ŚwiatBerlińska wystawa o polskich robotnikach przymusowych

Berlińska wystawa o polskich robotnikach przymusowych

Losy polskich robotników niewolniczych i
przymusowych w czasie II wojny światowej są tematem wystawy
zorganizowanej na terenie przekształconego w ośrodek pamięci i
dokumentacji byłego nazistowskiego obozu dla zagranicznych
więźniów w dzielnicy Berlina Schoeneweide.

W uroczystym otwarciu ekspozycji w siedzibie władz Berlina, Czerwonym Ratuszu, uczestniczyli sekretarz stanu w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych Paweł Kowal oraz reprezentujący burmistrza stolicy Niemiec sekretarz stanu ds. kultury Andre Schmitz. Obecna była grupa byłych polskich więźniów obozów koncentracyjnych. Jeden z nich, więzień Sachsenhausen Józef Kuźba, opowiadał o swoich obozowych przeżyciach.

Niemiecką wersję pokazywanej dotychczas w Polsce wystawy "Zachować pamięć" przygotowały polska Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie oraz niemiecka fundacja "Topografia terroru".

Schmitz określił wprowadzony w Trzeciej Rzeszy system pracy mianem "największego systemu pracy przymusowej od czasów średniowiecza", w którym uczestniczyło dwanaście milionów obcokrajowców, w tym trzy miliony Polaków. Dwa i pół miliona robotników nie przeżyło niewolniczej pracy - podkreślił Schmitz. Polacy byli pierwszymi ofiarami wojny i przymusowej pracy - dodał.

Kowal podkreślił, że wystawa rozpoczyna się w przeddzień 62. rocznicy zakończenia wojny i upadku III Rzeszy. Berlin jest "skarbnicą pamięci o tragicznych wątkach polsko-niemieckiej historii" - mówił. Prawda o najważniejszych wydarzeniach powinna przetrwać i zachować się w pamięci współcześnie żyjących i przyszłych pokoleń- uważa wiceminister. Jego zdaniem takie inicjatywy jak wystawa o przymusowych robotnikach zmierzają do tego, "byśmy nie zapomnieli o naszej wspólnej historii". Zaapelował do niemieckich instytucji o dalsze wspieranie poszkodowanych przez III Rzeszę.

Przedstawiciel MSZ ds. współpracy polsko-niemieckiej Mariusz Muszyński uznał wystawę ukazującą cierpienia robotników przymusowych, jakich doznali ponad 60 lat temu, za "symboliczne przywrócenie im zabranej wówczas godności". To dowód naszej dla nich pamięci - dodał.

Muszyński zapewnił, że Polacy nie przypominają tego strasznego okresu po to, by utrzymywać w kolejnych pokoleniach Niemców poczucie winy. Nie przypominają go też z niechęci czy też negatywnych emocji. Nie chcą też go instrumentalizować. Wręcz przeciwnie, Polacy wielokrotnie pokazali, że wybaczyli swoim prześladowcom - powiedział Muszyński.

Przewodniczący fundacji "Topografia terroru" Andreas Nachama uznał wystawę za "wzruszającą". Podkreślił, że wiedza o robotnikach przymusowych była w społeczeństwie niemieckim do niedawna znikoma. Jak zaznaczył, praca przymusowa odbywała się "na oczach wszystkich". W lecie 1944 roku mieszkańcy okolicznych domów siedzieli rano na swoich balkonach i rozbijając na śniadanie skorupkę jajka na miękko patrzyli z góry na robotników przymusowych - mówił historyk.

Nachama podkreślił, że wystawa pokazuje "polski punkt widzenia", wyróżnia się emocjonalnym podejściem i autentycznością. Autorzy pokazali zdjęcia, dokumenty i przedmioty osobiste Polaków wywiezionych w latach 1939-1945 do Trzeciej Rzeszy lub zmuszanych do pracy na terenie okupowanej Polski. Osobne plansze poświęcono sytuacji dzieci i kobiet pod niemiecką okupacją, wysiedleniom Polaków z terenów przyłączonych w 1939 r. do Trzeciej Rzeszy, germanizacji polskich dzieci.

Nie zapomniano o osobach udzielających pomocy prześladowanym Polakom i Żydom, w tym Irenie Sendlerowej i Janie Karskim. Wyczerpujące opisy eksponatów mają ułatwić Niemcom, przede wszystkim niemieckiej młodzieży, zrozumienie wojennych realiów. O losach poszkodowanych informują ponadto filmy.

Obóz w Schoeneweide był jednym z ok. 3000 miejsc w Berlinie i okolicach, gdzie w czasie wojny przetrzymywano robotników przymusowych. Od sierpnia 2006 roku służy jako muzeum. Dysponuje też biblioteką i archiwum. Co miesiąc odwiedza to miejsce około 400 osób.

Wystawa "Zachować pamięć" będzie czynna w Berlinie do połowy października. Następnie ma być pokazywana w innych niemieckich miastach. Paweł Kowal rozpoczął swoją wizytę w Berlinie od spotkania z polską i niemiecką młodzieżą. W południe dyskutował z młodzieżą z klas przedmaturalnych z Krakowa i Berlina. Uczniowie pytali polityka o ocenę stosunków polsko-niemieckich, migrację młodych Polaków, reakcję polskiej dyplomacji na krytyczne wobec Polski doniesienia zagranicznej prasy, roszczenia niemieckich wysiedleńców oraz stanowisko Polski wobec konstytucji Unii Europejskiej. Dyskusję przygotowała Polsko-Niemiecka Wymiana Młodzieży, placówka, która w minionych 15 latach umożliwiła osobiste kontakty między 1,6 mln młodych Polaków i Niemców.

Kowal polemizował z oceną jednego z polskich uczniów, iż stosunki polsko-niemieckie uległy po wstąpieniu Polski do UE pogorszeniu. Nabraliśmy odwagi, by mówić również o trudnych tematach - tłumaczył wiceminister, dodając, że na początku lat 90. panowała "polityczna poprawność", utrudniająca poruszanie drażliwych spraw. Obecnie stosunki te zostały "lepiej zdefiniowane" - zaznaczył.

Za niebezpieczne, wymagające przeciwdziałań "prawnych, psychologicznych i politycznych" uznał Kowal roszczenia wysuwane przez Powiernictwo Pruskie wobec Polski. Polski rząd zmuszony jest do korzystania ze wszystkich możliwych środków, by roszczenia nie stały się normą - podkreślił. Nawiązując do wyjazdów Polaków za granicę, Kowal apelował, by widzieć także pozytywne aspekty migracji. Musimy pomagać tym Polakom, którzy są za granicą, i stwarzać takie warunki w kraju, by chcieli wracać - wyjaśnił.

Wiceminister spotkał się też z przedstawicielami niemieckiej Polonii. Tematem rozmowy była m.in. nauka języka polskiego i religii.

Jacek Lepiarz

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)