Białoruś stawia zarzuty bydgoskiej fundacji
Zarzut szpiegostwa postawiły władze Białorusi bydgoskiej fundacji... "Boimy się tam jechać" - nie ukrywają na łamach "Expressu Bydgoskiego" przebywający w Polsce, członkowie organizacji.
O bydgoskiej fundacji Dialog, która ma swoje przedstawicielstwo na Białorusi zrobiło się głośno w zeszły czwartek. Białoruska telewizja wyemitowała reportaż podważający działalność polskiej organizacji. Anonimowy mężczyzna miał twierdzić, że fundacja wysłała go na staż do Polski, gdzie próbowano go zwerbować do służb specjalnych. Pojawiła się także informacja, że przedstawiciel fundacji, Robert Foks miał na jednym ze swoich wykładów przyznać się do współpracy z wywiadem - opisuje dziennik.
"To bzdury. Czy byłbym na tyle niemądry, żeby się do tego przyznawać?" - zaprzeczał przebywający aktualnie w Polsce, R. Foks. Jego zdaniem zarzuty i próby zdyskwalifikowania polskiej fundacji to element wojny dyplomatycznej.
"Jesteśmy jedyną polską organizacją pozarządową działającą na Białorusi. Prowadziliśmy tam wyłącznie działalność naukową. Wiadomo, że stosunki między Polską a Białorusią są bardzo napięte. My staliśmy się ofiarami tej wojny, po prostu byliśmy pod ręką" - usłyszeli reporterzy "Expressu Bydgoskiego".
Działacze fundacji mówią wprost, że po takich oskarżeniach jak szpiegostwo po prostu boją jechać się do białoruskiego przedstawicielstwa.
W połowie sierpnia zbierze się zarząd organizacji i wówczas zapadną decyzje co do dalszych losów "Dialogu" za granicą - pisze "Express Bydgoski".(PAP)