Belka o tegorocznym budżecie
Minister finansów Marek Belka (PAP)
Rząd zajmie się we wtorek projektem drugiej nowelizacji tegorocznego budżetu. Deficyt budżetowy ma być zwiększony o około 4 mld złotych, resort finansów uznał bowiem, że wpływy do budżetu będą o około 2 mld złotych mniejsze niż zakładał w lipcu poprzedni rząd.
27.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Projekt nie przewiduje wprowadzenia podatku importowego, czego domaga się PSL.
Minister Marek Belka powiedział we wtorek w Polskim Radiu, że za podatek importowy zapłaciliby przede wszystkim polscy przedsiębiorcy, ponieważ taki podatek oznaczałby wzrost kosztów produkcji. Przypomniał, że 80% naszego importu to import inwestycyjny i zaopatrzeniowy.
Nie ma eksportera, który nie importowałby komponentów do produkcji, a więc podatek importowy, byłby dla niego podatkiem antyeksportowym - powiedział minister Belka.
Dodał jednak, że można znaleźć dziedziny gospodarki niezależne od importu i tam taki podatek mógłby na krótką metę - jak to określił minister - zadziałać w dobrym kierunku.
Odnosząc się do planowanego podwyższenia VAT w budownictwie Marek Belka podkreślił, że budżet, który rząd złożył do parlamentu jest budżetem, który obniża zarówno wydatki państwa, jak i podatki na około 14 mld zł.
Wyjaśnił, że oznacza to, że w stosunku do budżetu poprzedniego rządu, ten budżet obniża zakres fiskalizmu państwa w bezprecedensowym stopniu, o blisko 2% PKB.
Minister Belka spodziewa się, że Rada Polityki Pieniężnej, która we wtorek rozpoczyna comiesięczne, dwudniowe posiedzenie, dokona kolejnej obniżki stóp procentowych, ponieważ - według niego - mamy do czynienia z osłabioną koniukturą gospodarczą i znacznym spadkiem inflacji.
Polska staje się krajem deflacji, a nie inflacji - podkreślił minister finansów. Dodał, że dla wzrostu gospodarczego w Polsce największą przeszkodą była kombinacja polityki pieniężnej i fiskalnej - chaos w finansach, bezładne cięcia, ciągłe konieczności nowelizacji i za ostra polityka pieniężna.
Doprowadziło to do tego, że stopy procentowe są bardzo wysokie, a złotówka wzmacnia się znacznie bardziej niż by to wynikało z tzw. fundamentów gospodarczych. (mk)