Biją na alarm po zatonięciu rosyjskiego tankowca. "Jedna z największych katastrof"
W pobliżu cieśniny Kerczeńskiej dwa rosyjskie tankowce uległy awarii, jeden z nich przełamał się na pół. "Katastrofa może stać się jedną z największych katastrof spowodowanych przez człowieka na Morzu Czarnym" - poinformował Greenpeace w komentarzu opublikowanym przez rosyjski niezależny portal Meduza.
Dwa rosyjskie tankowce uległy w niedzielę awarii w Cieśninie Kerczeńskiej na Morzu Czarnym. Doszło do wycieku produktów naftowych z tych jednostek.
Statek Wołgonieft-212 przełamał się na pół. Jak poinformował kanał Krymski Wiatr, w latach 90-tych tankowiec został skrócony, aby spełniać standardy rzeczno-morskie. Wycięto w nim środek i zespawano rufę z dziobem. "Na środku statku znajdował się szew spawalniczy, który nie wytrzymał uderzenia fali" - podał portal.
Prawdopodobną przyczyną zdarzenia był błąd człowieka popełniony w trudnych warunkach pogodowych. Personel tankowców wezwał pomoc - poinformowało z kolei rosyjskie ministerstwo sytuacji nadzwyczajnych. Jak dotąd wiadomo o jednej ofierze śmiertelnej, ale czterech członków załogi jest uznawanych za zaginionych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polowanie na Rosjan przy granicy. Stracili ponad 40 pojazdów
W niedzielę wieczorem poinformowano, że ewakuacja marynarzy z tankowca Wołgonieft-239 została zawieszona ze względu na złą pogodę. Na pomoc nadal czeka tam 14 osób. Helikopter nie może ich zabrać ze względu na silny wiatr. "Statek osiadł na mieliźnie 80 metrów od portu Taman. Część dziobowa jest uszkodzona i zanurza się pod wodą, ludzie przenieśli się na rufę" - powiedziała członkini załogi, relacjonuje Krymski Wiatr.
Rosyjska agencja Interfax podała, że w Cieśninie Kerczeńskiej zarejestrowano wyciek paliwa. A niezależny portal Meduza podał, że każdy z dwóch tankowców, które rozbiły się w Cieśninie Kerczeńskiej, mogły przewozić do 5000 ton produktów naftowych.
"Jeśli taka ilość surowców trafi do morza, ten wypadek będzie jedną z największych katastrof spowodowanych przez człowieka na Morzu Czarnym" - podkreśliła organizacja ekologiczna Greenpeace w komentarzu opublikowanym przez Meduzę.
Organizacja przypomniała, że w 2007 roku w tym samym miejscu rozbił się inny tankowiec. "Według oficjalnych danych do morza trafiło 1600 ton oleju opałowego. Wypadek ten doprowadził do zanieczyszczenia kilkudziesięciu kilometrów linii brzegowej oraz szkód w florze i faunie: ciężkie frakcje produktów naftowych osiadały na dnie, niszcząc organizmy, którymi żywią się ryby, a produkty naftowe pokrywały powierzchnię wody, co doprowadziło do śmierci ptactwa wodnego" - relacjonuje Meduza.
"Wiatr i fale zniosą olej opałowy rozlany z wraków tankowców do wybrzeży Rosji. Wydaje się, że Krym nie zostanie tym dotknięty" - podał portal Krymski Wiatr opierając się na prognozach kierunku wiatru w najbliższych dniach.
Źródło: Meduza, Interfax, Krymski Wiatr