PolitykaBen Carson, nowy lider Republikanów. To następny prezydent USA?

Ben Carson, nowy lider Republikanów. To następny prezydent USA?

Zgodnie z nadziejami i przepowiedniami republikańskiego establishmentu, kontrowersyjny miliarder Donald Trump nie jest już liderem partyjnego wyścigu o prezydenturę w USA. Jednak nowy lider, czarnoskóry chirurg Ben Carson jest nie mniej ekscentrycznym politykiem. Przemawia za nim prawdziwie hollywoodzka biografia i pogarda dla politycznej poprawności.

Oskar Górzyński

Doktor Benjamin Carson nie wygląda jak amerykański polityk. Podczas przemówień mówi dość cicho, mało energicznie, a nawet monotonnie, sprawiając wrażenie, że przy pulpicie nie czuje się do końca swobodnie. Co równie nietypowe dla polityka, sprawia również wrażenie skromnego - jest to zresztą bodaj najczęściej używany przymiotnik, którym określa Carsona amerykańska prasa. Krótko mówiąc, pod względem temperamentu, medialności i pewności siebie ten czarnoskóry, emerytowany neurochirurg jest dokładnym przeciwieństwem Donalda Trumpa, dotychczasowego lidera wyścigu o republikańską nominację na prezydenta Stanów Zjednoczonych. A jednak to niepozorny Carson, a nie bombastyczny Trump jest teraz nowym bożyszczem konserwatywnych wyborców i aktualnym liderem sondaży.

Przyćmił Obamę

Ben Carson nie wygląda na polityka, bo został nim dopiero kilka miesięcy temu, gdy po namowach swoich zwolenników i bliskich, a przede wszystkim - jak twierdzi - za namową Boga - ogłosił, że będzie ubiegał się o nominację Partii Republikańskiej w wyścigu o fotel prezydenta USA. Wcześniej był neurochirurgiem i dyrektorem szpitala Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w stanie Maryland. W swojej profesji zyskał ogromne sukcesy i światową sławę, przede wszystkim ze względu na przeprowadzoną przez niego 22-godzinną operację rozdzielenia bliźniąt syjamskich złączonych głowami. Sławę polityczną zyskał natomiast w 2013 roku, gdy swoim wystąpieniem podczas Narodowego Śniadania Modlitewnego - corocznej konferencji gromadzącej amerykańskie elity polityki i biznesu - przyćmił prezydenta Obamę. Ostrzegał wówczas, że "moralny rozkład" i "fiskalna nieodpowiedzialność" Ameryki może sprawić, że Stany podzielą los starożytnego Rzymu. Zalecał również, by pracując nad reformą systemu podatkowego rządzący brali przykład z Biblii i
przykazanej przez Boga dziesięciny (a więc podatku liniowego). Przemówienie Carsona, choć długie i wygłoszone charakterystycznie przyciszonym tonem, zrobiło na prawej stronie sceny politycznej takie wrażenie, że już wtedy konserwatywny "Wall Street Journal" błagał go na swoich łamach, by wystartował w wyścigu o prezydenturę.

Dwa lata później życzenie dziennika się spełniło. Mało tego, Carson ma niemałe szanse na zdobycie partyjnej nominacji i zmierzenie się w walce o prezydenturę z Hillary Clinton. Po czterech miesiącach niepodzielnej sondażowej hegemonii Donalda Trumpa, dziś większość badań opinii publicznej daje pierwsze miejsce Carsonowi. Co równie ważne, Carson przewodzi także w stanie Iowa, miejscu pierwszego głosowania w republikańskich prawyborach, które tradycyjnie ma bardzo duży wpływ na przebieg kampanii. Skąd ta popularność czarnoskórego doktora?

Mimo że Trumpa i Carsona dzieli przepaść jeśli chodzi o styl i temperament, pod wieloma względami są do siebie bardzo podobni. Przede wszystkim, obaj są partyjnymi outsiderami i nie wahają się tego podkreślać.

- Nigdy nie będę politykiem. Nie będę słuchać tych, którzy już są w polityce, bo sam się stanę tacy jak oni. Nie będę startował jako "tradycyjny" kandydat - zapowiadał przed startem kampanii Carson - i słowa dotrzymał. Podobnie jak Trump, Carson chlubi się pogardą dla politycznej poprawności, podkreślając to niemal w każdej swojej wypowiedzi. Nie są to puste słowa. Mimo mało efektownego, profesorskiego tonu były chirurg nie stroni od kontrowersyjnych, czasem wręcz szokujących wypowiedzi, czym - znów, podobnie jak nowojorski miliarder - budzi grozę wśród umiarkowanego partyjnego establishmentu. Niepozorny kandydat na swoim koncie ma już porównanie programu państwowych ubezpieczeń medycznych Obamacare do niewolnictwa, oraz amerykańskiego urzędu skarbowego (IRS) do Gestapo.

Hitlerowskie Niemcy są zresztą dla Carsona ulubionym przedmiotem analogii. W ostatniej debacie republikańskich kandydatów stwierdził np., że Hitler nie byłby w stanie zamordować 6 milionów Żydów, gdyby mieli oni prawo do posiadania broni. Innym razem, porównał obecną sytuację w Ameryce do Niemiec pod rządami nazistów.

- Nasze społeczeństwo bardzo przypomina to w nazistowskich Niemczech. Wiem, że nie powinienem mówić o nazistowskich Niemczech, ale nie obchodzi mnie polityczna poprawność. Tam państwo używało narzędzi, aby zastraszyć ludność. Dziś żyjemy w społeczeństwie, gdzie ludzie boją się mówić to, co naprawdę myślą - powiedział w wywiadzie z prawicowym portalem Breibart.

Carson tych rzeczy mówić się nie boi - i na tym korzysta.

- Nie jestem wielkim fanem Carsona, ale trzeba przyznać, że jego przekaz i osoba przemawia do wielu naszych wyborców, którzy widzą w nim polityka, który nie boi się mówić tego, co myśli, nawet jeśli tego "nie wypada". Te wypowiedzi oddają po prostu to, co myśli znaczna część elektoratu - mówi Thomas, działacz Republikanów w stanie Wirginia. - Tylko że w ostatecznym rozrachunku to działa na niekorzyść naszej partii, bo w starciu z Clinton zadecydują głosy centrum, a nie twardego elektoratu.

To jednak tylko część fenomenu Carsona. Być może jeszcze ważniejszym czynnikiem przyciągającym wyborców jest jego osobista historia i osobowość. Jego biografia jest bowiem idealnym przykładem spełnienia "amerykańskiego snu" i niezwykłej kariery mimo niezwykle niesprzyjających warunków. Dorastał w slumsach Detroit wychowywany, podobnie jak wielu swoich czarnoskórych rówieśników, przez samotną, nastoletnią matkę, która swoją edukację zakończyła po trzech klasach szkoły podstawowej. Przez długi czas miewał też problemy w szkole - zarówno z dyscypliną jak i nauką. Jednak dzięki ciężkiej pracy i samozaparciu zdołał odmienić swój los, kończąc szkołę średnią na czele swojej klasy, by po ukończeniu prestiżowego uniwersytetu Yale, stać się w końcu światowej sławy neurochirurgiem. Nic dziwnego, że historia Carsona stała się później tematem popularnego telewizyjnego filmu z Cubą Goldingiem Jr. w roli głównej.

Wyborców urzeka też swoim niepozornym, niezwykłym jak na polityka stylem i skromną osobowością. Każdy swój sukces przypisuje Bogu i nie ma oporów przed mówieniem o swojej wierze. Jeszcze przed decyzją o starcie w prawyborach powiedział, że skłonić do kandydowania może go tylko Stwórca i to tylko jeśli "weźmie go ostro za kołnierz". Potem przyznał, że "czuł palce Boga" popychające go do startu.

Podczas wystąpień i dyskusji nigdy się nie unosi, spokojnie wykłada swoje racje i pozostaje niewzruszony nawet w obliczu niewybrednych uwag rzucanych np. przez Donalda Trumpa. Co więcej, w czasie jednej z debat dokonał rzeczy niemal niespotykanej w polityce: odpowiadając na pytanie o swój plan ubezpieczeń społecznych, przyznał się, że jego poprzednie propozycje były po prostu błędne i że po rozmowie z ekspertami zmienił w tej sprawie swoje zdanie.

- To bardzo inteligentny człowiek, chrześcijanin o dobrym sercu - mówi WP Ginny Pinto, zwolenniczka Carsona z Wirginii. - Chciałabym tylko, by mówił z większym autorytetem i przekonaniem, tak aby był bardziej przekonujący dla innych - przyznaje.

Według Bena Domenecha, publicysty prawicowego pisma "The Federalist" kandydatura Carsona i jej popularność stanowi ponadto przełamanie stereotypów dotyczących republikańskich wyborców.

- Konserwatyści są przyzwyczajeni do ciągłego wysłuchiwania, że są rasistami, oszołomami i że nie są zbyt inteligentni. Tymczasem tożsamość Carsona, jego rasa, wiara i inteligencja pozwalają im na zaprzeczenie negatywnych idei tego, kim są Republikanie - stwierdził Domenech w rozmowie z CNN.

Czy to wystarczy, by uzyskać partyjną nominację? Historia poprzednich kampanii prezydenckich pokazuje, że elektorat potrafi być kapryśny, a liderzy wyścigu mogą zmieniać się wielokrotnie i ostatni rzeczywiście mogą zostać pierwszymi. Na pewno nominacji Carsona nie chce republikański establishment, który po niemrawej kampanii Jeba Busha liczy teraz na potomka kubańskich imigrantów, senatora Marco Rubio z Florydy. Problem w tym, że znaczna część prawicowego elektoratu ma już dość tradycyjnych polityków reprezentujących główny nurt i oczekuje nominacji kogoś spoza układu. Tymczasem to Carson, a nie Trump, którego 15 minut sławy wydaje się mijać, ma największe szanse by stać się ich faworytem. Jeśli zdobędzie nominację, ma sporą szansę, by zostać prezydentem. Ostatnio opublikowany sondaż uniwersytetu Quinnipiac pokazuje, że mając wybór pomiędzy nim, a Hillary Clinton, na Carsona głosować chciałoby 50 proc. wyborców, podczas gdy na byłą pierwszą damę jedynie 40 procent.

**Zobacz również: Donald Trump zdradza swoją największą słabość podczas debaty

**

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (99)