Wiktorii gromadziła największą widownię" - komentuje biuro.

Pytanie o finanse, które paliło wielu widzów, a także rekonstruktorów biorących udział w bitwie, pozostaje bez odpowiedzi. "W organizację Dni Grunwaldzkich poza Samorządem Województwa byli zaangażowani między innymi: Fundacja "Grunwald", Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego, Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych w Olsztynie, a każdy z wymienionych podmiotów był odpowiedzialny za swoje zadania, zgodne z charakterem prowadzonej działalności. Samorząd przekazał im pieniądze z budżetu województwa. Niestety z uwagi na nieobecność w dniu dzisiejszym osoby odpowiedzialnej za wspomniane wyżej kwestie finansowe, podanie ścisłych danych liczbowych jest w tej chwili niemożliwe."

Biuro zapewnia jednak, że marszałek będzie się starał dojść do porozumienia z członkami grup rekonstrukcyjnych, którzy bardzo negatywnie ocenili organizację imprezy. "W związku z uwagami uczestników inscenizacji postaramy się skontaktować z nimi i podjąć wspólne ustalenia, korzystne dla kolejnych inscenizacji."

d3f40me

Długi biały namiot, na którego obecność skarżyła się część widzów inscenizacji, jak informuje biuro prasowe marszałka, przeznaczony był dla przedstawicieli rządu, parlamentarzystów, delegacji zagranicznych, samorządowców i "innych zaproszonych gości". Nie precyzuje jednak, kim byli ci goście.

Od 17 lipca powtarzane jest hasło: "Bitwę pod Grunwaldem przegrali organizatorzy". Tego, czy rzeczywiście ją przegrali, dowiemy się dopiero po wyborach samorządowych.

Iga Burniewicz, Wirtualna Polska

d3f40me
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3f40me
Więcej tematów