Białoruska prasa o szczycie w Mińsku: śmietankę spija Łukaszenka
Śmietankę z wtorkowego szczytu Ukraina-UE-Unia Celna, na którym doszło do spotkania prezydentów Rosji i Ukrainy Władimira Putina i Petra Poroszenki, spija białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka - oceniają białoruscy komentatorzy.
"Spotkanie w Mińsku po raz pierwszy umożliwiło prezydentom Rosji i Ukrainy, by zasiedli do rozmów" - podkreśla niezależny dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii", nazywając to spotkanie "sensacją".
Na to, że "Łukaszenka zmusił Putina i Poroszenkę do spotkania w cztery oczy", zwraca też uwagę dziennikarka Radia Swaboda Alaksandra Dyńko. "Dwustronne spotkanie prezydentów Rosji i Ukrainy to główny wynik mińskiego szczytu" - ocenia.
Za "dość konkretne" uważa ona też ustalenia, które zapadły na szczycie, m.in. zgodę na spotkania w Mińsku grupy kontaktowej Ukraina-Rosja-OBWE czy zapowiedź prac ekspertów w celu usunięcia wątpliwości Unii Celnej dotyczących umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE.
Łukaszenka korzysta
Również komentator polityczny Jury Drakachrust ocenia w Radiu Swaboda, że "strony rozeszły się niezupełnie z pustymi rękami - postanowiono kontynuować dialog polityczny, określono format jego ciągu dalszego". Podkreśla on, że choć w Mińsku nie powiedziano niczego konkretnego na temat wojny na Ukrainie, to w tym, że problemu tego konfliktu nie rozwiązano w jeden dzień, nie ma nic dziwnego.
Analitycy są zgodni, że szczyt przyniósł niewątpliwe korzyści jego organizatorowi, Aleksandrowi Łukaszence.
"Do objętego sankcjami Mińska przyjechali Europejczycy, Catherine Ashton - pierwszy dyplomata Europy - spotkała się z jej 'ostatnim dyktatorem' i podziękowała za 'inicjatywę przeprowadzenia spotkania' oraz, co bardzo ważne, wszyscy, w tym Europejczycy, zgodzili się na propozycję Poroszenki, by Mińsk stał się miejscem rozmów na temat ukraińskiego problemu" - podkreślił Drakachrust.
Wskazuje on, że Białoruś "oddała kontynentowi znaczną przysługę". "Sądzę, że kontynent to doceni" - dodaje.
Autorytarny lider poprawia wizerunek
Podobnego zdania jest niezależny politolog Aleksander Kłaskouski: "Kto by przypuszczał, że konfliktowy, niedyplomatyczny z natury Aleksander Łukaszenka nagle przeobrazi się - bez żadnej przesady - przed całą planetą w orędownika pokoju? A jednak to się stało w Mińsku 26 sierpnia 2014 r.".
Podkreśla on, że choć odpowiedź na najważniejsze pytanie - kiedy zakończy się wojna na Ukrainie - "wciąż wisi w powietrzu", a Putin unikał na szczycie tematu tego konfliktu, to dla Łukaszenki szczyt stał się "kolejnym darem losu, fantastyczną szansą na poprawienie swojego zdawałoby się, beznadziejnego wizerunku międzynarodowego, i to bez pójścia wobec Zachodu na ustępstwa w sferze demokracji i praw człowieka".
"Autorytarny lider objęty sankcjami UE elegancko zyskuje status nie tylko pełnoprawnego partnera Brukseli, ale i osoby decydującej o losach kontynentu" - podkreśla Kłaskouski w niezależnej gazecie internetowej "Biełorusskije Nowosti".
Próba normalizacji stosunków z Europą
Zwraca on wagę, że choć Ashton zastrzegała, że w Mińsku będzie zajmować się tylko kwestią Ukrainy, to samą zgodą na udział w tym szczycie, a tym bardziej dwustronnym spotkaniem z Łukaszenką "pośrednio zademonstrowała złagodzenie stanowiska wobec reżimu białoruskiego".
Kłaskouski uważa, że choć w Mińsku nie doszło do przełomu, to sam fakt przeprowadzenia szczytu sprzyja normalizacji stosunków Białorusi z UE.
"Biorąc pod uwagę, jak bardzo Białoruś jest związana z Rosją, można powiedzieć, że białoruska dyplomacja wycisnęła maksimum z geopolitycznych manewrów związanych z kryzysem ukraińskim. I teraz pozwala jej to spijać śmietankę z procesu pokojowego" - ocenił.
Analityk jest także zdania, że wobec osłabienia tarć z UE i USA kampania przed wyborami prezydenckimi na Białorusi w 2015 r. będzie dla Łukaszenki łatwiejsza.
"Białoruska opozycja, i tak będąca na poły w rozsypce, faktycznie wypada z gry.(...) W ten sposób autorytaryzm Łukaszenki tylko zwiększa swoje szanse na długowieczność. To wielki minus dla zwolenników zmian na Białorusi. Jednocześnie odwilż w stosunkach z Zachodem jest korzystna dla białoruskiej niezależności, a to ogromny plus" - podkreśla komentator.