Białoruskie media o tanim gazie z Rosji
Dziennik "Sowietskaja Biełorussija", opisując ukraińsko-rosyjską wojnę gazową, podkreśla "zdrowy pragmatyzm" władz w Mińsku. Radio "Swoboda" i agencja AFN zastanawiają się nad ceną, jaka przyjdzie zapłacić Białorusi za tani gaz z Rosji.
04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 12:39
"Zademonstrowana w ciągu ostatnich lat twarda i równocześnie elastyczna, naprawdę pragmatyczna pozycja białoruskich władz zabezpieczyła ciepło w naszych domach, a gospodarce gaz po stabilnych i rozumnych cenach" - pisze organ administracji prezydenta.
Argumentuje, że - wbrew twierdzeniom "pewnych politologów", którzy "w ogniu gazowej wojny próbują wciągnąć w konflikt także Białoruś", cena gazu dla Mińska - 46,68 dolara za 1000 metrów sześciennych - także została ustalona na zasadach rynkowych. "Białoruś nie jest wyjątkiem i wobec niej Gazprom też przeszedł na rynkowe zasady pracy" - pisze "Sowietskaja Biełorussija".
Na poparcie tej tezy cytuje rosyjskiego politologa Aleksieja Puszkowa, który zaznacza, że Białoruś jest bliskim sojusznikiem Rosji.
"Przez ten kraj przechodzą rury z rosyjskim gazem, jednak tego gazu tam nie kradną i niczym nas nie szantażują - wyjaśnia Puszkow. - Na Białorusi stacjonuje grupa wojsk (rosyjskich). Jest tam stacja wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym, która jest dla nas wyjątkowo ważna strategicznie, wojskowi mają wspólne programy. Mamy otwartą granicę z Białorusią, co oznacza, że zachodnie granice Białorusi są zachodnimi rubieżami Rosji. To też jest warte niemałych środków. Na Mińsku spoczywa duży ciężar sojuszniczych zobowiązań wobec nas. I mamy prawo brać to pod uwagę w naszych wzajemnych rozliczeniach. To zdrowy pragmatyzm, zdrowa podstawa do współpracy" - podsumowuje "Sowietskaja Biełorussija".
Podobne argumenty przytacza prezydent Aleksander Łukaszenka. Przypomniało o tym radio "Swoboda", cytując wypowiedź Łukaszenki z końca zeszłego roku: "To nie filantropia. Rosja sprzedaje nam gaz taniej, ale my świadczymy Federacji Rosyjskiej określone usługi po niższych cenach - w sferze tranzytu, obiektów wojskowych, obronności".
"Białoruś zdołała obronić korzystne dla siebie warunki, choć można przypuszczać, że warunki te nie są zbyt korzystne ekonomicznie dla samego Gazpromu" - ocenia radio "Swoboda".
Przypomina, że w czasie gazowego konfliktu między Białorusią i Rosją zimą 2004 roku w Gazpromie bez owijania w bawełnę dano do zrozumienia, że rosyjski koncern "ma dość traktowania go jako dojnej krowy i dotowania białoruskiej gospodarki przez dostarczanie gazu ze stratą dla siebie".
"Dwa lata później ta sama sytuacja oceniana jest zupełnie inaczej: ceny dla Białorusi uznawane są za uzasadnione ekonomicznie, a polityka Gazpromu wobec Białorusi - za korzystną i dla państwa, i dla prywatnych inwestorów koncernu" - wskazuje radio "Swoboda".
"Tani gaz dla Białorusi - to jeden z dowodów, że obecne władze białoruskie zdołały zagwarantować sobie poparcie Moskwy w przeddzień prezydenckiej kampanii. Inna kwestia - jaka jest cena tego poparcia" - zaznacza radio "Swoboda".
Agencja informacji finansowych AFN zwróciła uwagę na wypowiedź oficjalnego przedstawiciela Gazpromu Siergieja Kuprijanowa, który wyjaśnił, jakie czynniki wpłynęły na wyznaczenie ceny gazu dla Białorusi.
Wskazał, że Gazprom jest właścicielem białoruskiego odcinka gazociągu Jamał-Europa, którym płynie ponad połowa rosyjskiego gazu idącego przez Białoruś na eksport, a od tego roku ziemia znajdująca się pod tym gazociągiem została oddana rosyjskiemu koncernowi w długoterminową dzierżawę.
Przypomniał też, że wznowiono rozmowy o utworzeniu na bazie Biełtransgazu, operatora białoruskich linii przesyłowych, wspólnego przedsiębiorstwa zarządzającego białoruskimi systemami transportu gazu.
W tej chwili "rozstrzygana jest możliwość przejścia Biełtransgazu pod kontrolę Gazpromu" - zaznaczył.
Kuprijanow "poustawiał priorytety" - komentuje AFN. Najważniejsza jest "właśnie kontrola nad Biełtransgazem, a nie własność białoruskiego odcinka gazociągu Jamał-Europa, a tym bardziej nie budowa państwa związkowego" - wskazuje agencja.
Według niej, oficjalny przedstawiciel Gazpromu, uściślając, że rozmowy o Biełtransgazie zainicjował Mińsk, "dał faktycznie do zrozumienia, że Białoruś spieszy się, by zrobić to, czego kategorycznie odmawia Ukraina przez ostatnie lata, czyli oddać Biełtransgaz Rosji".
"Takie pospieszne życzenie, żeby utracić Biełtransgaz, można wyjaśnić spekulacjami, jakie pojawiły się w przeddzień Nowego Roku, że specjalna cena gazu dla Białorusi działa tylko w pierwszym kwartale 2006 roku, a poczynając od drugiego kwartału będą działać stosunki rynkowe i najprawdopodobniej cena będzie zależeć od tego, jak przebiegną rozmowy z Biełtransgazem" - pisze AFN.
Bożena Kuzawińska