Belka: jest większość dla konstruktywnego wotum nieufności
Głosowania nad wnioskami o samorozwiązanie
Sejmu pokazały, że jest większość dla przeprowadzenia
konstruktywnego wotum nieufności - uważa premier Marek Belka.
Szef rządu odpowiedział w ten sposób na pytanie dziennikarzy o ocenę pomysłu PSL w sprawie powołanie tzw. rządu technicznego.
Według koncepcji PSL, nowy rząd miałby powstać na zasadzie szerokiego porozumienia wszystkich ugrupowań politycznych, klubów i kół parlamentarnych. Stronnictwo chce, aby premierem i ministrami tego rządu nie były pierwszoplanowe osoby ze świata polityki. Pozytywnie do projektu PSL odniosła się na razie Samoobrona.
Żeby zainstalować jakikolwiek nowy rząd - i obojętnie jak go nazwiemy: techniczny, fizyczny czy informatyczny - trzeba najpierw obalić rząd istniejący. Możliwe jest to poprzez zgłoszenie konstruktywnego wotum nieufności - powiedział Belka.
Głosowanie nad rozwiązaniem Sejmu pokazało, że jest większość 255 posłów. No to, panowie - do roboty - dodał.
Pytany, czy jego rząd wymaga rekonstrukcji, premier odparł: Nie przewiduję.
Premier powiedział też, że "ze spokojem" przyjął słowa sekretarza generalnego SLD Marka Dyducha na temat możliwości wniesienia przez Sojusz konstruktywnego wotum nieufności.
W rozmowie z PAP Dyduch powiedział, że SLD bierze pod uwagę konstruktywne wotum nieufności, ale jako sytuację wyjątkową. Wymienił jednocześnie warunki, jakie SLD stawia rządowi, aby do konstruktywnego wotum nieufności nie doszło.
Chodzi m.in. o: awansowanie na wicepremiera szefa MON Jerzego Szmajdzińskiego, wybór ministra środowiska z SLD (Sojusz wskazuje na Czesława Śleziaka - PAP), pozostawienie na stanowiskach ministrów, wiceministrów i wojewodów z SLD, dokończenie przez parlament prac nad projektami ustaw dotyczących m.in.: płacy minimalnej, dodatku pieniężnego dla najuboższych emerytów i rencistów, Funduszu stypendialnego im. KEN, prawa o szkolnictwie wyższym.
Szef rządu uważa, że gdyby sam zwrócił się do Sejmu o wyrażenie wotum zaufania, wybory musiałyby się odbyć w sierpniu, a tego - jak powiedział Belka - "nikt nie chce".
Wtedy byłbym krytykowany za nieodpowiedzialność, destabilizowanie sytuacji. Niech to czynią ci, którzy w tej chwili przymierzają się do tego technicznego rządu - powiedział premier.