Biegli psychiatrzy zbadają dziennikarza Wojciecha S.
W środę biegli psychiatrzy mają przebadać
Wojciecha S., dziennikarza podejrzanego w sprawie płatnej
protekcji wobec żołnierza WSI. Od ich opinii zależeć będzie czy
dziennikarz zostanie przeniesiony do aresztu ze szpitala, do którego trafił po próbie samobójczej.
05.08.2008 | aktual.: 05.08.2008 16:37
O sprawie poinformował mec. dziennikarza Stanisław Rymar. Mamy informacje, że biegli jutro mają rozmawiać z naszym klientem. Nie wiemy jednak kiedy wydadzą orzeczenie w tej sprawie - dodał.
Na opinie biegłych czeka warszawski oddział Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowanej. Zgodnie z prawem można bowiem odstąpić od wykonania prawomocnej decyzji o aresztowaniu danej osoby, jeśli m.in. niosłoby to poważne niebezpieczeństwo dla jej życia i zdrowia.
W sprawie Wojciecha S. do dyrektora Biura Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej Sławomira Górskiego wystąpił natomiast Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwrócił się o informacje dotyczące zarówno treści zarzutów stawianych dziennikarzowi, jak i przesłanek uzasadniających stosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania.
Śledztwo w sprawie płatnej protekcji w związku z weryfikowaniem żołnierzy WSI trwa od grudnia 2007 r. Pewien oficer WSI zawiadomił prokuraturę, że proponowano mu pośrednictwo w załatwieniu pozytywnej weryfikacji za 200 tys. zł. Według prokuratury Aleksander L. i Wojciech S. mieli w okresie od grudnia 2006 r. do 25 stycznia 2007 r., działając wspólnie i w porozumieniu, oferować, że za 200 tys. zł załatwią pozytywną weryfikację. Obaj zostali zatrzymani w maju br., wtedy też ABW przeszukała mieszkania członków Komisji Weryfikacyjnej WSI: Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. L. i S. nie przyznają się do zarzutu.
Pod koniec lipca warszawski Sąd Okręgowy zdecydował o aresztowaniu Wojciecha S. Przychylił się tym samym do zażalenia prokuratury na decyzje sądu niższej instancji, który nie aresztował dziennikarza. Dzień później S. próbował popełnić samobójstwo w jednym z warszawskich kościołów.
Tuż przed decyzją sądu S. przekazał list "Rzeczpospolitej", w którym twierdził, że prowadząc dziennikarskie śledztwa "mógł się tym narazić wielu osobom", oraz że groził mu wiceszef ABW ppłk Jacek Mąka.