Kiedy na początku tygodnia pojawiły się - wtedy jeszcze plotki - o wyjeździe Łukaszenki na Zachód, twierdzono, że musiał się on udać na leczenie w jednym z austriackich sanatoriów dla VIP-ów. Rzeczniczka prezydenta Natalia Pietkiewicz początkowo dementowała te domysły. Potem sama - wraz z ekipą państwowej telewizji - udała się do Austrii, by towarzyszyć głowie państwa.
Dopiero wtedy można było poznać szczegóły "zniknięcia" prezydenta. Aleksandr Łukaszenka, prawdopodobnie zły na siebie po nieudanym występie sportowym podczas nieformalnego szczytu WNP w Ałma Acie, gdzie umiejętnością jazdy na nartach przewyższał go prezydent Rosji Władimir Putin, postanowił oto podszkolić się narciarsko. Jego instruktorzy twierdzą, że jak na nowicjusza radzi sobie świetnie. (jask)