Bezdomne zwierzęta na zimę wrócą na ulicę?
Został jeszcze tylko miesiąc do momentu, w którym ma przestać istnieć schronisko dla zwierząt w Swarzędzu, prowadzone od lat przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Urzędnicy z niecierpliwością czekają na ten dzień. Uważają, że rozwiązany zostanie problem, z którym zmagał się Swarzędz. Oburzeni są jednak przedstawiciele organizacji działających na rzecz zwierząt, którzy twierdzą, że czworonogom wcale nie jest tam źle, a przepisy są dostosowywane przez urzędników do sytuacji. Psów w schronisku jest coraz mniej, ale na pewno nie uda się dla wszystkich znaleźć domu.
- Zdjęliśmy już nawet szyld, że to schronisko, a powiesiliśmy inny, że to siedziba towarzystwa – mówi Stefania Kozłowska, prezes TOZ w Poznaniu. Powiatowy Lekarz Weterynarii kilka miesięcy temu podjął decyzję o likwidacji schroniska, m.in. ze względu na złe warunki, w jakich przebywają czworonogi. – Liczba psów w schronisku się zmniejsza, ale są małe szanse, by wszystkie zniknęły do końca grudnia – mówi Ireneusz Sobiak, powiatowy lekarz weterynarii. – Gdy pod koniec września przedłużałem decyzję o likwidacji, w Swarzędzu były 203 psy. Po dwóch miesiącach liczba ta zmniejszyła się o ponad 30. Niestety, ale w takim tempie nie ma szans, by schronisko opustoszało do 31 grudnia.
Co jeśli nie uda się zlikwidować placówki? Zacznie się od upomnienia. A w przypadku dalszego niestosowania się do decyzji PLW, cała sytuacja może się skończyć nawet kilkoma tysiącami złotych kary.
– Od tego jeszcze można się odwołać – mówi Kozłowska i tłumaczy, że przez lata placówka rozwiązywała problem bezpańskich psów, świadcząc usługę dla kilku gmin, które za to płaciły. Równolegle też prowadziła starania, by powstało schronisko międzygminne, wzorowane na zachodnioeuropejskich. – Przedsięwzięcie to traktowane jest jednak w kategoriach komercyjnych, a nie dobra społecznego – podkreśla S. Kozłowska. – Po piśmie, jakie wystosował Powiatowy Lekarz Weterynarii, gminy już nie przekazują nam zwierząt. Przez to nie mamy też pieniędzy: na prąd, wodę, telefon. A przecież pieniądze te wykorzystywaliśmy przede wszystkim na opiekę lekarską nad zwierzętami, bo wszystkie były szczepione i sterylizowane.
– Nie pozwalamy ruszyć psów, dopóki nie powstanie inne schronisko, którego budowa jest planowana od 10 lat – napisali w apelu Alina Kasprowicz z Fundacji „Zwierzęta i my” oraz Jurek Duszyński z „Pomoc Ludziom i Zwierzętom”. – „Na papierze” jest wyznaczony teren pod ten obiekt. Gdzie mają iść psy? Na ten papier czy na ten pusty teren? Schronisko w Swarzędzu daje ochronę i przygarnia te psy, które nie mają gdzie się podziać. Parę dni temu byliśmy w schronisku. Wszystkie psy były dobrze utrzymane, spokojne, ufne, miały nowe, wygodne budy i boksy, utrzymane w czystości. Wszędzie była woda do picia i jedzenie. Ogłoszenie likwidacji musi się wiązać z możliwością przeniesienia ok. 200 psów, do równie dobrych warunków. Jeśli nie ma innego schroniska, co kryje się pod słowem likwidacja? – pytają.
Jak twierdzą władze gminy Swarzędz, im również zależy na szybkiej likwidacji schroniska, do którego jeszcze przed rokiem trafiały psy z jej terenu. Po wydaniu decyzji przez PLW, zaczęła ona odstawiać bezdomne czworonogi do innych placówek. Na takie rozwiązanie nie zdecydowały się jednak inne gminy. A psy z ich terenu, wbrew decyzji o likwidacji, wciąż trafiały do Swarzędza.
– Zamknięcie schroniska jest ważne nie tylko dla gminy, ale także dla wielu okolicznych mieszkańców – podkreśla Adam Trawiński, zastępca burmistrza gminy Swarzędz. – Wielokrotnie apelowaliśmy do władz placówki o zmniejszenie liczby zwierząt, jednak nasze prośby ignorowano. Nowe psy przywożono bez względu na ilość wolnego miejsca, nawet po wydaniu decyzji o likwidacji. Dlatego mamy nadzieję, że problem wkrótce zostanie rozwiązany.
Polecamy w internetowym wydaniu: Stróżyńskiego - Przez rondo stoi woda w piwnicy