Berlusconi: seks-skandale? nie mam za co przepraszać
Premier Włoch Silvio Berlusconi oświadczył, że "nie ma za co przepraszać" w związku ze skandalami seksualnymi wokół swojej osoby i że nie boi się szantażu.
07.08.2009 18:15
72-letni premier, którego reputację nadszarpnęły rewelacje na temat jego intymnych kontaktów z kobietami i przyjęć w towarzystwie prostytutek, oświadczył, że osoby rozpowszechniające podobne historie to "anty-Włosi, którzy powinni się wstydzić".
Na przedwakacyjnej konferencji prasowej Berlusconi nie wykazał cienia skruchy i chwalił się sukcesami odniesionymi w ciągu pierwszych 14 miesięcy urzędowania. Podkreślał swoje zasługi na polu dyplomatycznym, a nawet oznajmił, że wykazał się w pewnej sprawie "geniuszem".
Powołując się na zamówiony przez siebie sondaż podkreślił, że cieszy się poparciem 68,2% Włochów, "co jest absolutnym rekordem w zachodnich demokracjach". Według najnowszego sondażu opublikowanego w prasie, Berlusconiego popiera 49% ankietowanych.
- Nikt nie może mnie szantażować i nie mam trupów w szafie. Nie mam za co przepraszać w życiu prywatnym, nawet własnej rodziny - powiedział.
Żona Berlusconiego Veronica Lario powiedziała w maju, że chce się rozwieść z Berlusconim z powodu jego związku z nastolatką z Neapolu, której podarował na urodziny naszyjnik za 6 tys. euro. Wkrótce potem pojawiły się doniesienia o tym, że w domu Berlusconiego nocowały osoby do towarzystwa, a także o obietnicach stanowiska w Parlamencie Europejskim dla utrzymującej z premierem zażyłe kontakty luksusowej call girl Patrizii D'Addario.
Berlusconi odrzucił także oskarżenia o męski szowinizm. - Prasa zagraniczna pisała, że nienawidzę kobiet. Tymczasem jeśli coś uwielbiam, są to właśnie kobiety - oświadczył.