Trwa ładowanie...
Dominika Ćosić
22-03-2016 10:07

Belgistan - tykająca bomba w sercu Europy

Odkrycie, że ślady autorów zamachów w Paryżu prowadzą do Belgii zszokować mogło tylko laików. Przez specjalistów kraj ten już co najmniej od dekady jest uważany za siedlisko siatek terrorystyczno-islamistycznych. To stąd rekrutuje się proporcjonalnie najwięcej Europejczyków chętnych do walki w szeregach ISIS - pisała z Brukseli dla WP już kilka miesięcy temu, po atakach we Francji, Dominika Ćosić.

Belgistan - tykająca bomba w sercu EuropyŹródło: AFP, fot: DIRK WAEM / BELGA
d2ok95l
d2ok95l

Belgia. Bruksela. Polityczne serce Unii Europejskiej i NATO. I tak większość z nas kojarzy tę stolicę - jako siedzibę instytucji i miejsce pracy tysięcy eurokratów. Kolejne skojarzenia to może jeszcze Atomium, Jacques Brel, czekolady, frytki i piwo. Ale poza Brukselą eurokratyczną i Brukselą belgijską istnieje jeszcze jedna Bruksela: muzułmańska. I to ona ma największą siłę napędową i najszybciej się rozrasta.

Demografia sprzyja muzułmanom

Według oficjalnych danych muzułmanie stanowią 22 proc. mieszkańców Brukseli. Zdaniem specjalistów w ciągu najpóźniej 20 lat będą już większością. W niektórych dzielnicach, takich jak np. osławiona Molenbeek, gdzie policja prowadziła aresztowania w związku z zamachami w Paryżu, jest ich więcej: prawie 40 proc. A największe skupisko tworzą w dzielnicy Saint-Josse-ten-Noode, gdzie stanowią 49,3 proc. mieszkańców.

Swój rozrost muzułmanie zawdzięczają przyrostowi naturalnemu - podczas gdy na Belgijkę przypada średnio 1,67 dziecka, to na muzułmankę w Brukseli aż 4,9. Nic więc dziwnego, że od kilku co najmniej lat najpopularniejszym imieniem nadawanym przychodzącym na świat chłopcom jest Mohammed, a w przypadku dziewczynek to Aisza. Co więcej, jak już ktoś się tu osiedli, to sprowadza nie tylko najbliższą rodziną, ale i kuzynów. Są więc w Brukseli dzielnice bardziej przypominające Maroko i Turcję niż tradycyjną Belgię.

Jeśli wybierzemy się na spacer do niektórych części dzielnicy Schaerbeek czy Molenbeek, poczujemy się, jakbyśmy byli poza Europą. Sklepy i kawiarnie z napisami po turecku i arabsku, kobiety w burkach, mężczyźni w tradycyjnych długich szatach, nie brak wahabitów. Tu egzotyka jest normą, nie czymś marginalnym. Prawda jest taka, że Belgowie często wyprowadzają się i przeprowadzają gdzie indziej, gdy widzą, że ich sąsiedztwo staje się coraz bardziej muzułmańskie. To też wiele mówi o wzajemnej integracji.

d2ok95l

Problematyczna integracja

Czy muzułmanie w Belgii się zintegrowali? Na pierwszy rzut oka - mimo wszystko raczej tak. Wielu z nich pracuje, mówi po francusku, prowadzi normalne życie. Wśród kierowców autobusów i taksówkarzy trudno znaleźć rdzennego Belga. Ale to nie jest cały obraz.

- Wśród tutejszych Turków jest 37-procentowe bezrobocie. Większość kobiet muzułmańskich, około dwie trzecie, nie pracuje. Ponad 70 proc. muzułmanów aktywnych zawodowo to pracownicy niewykwalifikowani, czyli w ich przypadku trudno mówić o awansie społecznym kolejnych pokoleń, jaki ma miejsce w przypadku imigrantów włoskich, polskich czy azjatyckich - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Elżbieta Kuźma, naukowiec z Uniwersytetu Wolnego Brukseli, która specjalizuje się w tematyce integracji.

Zaczyna się już w szkole - w dzielnicy Saint-Josse ponad 20 proc. uczniów szkoły średniej co najmniej dwukrotnie nie przeszło do następnej klasy. Na studia trafia 30 proc. Marokańczyków i tylko niewiele ponad 10 proc. Turków. Wykształceni, dobrze sytuowani i mający dobre prace muzułmanie są rzadkością.

Ponad 100 lat temu król Leopold zdecydował o budowie meczetu w Brukseli. Miał to być element egzotyczny, kolejna atrakcja stolicy kraju. Teraz jest to najczęściej uczęszczana świątynia w mieście. W każdy piątek odwiedzają ją tłumy wiernych.

d2ok95l

Cudzoziemcy zaczęli trafiać do Belgii w latach 50. - najpierw Włosi i Grecy, a następnie mieszkańcy Maghrebu. Chętnych do pracy w górnictwie, metalurgii, budownictwie, przemyśle chemicznym i transporcie - także przy budowie metra - poszukiwano przede wszystkim w Maroku, w którym rozdawano broszurę, mającą przyciągnąć potencjalnych chętnych opisem zarobków, zasiłków i wolności religijnej w Belgii. Pomimo że w państwie tym islam nie był wówczas oficjalnie uznanym wyznaniem. Pracowników cudzoziemskich poszukiwano też w Turcji, Tunezji i Algierii. Co ciekawie, pierwotnie Belgia chciała ściągnąć Polaków, ale nie zgodziły się na to władze PRL.

Jak mówią starsi Belgowie, ta pierwsza generacja muzułmanów była inna od obecnej: przybysze chcieli pracować, nie mieli nadmiernie wysokich aspiracji, byli życzliwi i starali się dostosować do swojego nowego państwa. Belgia zresztą też szła im na rękę - zalegalizowała islam i w ramach wolności religijnej nie stawiała im żadnych przeszkód w praktykowaniu wiary. Sprzyjała powstawaniu stowarzyszeń, zgadzała się na zakładanie sklepów z muzułmańską żywnością, w tym z mięsem halal.

Radykalizacja po belgijsku

Kiedy belgijscy wyznawcy islamu zaczęli się radykalizować? Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, ale to kwestia ostatnich kilkunastu lat, kiedy dorosło drugie pokolenie imigrantów. Z jednej strony byli już formalnie obywatelami belgijskimi, jednak często tej drugiej kategorii. Tymi gorszymi. To nie tłumaczy jednak całkowicie zjawiska. Przyczyną, o której się często zapomina, jest brak wspólnych wartości. Laicka Belgia, która jest forpocztą eksperymentów społecznych i tego, co mylnie bywa nazywane prawami człowieka, dla muzułmanów nie oferuje niczego poza kwestiami materialnymi.

d2ok95l

"Jak mam szanować Belgów, skoro swoich rodziców na starość oddają do domów starców albo uśmiercają, aborcja jest u nich normalna, kościoły są puste, za to burdele pełne? Za co mam ich szanować?" - powiedział mi kiedyś marokański taksówkarz. I wielu muzułmanów tak myśli nie tylko o Belgii, ale i o całej zachodniej Europie, która ich zdaniem jest zdegenerowana i nie zasługuje na nic dobrego. A ta sama Belgia w imię poprawności politycznej nie walczy z np. radykalnymi imamami. Ci ostatni, których coraz więcej się pojawia, mówią wprost, że ich celem jest wprowadzenie w Belgii szariatu. Belgistanu.

Służą temu też partie polityczne: trzy lata temu w wyborach regionalnych do władz gmin pojawiła się partia Islam. W jej postulatach jest wprowadzenie mięsa halal, wolnych dni w święta wyznaniowe, przyzwolenia na noszenie chust i burek. Partia ta nie kryje swoich planów do stopniowej przemiany Belgii w państwo islamskie. Nie kryje też swojego poparcia dla świętej wojny i wprowadzenia stopniowo innych praw, jak chociażby przyzwolenia na małżeństwa z nieletnimi. Grupa Sharia4Belgium głosi wyższość islamu nad prawem belgijskim. Pod jej wpływem doszło ponad trzy lata temu w Molenbeek do zamieszek. Na ulicach Brukseli czy Antwerpii pojawia się coraz więcej kobiet w burkach. To jedna strona radykalizacji.

Drugą stroną, powiązaną z poprzednią, jest terroryzm. Już w przypadku zamachów w Madrycie w 2004 roku ślady wiodły do marokańskiego mieszkańca Molenbeek. Z kolei 10 lat temu pisałam o siatce terrorystycznej, która ulokowała się w miasteczku Maaseik. Jej szefem był miejscowy piekarz - drugie pokolenie imigrantów, który po wyjeździe do Afganistanu wrócił odmieniony. Z zasymilowanego mężczyzny, który wychodził na piwo do knajpy i nosił dżinsy, stał się wahabitą w tradycyjnych szatach. To właśnie w Maaseik zorganizowano zamachy w m.in. Casablance i Rijadzie. Piekarz wpadł podczas rutynowej kontroli na autostradzie.

d2ok95l

Ponad rok temu doszło do strzelaniny w Muzeum Żydowskim w Brukseli, w której terroryści zabili cztery osoby. Media piszą też o kilku udaremnionych przez policję zamachach. W styczniu bieżącego roku, po ataku na paryską redakcję "Charlie Hebdo", w belgijskim miasteczku Viviers policja urządziła obławę, zginęło kilka osób oskarżanych o terroryzm. Aresztowano kilkanaście. I mamy teraz osławiony Molenbeek, o którym nawet belgijskie władze mówią, że wymknął im się spod kontroli. O radykalizacji świadczy też to, że ponad 200 obywateli belgijskich (głównie arabskiego pochodzenia) walczy w szeregach ISIS w Syrii. Belgia jest pod tym względem na pierwszym miejscu w Europie (proporcjonalnie). Tu trzeba przyznać, że państwo stara się coś robić: wszyscy wracający z Syrii są sprawdzani, wielu z nich trafiło do sądu i do więzienia. Ale te same władze przyznają, że nie są w stanie wyłapać każdego.

Belgia, a na pewno Bruksela, islamizuje się w szybkim tempie. I wiele wskazuje na to, że jest to proces nieodwracalny. Bo co mogłoby go zahamować? Zwiększenie przyrostu naturalnego u Belgów? Do tego konieczna byłaby zmiana mentalności, rezygnacja z wygodnego trybu życia. A kto się na to zdobędzie? I pod czyim wpływem? Kościoła? Nie, bo Belgowie zmarginalizowali kościół katolicki. Mediów? Też nie, bo media serwują na ogół usypiającą papkę poprawności politycznej. Państwa? Też nie. Bo Belgowie, a raczej Flamandowie i Walonowie, nie są do swojej ojczyzny przywiązani tak bardzo jak np. Niemcy do swojej.

Zresztą na postępującą islamizację część z Belgów reaguje jak wielu Francuzów w "Uległości" Michela Houellebecqa - nie jest to zjawisko, które by ich niepokoiło, biernie mu się poddają. Powtarzając sobie, że to przecież nic złego i nie wolno nawet widzieć w tym czegoś złego.

d2ok95l

Absolutnie nie można powiedzieć, że muzułmanin równa się terrorysta. Bo to krzywdzące i niesprawiedliwe dla wielu uczciwych muzułmanów. Których naprawdę nie brakuje i którzy też padają ofiarą zaślepionych nienawiścią fanatyków. Ale nie można też zaprzeczać faktom i iść w zaparte, że radykalny islam nie ma nic wspólnego z terroryzmem.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Artykuł został pierwszy raz opublikowany w listopadzie 2015 r.

d2ok95l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ok95l
Więcej tematów