Białoruś. Niepewny los Pratasiewicza. "Oni go zabiją"
Nadal niewiele wiadomo, co dzieję się z Ramanem Pratasiewiczem, białoruskim opozycjonistą, dziennikarzem i blogerem zatrzymanym w niedzielę 23 maja w Mińsku po przymusowym lądowaniu samolotu. Pratasiewicz nie mógł spotkać się ze swoim prawnikiem, pojawiły się także niepokojące informacje, że może być torturowany przez białoruskie służby.
Adwokat zatrzymanego przez białoruskie władze Ramana Pratasiewicza poinformowała ukraińską telewizję, że nie została dopuszczona do aresztowanego - podaje PAP.
"Adwokat Inesa Ałenskaja powiedziała w programie wyemitowanym z wtorku na środę w ukraińskiej internetowej telewizji Hromadske, że rano we wtorek pojechała do aresztu śledczego nr 1 w Mińsku, gdzie według MSW przebywa Pratasiewicz, ale na miejscu odmówiono jej spotkania z nim, nie wyjaśniając przyczyn takiej decyzji" - informuje agencja.
Prawniczka przekazała, że odmowę spotkania ocenia jako "przeciwdziałanie udzieleniu pomocy prawnej". Jednocześnie złożyła skargę do naczelnika aresztu i zapewniła, że przedstawiła wszelkie wymagane dokumenty.
Zobacz także: Sasin, Dworczyk i Kamiński na celowniku KO. Kierwiński: łamanie prawa weszło im w krew
Mieszkający we Wrocławiu rodzice Pratasiewicza, w wywiadzie dla agencji AFP zaapelowali do społeczności międzynarodowej o "uratowanie syna".
"Oni go zabiją"
- Proszę, błagam, wzywam całą społeczność międzynarodową, aby go uratowała. To tylko reporter, to tylko dzieciak... (...) Proszę, uratujcie go. Oni go zabiją - mówiła Natalia Pratasiewicz.
Czytaj także: Białoruś. Pierwsze wystąpienie Łukaszenki po przejęciu samolotu. Oskarżenia wobec Polski
- Prawnik próbował się z nim (...) spotkać, ale nie mógł. Nadal nie wiemy, czy on tam jest, jaki jest jego stan, jak się czuje - mówi Dzmitry Pratasiewicz, ojciec zatrzymanego opozycjonisty.
Reżim Łukaszenki mógł torturować Pratasiewicza
Dzień po zatrzymaniu Pratasiewicza media obiegły niepokojące informacje na temat stanu zdrowia Pratasiewicza. Informowano, że opozycjonista miał poważne problemy z sercem. Doniesienia nie zostały jednak potwierdzone. Jak mówił ojciec Ramana, cytowany przez Wiktorię Bieliaszyn, dziennikarkę "Gazety Wyborczej", wiadomość o rzekomym pobycie syna w szpitalu może być fake newsem, którego celem jest zdenerwowanie rodziny.
Chwilę później białoruskie służby wypuścił nagranie, na którym Pratasiewicz przyznaje się do winy. - Ja i bliscy ludzie, którzy obejrzeli wideo, doszliśmy do wniosku, że Roma został bardzo dotkliwie pobity. Znam swojego syna bardzo dobrze. Ma złamany nos. Nie jestem chirurgiem, ale bardzo powiększyliśmy wideo, przegroda jest przesunięta, widać na niej czerń. Zęby są również wybite, jeśli przyjrzeć się uważnie. Kieł jest wykręcony, zgięty, a za nim jest dziura. Siniaki pokryte są makijażem. Twarz jest wykrzywiona, policzek opadł – powiedziała matka Ramana, Natalla Pratasiewicz cytowana przez belsat.eu.
- Po kilku godzinach od opublikowania informacji o złym stanie zdrowia Ramana dotarło do nas nagranie z aresztu, na którym mówi, że jest dobrze traktowany. Na jego twarzy widać jednak sińce, więc bardzo możliwe, że jest torturowany - opisywał dziennikarz Biełsatu Aleksiej Dzikawicki w rozmowie z Wirtualną Polską.
Represyjna władza Białorusi pokaże to, co dla niej jest wygodne
O tym, że nie ma żadnych informacji na temat losów Pratasiewicza mówił też w rozmowie z WP Aleś Zarembiuk z Białoruskiego Domu.
- I nie będzie żadnych informacji z wyjątkiem tych, które przekaże represyjna władza. A ta pokaże tylko to, co będzie dla niej wygodne – powiedział.
Białoruski opozycjonista dodał, że Raman z pewnością był torturowany i istnieje poważna obawa o jego życie. Jednocześnie przypomniał, że dziś (środa 26 maja) ma się odbyć pogrzeb Witolda Aszuraka, który miał zostać zamordowany w kolonii karnej .
- Na ten pogrzeb przyjdą setki ludzi, mimo iż wiedzą, że to pochówek opozycjonisty. Naród jest zjednoczony. Naród nienawidzi władzy Łukaszenki – podkreślił Zarembiuk.