Biegła oskarżona o fałszywą opinię z sekcji zwłok: dziś napisałabym to samo
Biegła sądowa, lekarka Beata W., oskarżona o błędne określenie przyczyny zgonu stwierdziła przed sądem, że dziś jej opinia w tej sprawie byłaby taka sama. Zdaniem biegłej aptekarka z Olsztyna została uduszona, jednak inni biegli stwierdzili, że zmarła na zawał.
W efekcie opinii Beaty W. dotyczącej przyczyny zgonu aptekarki z Olsztyna Anny K. mąż zmarłej, znany w mieście lekarz chirurg Józef K., trafił do aresztu pod zarzutem zabójstwa.
W czwartek w olsztyńskim sądzie Józef K. mówił, że krzywdy jakich on i jego bliscy doznali w wyniku aresztowania są nie do odrobienia. - Siedziałem z najgorszymi zbirami - powiedział. Przywołał też moment, w którym, na oczach współosadzonych, otrzymał od kierownictwa więzienia pismo od prezesa sądu o tym, że został wykreślony z listy biegłych sądowych.
Józef K. spędził w areszcie 8 dni. Wyszedł, gdy na skutek działań jego adwokata zespół lekarzy z Gdańska przeprowadził ponowną sekcję zwłok Anny K. i stwierdził, że kobieta nie została uduszona, a zmarła na zawał serca.
Józef K. mówił przed sądem, że z tak nierzetelną opinią, jak ta napisana przez Beatę W. w sprawie śmierci jego żony, nigdy się nie zetknął. Podkreślił, że biegła opisała na ciele zmarłej ponad 20 siniaków "dla nakreślenia atmosfery awantury domowej", a w rzeczywistości - jak podkreślił - siniaki te powstały, gdy razem z synem przenosił z łóżka na ziemię wiotkie ciało żony, by ją reanimować. - Siniaki powstały za życia, więc najwidoczniej gdy prowadziłem masaż serca krew mechanicznie krążyła ale serce nie podjęło pracy - tłumaczył Józef K. Na marginesie przyznał on, że przed laty pracował z Beatą W. w pogotowiu ratunkowym i "nawet byli po imieniu".
Lekarka, która przeprowadziła w Olsztynie pierwszą sekcję zwłok Anny K. powiedziała przed sądem, że zmarła miała na powłokach szyi ślady duszenia. Dlatego, jak podkreśliła, zastosowała specjalną technikę preparacji powłok ciała denatki, aby to udokumentować na zdjęciach.
Biegła, która nie przyznaje się do celowego sporządzenia fałszywej opinii sądowo-lekarskiej w czwartek powtórzyła przed sądem, że gdyby dziś miała pisać opinię o przyczynach zgonu Anny K., i miałaby te same dokumenty do dyspozycji, to napisała by to samo - że Anna K. została uduszona. Przyznała, iż w tej opinii utwierdziły ją też wyniki badań histopatologicznych wykonanych w Olsztynie, które wykluczyły zawał. Ponowne takie badania, tyle, że wykonane w Gdańsku, wskazały, że Anna K. zmarła właśnie z powodu zawału. Skąd te rozbieżności w badaniach - nie wiadomo.
Beata W. nie potrafiła sądowi wyjaśnić, dlaczego nie dostrzegła w sercu zmarłej bledszych miejsc, które świadczyły o zawale. Wcześniej mówiła, że być może wpływ na to miało złe oświetlenie sali, w której odbywała się sekcja. Podkreśliła też, że zawał nie wyklucza sytuacji duszenia i przypomniała o potocznym stwierdzeniu, że "ze strachu można dostać zawału".
Sąd zdecydował, że zasięgnie w tej sprawie dodatkowej opinii biegłych lekarzy, a proces odroczył do kwietnia.
Z wyjaśnień Beaty W., które w czwartek odczytał sąd wynika, że lekarka w swej praktyce przeprowadziła w sumie 2214 sekcji zwłok. Beata W. nie pracuje już zawodowo, jest na emeryturze.