Bitwa o Mosul. Lider Państwa Islamskiego się ukrywa, dżihadyści w odwrocie
• Trwa bitwa o Mosul, największe starcie w Iraku od 13 lat
• Oblężenie zdecyduje o dalszych losach Państwa Islamskiego
• Samozwańczy kalif Abu Bakr al-Bagdadi jest zmuszony do ukrywania się
• Źródła twierdzą, że nie wychodzi z tuneli i śpi w kamizelce z bombą
• Islamiści desperacko próbują utrzymać miasto, będące ostatnim znaczący bastionem ISIS w Iraku
Szyickie milicje, sponsorowane przez Iran, próbują otworzyć nowy front w walkach o Mosul. Ich natarcie ma na celu odcięcie połączeń drogowych z Syrią, będących liniami zaopatrzeniowymi. Według najnowszych doniesień, atak milicji dotarł już na odległość około 50 kilometrów na zachód od Mosulu. Jeśli będzie postępował, ostatni bastion ISIS będzie okrążony ze wszystkich stron
Zapał...
Jeszcze na początku tego miesiąca al-Baghdadi zagrzewał swoich stronników do walki w "wojnie totalnej" w irackim Mosulu. Twierdził, że nie ma innej drogi i zachęcał do "siania spustoszenia". Wówczas Bahdadi wierzył w zwycięstwo z zachodnimi "krzyżowcami", kurdyjskimi i szyickimi "heretykami" oraz sunnickimi "apostatami" z Turcji i Arabii Saudyjskiej.
- Szalejąca bitwa, wojna totalna oraz wielki dżihad, które państwo Islamu dziś toczy, tylko wzmaga naszą wiarę (....). Wiedzcie, że wartość pozostania z honorem na naszej ziemi jest po tysiąckroć lepsza niż ucieczka w hańbie - zagrzewał lider ISIS w nagraniu audio, które udostępniono w internecie.
... zamienia się w paranoję?
Po niecałych trzech tygodniach lider ISIS prawdopodobnie nie ma już tego zapału. Źródła w Mosulu donoszą, że nie wychodzi z sieci podziemnych tuneli i odmawia snu bez kamizelki z ładunkiem wybuchowym, którym wysadziłby się w przypadku nagłego ataku wroga, próby schwytania żywcem lub zdrady ze strony współtowarzyszy broni.
Osoba, mająca kontakty w Państwie Islamskim, zdradziła agencji Reutera, że w ostatnich dniach al-Bagdadi traci nad sobą panowanie i staje się nerwowy. "Czasami lubił sobie pożartować, ale teraz już tego nie robi" - napisał informator.
W szeregach dżihadystów narasta paranoja. Według ostatnich doniesień 58 z nich zostało utopionych w klatakach, gdy okazało się, że na ich telefonach odkryto próby kontaktu z wojskami koalicyjnymi. Bojownicy, który salwują się ucieczką także ryzykują życiem w razie powstrzymania.
Z doniesień mieszkańców terenów kalifatu wynika, że obecnie posiadanie przy sobie kart SIM, telefonów czy innych narzędzi komunikacji może być powodem egzekucji. Bojownicy regularnie sprawdzają rejony zbombardowane przez lotnictwo USA oraz sąsiednie kwartały, bo sądzą, że to lokalni mieszkańcy pomagają w namierzaniu celów.
Postępy koalicji
Doniesień na temat Państwa Islamskiego często nie da się niezależnie zweryfikować i tak jest także w przypadku przekazów o al-Bagdadim. Jednak całość składa się w dosyć spójny obrazek, jeśli zestawić je z informacjami, które płyną ze strony sił koalicyjnych. Wynika z nich, że wojska oblężnicze czynią stałe i stopniowe postępy.
Kurdowie, którzy stanowią ważną część sił lądowych twierdzą, że postępy będą przyspieszać w miarę eliminacji najbardziej zdeterminowanych dżihadystów spoza Iraku, którzy w Mosulu szukają męczeństwa, często w samobójczych atakach. Zdaniem kurdyjskich przywódców liczba zagranicznych mudżahedinów się kurczy, a miejscowi nie są tak oddani sprawie.
Masud Barzani, prezydent kurdyjskiego regionu autonomicznego, potwierdził też, że al-Bagdadi i jego najbliżsi adiutanci są zmuszeni do ukrywania się i częstych zmian podziemnych kryjówek.
Z kolei iracki wywiad twierdzi, że kalif nie ukrywa się w Mosulu, a w ufortyfikowanym miasteczku al-Badż. Oznaczałoby to, że choć wystosował niedawno płomienne apele o walkę do końca, sam nie zamierza nadstawiać karku.
Kalif to tylko przykrywka?
Jeden z krudyjskich agentów, któremu udało się przeniknąć na szczyty struktur Państwa Islamskiego donosił Kurdom, że Państwo Islamskie stosunkowo dużo czasu i energii musi poświęcać na prześwietlanie własnych członków i dyscyplinowanie mieszkańców, którzy pozostali na terytorium kalifatu.
Co ciekawe, agent, którego dżihadyści z czasem wykryli i zgładzili, twierdził, że al-Bagdadi wcale nie jest dyktatorem z pełnią władzy. Wokół niego zgromadzili się doradcy, którzy podejmują kluczowe decyzje, także militarne. Ważną rolę pełni ponoć krąg Saudyjczyków, obeznanych w prawie szariatu. Sam kalif ma być przykrywką, choć charyzmatyczną i z szerokimi koneksjami.
Jeśli tak jest w istocie, jego schwytanie wcale nie musi wpłynąć w decydujący sposób na stan organizacji.
Mosul to nie koniec
Od połowy października w irackim Mosulu, będącym dotychczas bastionem ISIS, trwają walki o przejęcie kontroli nad miastem. Jeśli dżihadyści utracą Mosul, będzie to oznaczało w zasadzie koniec transgranicznego tworu, jakim jest samozwańczy kalifat, który powstał na terytorium Syrii i Iraku (mniejsze komórki działają też w Libii, Jemenie i Afganistanie). Premier Iraku twierdzi, że do dziś straty infrastrukturalne, jakie poniosło państwo w wyniku działań dżihadystów wyniosło 35 mld dol.
Końca zniszczeń wciąż nie widać, choć nierealne wydają się pierwotne plany ISIS, które zakładały rychłe zdobycie Bagdadu. W ubiegłym tygodniu jeden ze schwytanych bojowników przyznał, że obecnie nikt o tym nawet nie wspomina, a cały wysiłek jest skierowany w werbowania kolejnych rekrutów z myślą o obronie Mosulu.
Ewentualne odbicie Mosulu nie jest jednak równoznaczne ze spokojem w Iraku. Obserwatorzy dosyć powszechnie oceniają, że wówczas w kraju może się rozpocząć wojna z dżihadystyczną partyzantką, która będzie szykowała swoje ataki w sąsiedniej Syrii.