PolskaBili się do upadłego

Bili się do upadłego

Około 20 rycerzy odniosło kontuzje podczas sobotnich walk w opolskim "Okrąglaku". Przeważały rozcięcia nosów i urazy dłoni. - Ryzyko zawodowe - śmiali się rycerze i po opatrzeniu ran wracali do boju.

15.03.2004 | aktual.: 15.03.2004 10:47

Na I Międzynarodowy Zimowy Festyn Rycerski przyjechało do Opola ponad 800 rycerzy, giermków i dam dworu z Polski i Europy Wschodniej. - Niektóre bractwa przyjechały mimo że nie otrzymały zaproszeń. To pokazuje, jak ludziom zależało na tym, aby pokazać się w Opolu - mówił Andrzej Kościuk, szambelan opolskiego bractwa.

Do „Okrąglaka” przyszły także setki opolan. Niektórzy po obejrzeniu pierwszych pojedynków byli zaszokowani. - Myślałam, że będą to inscenizacje walk, przygotowana wcześniej choreografia. A oni naprawdę okładają się mieczami z całej siły - mówiła zaskoczona Daniła Ostrowska z Opola.

Rycerze rzeczywiście nie szczędzili sobie razów. Po każdej walce na ich hełmach i zbrojach powstawały duże wgniecenia od ciosów. - Jak to robimy, że się podczas takich walk nie zabijamy? Przede wszystkim zbroja chroni przed poważnymi ranami - tłumaczył rycerz zwany Swertem. - Ale bez treningu nie ma po co stawać w szranki. Co najmniej dwa razy w tygodniu trzeba ćwiczyć.

- Kontuzje to ryzyko zawodowe - śmiał się rycerz „Duży” z Lublina, który chwilę wcześniej otrzymał potężny cios w głowę wielkim młotem na 1,5-metrowym trzonku. Roztarł jedynie rosnącego pod okiem siniaka, włożył zbroję i poszedł walczyć w finałowym turnieju rycerskim.

Sobota była pracowitym dniem dla Jolanty Kisteli, pielęgniarki dyżurującej podczas festynu. - Nie myślałam, że tyle będzie tu kontuzji - mówiła. - Na szczęście wszystkie okazały się niegroźne. Na ogół opatruję stłuczone ręce, palce i lekko pocięte nosy.

Festyn to nie tylko walki rycerskie, ale także jarmark żywcem wyjęty ze średniowiecza. W „Okrąglaku” można było kupić broń rycerską, ubrania, ozdoby, a nawet naczynia.

- By mieć komplet broni białej, rycerz musi wydać około 2 tysięcy złotych - tłumaczył Tadeusz Maciejko z Bytomia, który wytwarza średniowieczne miecze. Przy okazji zdradził też sekret współczesnych rycerzy: - Walczą oni lżejszymi mieczami niż kiedyś. W dzisiejszych walkach pojawiają się elementy szermierki, dlatego miecze ważą około 1,2 kg. W średniowieczu tego nie było, więc i miecze ważyły ponad pół kilograma więcej...

Finał turnieju rycerskiego okazał się bardzo widowiskowy. Kiedy na palcu boju pozostało zaledwie 12 rycerzy, sędziowie zarządzili walkę do upadłego. Zwycięzcą miał zostać ten, który jako jedyny utrzymał się na nogach. Po kilkunastu minutach na nogach stali już tylko trzej: Wilhelm von Eieseren z Białorusi, Łotysz Konstantin z Rygi i Hadrian z Bytowa. Cała trójka postanowiła zakończyć walkę i nie wyłaniać zwycięzcy. Podczas uczty rycerskiej kończącej festyn, wylosowano z tej trójki najlepszego rycerza. Zwyciężył Hadrian z Bytowa i on odebrał szablę ufundowaną przez prezydenta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego.

Wynikiem losowania zupełnie nie przejął się Ilia, czyli Wilhelm von Eiseren z Białorusi, który był uznawany za największego faworyta turnieju. - Dobrze się bawiłem, mam w Opolu przyjaciół i nie zamierzam psuć atmosfery protestami co do sposobu wyłaniania zwycięzcy. A jak biją się Polacy? Muszą się jeszcze uczyć - dodał Białorusin.

Festyn zakończył występ zespołu „Stonehenge” i walna bitwa w wykonaniu wszystkich rycerzy. - Każda taka impreza to dla nas wycieczka do przeszłości - stwierdził Czarny Rycerz, kasztelan będziński. - W Opolu organizują świetne imprezy rycerskie i jeśli otrzymamy zaproszenie, będziemy tu wracać.

Robert Lodziński

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)