Berlusconi oskarża sędziów o uprawianie polityki
Premier Włoch Silvio Berlusconi wywołał burzę, oskarżając w środę sędziów Sądu Kasacyjnego o uprawianie polityki. Dowodem tego - jak twierdzi - jest odrzucenie wniosku o przeniesienie spraw, w które jest zamieszany, do innego sądu. Oświadczenie premiera jego przeciwnicy uznali za przejaw dyktatury.
29.01.2003 18:31
Zdaniem Berlusconiego, 10 lat temu władza sądownicza "narzuciła przestraszonym i ulegającym wpływom deputowanym zmiany konstytucyjne, oddające w jej ręce możliwość podejmowania decyzji należących do wyborców".
Berlusconi powiedział również, że dla dobra Włoch "trzeba zmienić sytuację", w której "sprawowana arbitralnie przez kastę sądowniczą władza jest wykorzystywana przeciwko rządowi". Oświadczył, że sędziowie i prokuratorzy to "lewicowi jakobini", którzy oskarżając premiera otwarcie wysuwają zarzuty przeciwko jego rządowi.
W telewizyjnym wystąpieniu, przesłanym do redakcji sieci publicznej RAI i prywatnej (należącej do Berlusconiego) sieci Mediaset, premier zwrócił również uwagę, że "władza należy do ludu i do jego reprezentantów, a nie do tych, którzy w wyniku konkursu założyli sędziowską czy prokuratorską togę". Podkreślił w ten sposób znaczenie mandatu udzielonego mu w wyborach w maju 2001 roku i zamiar pozostania na stanowisku pomimo niekorzystnych dla niego decyzji sądu.
Berlusconi już wielokrotnie określał sąd w Mediolanie jako "czerwony" i otwarcie mówił o lewicowych poglądach politycznych pracujących w nim przedstawicieli organów wymiaru sprawiedliwości. Nigdy dotąd jednak takie wypowiedzi nie miały cech oficjalnych deklaracji z urzędu.
We Włoszech sędziowie i oskarżyciele mogą pełnić swe funkcje alternatywnie: w jednej sprawie występując jako wydający orzeczenie, a w innej jako oskarżyciele. I to do tej właśnie grupy odniósł się Berlusconi, mówiąc o władzy sądowniczej.
Sąd Kasacyjny odrzucił we wtorek wniosek premiera o przeniesienie dwóch procesów, w których jest on jednym z oskarżonych, z Mediolanu do innego miasta, co pozwoliłoby na ich odroczenie do czasu rozpatrzenia akt przez nowych orzekających. Wydłużenie czasu postępowania zwiększyłoby szanse na umorzenie sprawy z powodu przedawnienia.
Premier wystąpił o przeniesienie spraw, argumentując, że sąd w Mediolanie, który jest szczególnie narażony na ekspozycję w mediach, może wydać stronniczy wyrok. Berlusconi powołał się też na nieprzychylne wobec niego nastawienie sędziów i prokuratorów z Mediolanu.
Sąd w Mediolanie orzekał w większości spraw o korupcję i nadużycia, które wdrożono we Włoszech na fali ujawniania przestępstw o charakterze finansowym, popełnianych przez polityków na początku lat dziewięćdziesiątych.
Określana jako "Akcja czyste ręce" seria procesów, w których oskarżonymi byli przywódcy chadecji, partii socjalistycznych i innych ugrupowań z koalicji rządzącej przez 50 lat Włochami, doprowadziły do załamania włoskiego systemu politycznego i rozpadu wielu ugrupowań. Ułatwiło to dojście do władzy postkomunistycznej lewicy, dziś będącej w opozycji do centroprawicowej koalicji Berlusconiego.
Prokuratura w Mediolanie zarzuca Berlusconiemu, że w 1985 roku przekupił rzymskich sędziów, wpływając na decyzję o prywatyzacji sieci supermarketów SME, należącej do państwowego koncernu IRI. Prezesem IRI był wówczas obecny przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi.
Przeciwko premierowi w sądzie w Mediolanie toczy się również proces o skorzystanie z dokonanego w 1991 roku przekupstwa tych samych sędziów, orzekających z kolei w sprawie o sprzedaż udziałów w wydawnictwie Mondadori, a także proces o sfałszowanie bilansu koncernu Finivest, będącego własnością Berlusconiego i jego najbliższej rodziny. W skład tego koncernu wchodzi sieć telewizyjna Mediaset. (mag)