Biegli: policjanci utopili się w swoim radiowozie
Utonięcie było przyczyną śmierci dwojga policjantów. Ich ciała znaleziono w policyjnym polonezie, który wpadł do rozlewiska rzeki Kostrzyń na Mazowszu. Z ustaleń biegłych wynika też, że przyczyną tragedii prawdopodobnie nie była kolizja; auto funkcjonariuszy wpadło w poślizg.
06.12.2006 | aktual.: 06.12.2006 19:51
Zobacz galerię:
Zaginieni policjanci nie żyją
Poinformował o tym Karol Jakubowski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Jak powiedział, z przeprowadzonej sekcji zwłok wynika, że policjanci - sierż. Tomasz Twardo i st. post. Justyna Zawadka - utonęli. Eksperci, którzy przeprowadzali oględziny samochodu i miejsca zdarzenia, wykluczyli też, by ich polonez został wepchnięty do rozlewiska.
Z ustaleń ekspertów wynika, że w chwili tragedii w miejscu, gdzie doszło do wypadku, były bardzo trudne warunki - m.in. gołoledź. Policjanci jechali z minimalną prędkością, mimo to prawdopodobnie wpadli w poślizg. Wiadomo też, że pojazd dachował.
Przesłuchano również osoby, które brały udział w kolizjach w miejscu, gdzie znaleziono policyjnego poloneza. Wykluczono, by ich samochody zderzyły się z autem funkcjonariuszy.
Biegli, prawdopodobnie w czwartek, będą przeprowadzać dalsze szczegółowe oględziny samochodu.
Okoliczności śmierci policjantów wyjaśnia także warszawska prokuratura okręgowa. Na razie prowadzone jest jedno śledztwo, dotyczące przekroczenia uprawnień przez szefa funkcjonariuszy, b. komendanta komisariatu kolejowego. To on wydał policjantom - niezgodne z procedurami - polecenie odwiezienia do domu byłego już dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego MSWiA. Policjanci dojechali na miejsce, zaginęli w drodze powrotnej.
Rzecznik prokuratury Maciej Kujawski zaznaczył, że dotąd nikomu nie zostały w tej sprawie postawione zarzuty. Prokuratura nie przesłuchała też na razie ani b. komendanta komisariatu kolejowego, ani b. dyrektora z MSWiA. Do takich przesłuchań - jak zapowiedział - dojdzie po uzyskaniu materiału m.in. z sekcji zwłok i oględzin auta.
Przesłuchane zostaną również inne osoby, które mogą mieć informacje w tej sprawie, m.in. policjanci z komisariatu kolejowego.
Poszukiwania policjantów z komisariatu kolejowego policji w Warszawie trwały ponad trzy doby. Po raz ostatni samochód policjantów zarejestrowały kamery monitoringu stacji paliw Statoil w miejscowości Gręzów pod Siedlcami ok. godz. 3 w nocy z piątku na sobotę. We wtorek rano funkcjonariusze z Mińska Maz. dostali sygnał od mężczyzny, który przejeżdżał drogą Siedlce-Mińsk i zatrzymał się na chwilę. Zauważył on fragment opony, wystającej z rozlewiska biegnącej w pobliżu rzeki.
Po kilku godzinach wydobyto poloneza, w środku były ciała policjantów.
Mariusz Sokołowski ze stołecznej komendy policji powiedział, że poszukiwania trwały tak długo, gdyż w miejscu, gdzie doszło do wypadku zostały zatarte ślady kolizji. Tuż po tym jak policyjny polonez wpadł w poślizg - doszło tam do dwóch innych kolizji.
Policjanci zastanawiają się, czy na tym feralnym miejscu nie powinno się ustanowić tzw. "czarnego punktu". Na pewno wystąpią do zarządcy drogi o umieszczenie odpowiednich znaków drogowych, ostrzegających o niebezpieczeństwie. Mariusz Sokołowski podkreśla, że każdy, kto choć raz był w tym miejscu, może bez trudu stwierdzić jak nierówna jest tam jezdnia. Jego zdaniem na tej trasie konieczny jest generalny remont jezdni.
Dyrektor, którego odwozili do domu, sam podał się do dymisji, komendanta komisariatu kolejowego odwołał jeszcze w niedzielę szef policji.