Berlusconi: moja rezydencja to nie harem
Były premier Włoch Silvio Berlusconi zeznał przed sądem w Mediolanie, że zdjęcia przedstawiające jego rezydencję na Sardynii i obecne tam osoby mylnie wskazywały, jakoby istniał tam harem. Proces dotyczy zdjęć opublikowanych przez pismo "Oggi".
09.12.2011 | aktual.: 09.12.2011 15:39
Były szef rządu zeznawał na procesie wytoczonym byłemu redaktorowi naczelnemu popularnego magazynu plotkarskiego Pino Belleriemu, który w 2007 roku zamieścił na tych łamach fotografie wykonane przez paparazzo Antonello Zappadu, a przedstawiające posiadłość Berlusconiego Villa Certosa na Szmaragdowym Wybrzeżu. Na zdjęciach widać między innymi młode kobiety w otoczeniu ówczesnego premiera.
- To normalne zdjęcia, ale zostały zaprezentowane jako harem Berlusconiego, co jest sprzeczne z rzeczywistością - oświadczył były szef rządu na procesie. I wyjaśnił: "To było pięć osób przy mnie na zbiorowej fotografii, jakie robię zawsze".
Berlusconi tłumaczył także przed sądem, dlaczego na zdjęciach trzyma młode kobiety za ręce. - Mam zwyczaj brać moich gości za ręce, to dla mnie normalne zachowanie - oświadczył. Zarzucił również pismu, że celowo nie zamieściło fotografii, na których było widać innych mężczyzn, bo - jak stwierdził - ich autor chciał je "wystawić na sprzedaż".
Ponadto Berlusconi wyraził przekonanie, że aby wykonać takie zdjęcia jego rezydencji, trzeba było wejść na jej teren. To zaś oznacza zakłócenie miru domowego w przypadku posiadłości, w której - jak przypomniał - podejmował wielu ważnych politycznych przywódców.
Były premier i magnat telewizyjny szczegółowo opisał Villa Certosa mówiąc, że na jej terenie znajduje się pizzeria, lodziarnia i lunapark oraz "cudowny park" z licznymi niezwykłymi okazami roślinności.