"Bilans rocznicy Polski w UE raczej ujemny"
Europoseł z ramienia Ligi Polskich Rodzin,
prof. Mirosław Piotrowski, uważa, że w bilansie rocznej obecności
Polski w UE jest więcej negatywów niż pozytywów. Zastrzegł jednak, że na pełną ocenę jest za wcześnie, bo wiele zjawisk
będzie widać dopiero z dalszej perspektywy.
Piotrowski zwrócił uwagę, że według badań CBOS trzy czwarte społeczeństwa nie odczuło żadnych korzyści z wstąpienia do Unii. W jego ocenie oczekiwano "deszczu pieniędzy", a "nic takiego się nie stało" - zaznaczył europoseł, który należy w PE do eurosceptycznego klubu Niepodległość i Demokracja.
Ministerstwo Finansów twierdzi oficjalnie, że Polska uzyskała 1,5 mld euro. Niemniej niezależni ekonomiści wykazali, że są błędy w tych obliczeniach, i (Polska) jeśli zyskała to ok. 400 mln euro - powiedział Piotrowski.
Według niego na plus naszej obecności w Unii można zaliczyć częściowe otwarcie rynków krajów Europy zachodniej. Częściowe, bo ciągle jest kłopot np. ze swobodnym dostępem do rynków usług - dodał.
W ocenie europosła, realne, odczuwalne pieniądze dostali rolnicy. I to jest ich korzyść, ale sądzę, że to jest korzyść na krótką metę, bo zanim Polska dojdzie do pełnych dopłat, to najprawdopodobniej w ogóle w Unii skasuje się system dopłat do rolnictwa - uważa.
Mimo to - w opinii Piotrowskiego - negatywy przeważają nad pozytywnymi aspektami obecności w UE. Nastąpił wzrost cen zwłaszcza żywności, energii i VAT. Polska weszła w system gospodarki centralnie sterowanej, socjalistycznej - temu dajemy, temu nie dajemy, wpłacamy do wspólnej kasy, a potem walczymy o to, żeby odebrać - wyliczał.
Według eurodeputowanego, jest jeszcze jedna ważna sprawa, której chwilowo jeszcze nie widać, ale w bilansie rocznej obecności w UE trzeba ją zamieścić. Otóż Polska scedowała wiele uprawnień demokratycznych na Komisję Europejską, która jest faktycznym rządem UE - a jest nieprzejrzysta i niedemokratytczna i de facto przez nikogo nie kontrolowana - ocenił.
Wśród zagrożeń, które niesie ze sobą obecność w Unii, Piortowski wymienił m.in. konstytucję UE. Jeśli traktat wejdzie w życie, Polska "faktycznie zda się na wolę Brukseli" - przekonywał prof. Piotrowski, który kieruje Katedrą Historii Najnowszej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Realnym zagrożeniem - według europosła LPR - jest także "Europa dwóch prędkości". Jest grupa państw, tzw. starej Europy, która lansuje przepisy korzystniejsze dla siebie i w obecnej perspektywie może być podział na Europę dwóch, a może nawet trzech prędkości - dodał.
Nie zaliczyłby do polskich sukcesów w Unii roli odegranej przez Polskę w czasie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. UE nie ma polityki wobec Ukrainy. Polska poparła rewolucję, ale przez to zyskała niechęć administracji unijnej czy też decydentów unijnych w Brukseli - ocenił.
Zadania, które stoją przed Polską w przyszłości, to walka, aby rozdział środków był przejrzysty i demokratyczny - uważa Piotrowski. Na razie tego nie ma. Nasza frakcja walczy, aby pieniądze nie były rozdawane pod stołem - podkreślił. Obecnie - jak mówił - jest tak, że teoretycznie Polska może zgłaszać się do różnych projektów, a de facto one są pisane pod konkretne kraje, jeszcze zanim oferta trafi do Polski.