Niemiecka prasa: Polska użyła "wybuchowego argumentu"
Niedawne wystąpienie Mateusza Morawieckiego w Heidelbergu pokazało, jak trudne będzie w przyszłości pogodzenie różnych interesów państw narodowych w UE. Czy należy prawić kazania moralne Chińczykom?
26.03.2023 | aktual.: 26.03.2023 18:24
Komentator "Berliner Zeitung" Tomasz Kurianowicz określił przemówienie wygłoszone przez premiera Mateusza Morawieckiego tydzień temu w Heidelbergu mianem "symptomatycznego" i wyraził zdziwienie, że nie zostało ono na Zachodzie, przede wszystkim w Niemczech, zauważone, pomimo iż "miało coś w sobie".
Premier Polski wykorzystał okazję do udzielenia Niemcom "w sposób akcentujący pewność siebie" ostrej reprymendy. Morawiecki krytykował niemiecką zależność od kopalnych źródeł energii z Rosji i przypomniał, że Polska ostrzegała przed tym uzależnieniem. Cenę za to płaci teraz cała UE – czytamy w gazecie. Komentarz ukazał się w niedzielę (26.3.2023) w portalu stołecznego dziennika.
Moralna wyższość Polski
Zainteresowanie komentatora wzbudził fakt, że Morawiecki wykorzystał obecną "moralną wyższość" nad Niemcami do próby przekonania ich o "etycznej słuszności także innych argumentów". Celem premiera było uwypuklenie znaczenia państwa narodowego i odrzucenie europejskich interwencji w kwestie dotyczące praworządności w Polsce – tłumaczy Kurianowicz.
Państwo narodowe jest gwarantem tożsamości – czytuje Morawieckiego komentator. Premier chciał zaznaczyć, że UE, a przede wszystkim Niemcy nie mogą kwestionować "narodowej państwowości" krajów członkowskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odnosząc się do Rosji, Morawiecki użył "wybuchowego argumentu", który Niemcy usłyszeli prawdopodobnie po raz pierwszy – pisze Kurianowicz. Premier RP przypomniał, że Rosja kwestionuje narodową państwowość Ukrainy i chce za pomocą tej fikcyjnej interpretacji włączyć Ukrainę do "ruskiego miru".
"Biurokratyczna autokracja" Brukseli?
Zdaniem komentatora Morawiecki zasygnalizował w ten sposób, że UE prowadzi podobną politykę wobec krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich (w oryginale wschodnioeuropejskich. W terminologii niemieckiej mianem wschodnioeuropejskich określa się wszystkie kraje położone na wschód o Niemiec – red.).
Zdaniem premiera Bruksela narusza tym samym poczucie świadomości tych krajów, a UE zmierza w kierunku "biurokratycznej autokracji". Morawiecki ostrzegł, że "glajchszaltowanie" i urawniłowka są "drogą donikąd".
Szef polskiego rządu odrzucił krytykę polskiego wymiaru sprawiedliwości i zarzucił UE mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski. Niemiecką "Zeitenwende" uznał za deklarację bez pokrycia. Zarzucił niemieckiemu rządowi, że przygotowuje się do tego, aby po zakończeniu wojny powrócić do interesów z Rosją – wylicza Kurianowicz najważniejsze jego zdaniem punkty przemówienia polskiego premiera.
Pomimo tego, że argumenty polskiego polityka były polaryzujące, człowiek łapie się na tym, że w poszczególnych punktach przyznawał mu rację – ocenia komentator. "Faktem jest, że Polska ostrzegała przed Rosją. Nie można też zaprzeczyć, że wielu obywateli UE sprzeciwia się scentralizowanej Unii" – czytamy w "Berliner Zeitung".
Słuszne jest także to, że polskie stanowisko nie jest traktowane poważnie. "Ci, który wspierają Ukrainę, widzą obecnie w Polsce pochodnię wolności, podczas gdy przed wojną uważali ją za dyktaturę zbudowaną według wzorów putinowskiej Rosji. Można zrozumieć, że Polacy sceptycznie oceniają nową niemiecką miłość do Polski" – pisze Kurianowicz.
Spór o relacje z Azją
"Nacechowane pewnością siebie przemówienie Morawieckiego pokazuje, jak trudno będzie UE w przyszłości uwzględniać różnorodne interesy państw narodowych" – zaznaczył w konkluzji komentator "Berliner Zeitung". Jego zdaniem spór o relacje z Azją, przede wszystkim z Chinami, będzie wielkim wyzwaniem dla UE.
Morawiecki miał rację mówiąc, że UE będzie silna tylko wtedy, jeżeli zachowa status "ekonomicznej klasy średniej". Ale jak ma się to ziścić, jeśli odwraca się od rynków azjatyckich, a Chińczykom prawi się moralne kazania – "podobne do tych ze strony Niemiec pod adresem Polski?". Na to pytanie Morawiecki nie udzielił odpowiedzi – podsumował Kurianowicz.
Autor: Jacek Lepiarz / Deutsche Welle