Belgia: król rozdaje tytuły na prawo i lewo
Król Albert II (AFP)
Królestwu Belgii przybyło w czwartek nowych arystokratów. Albert II obsypał dworskimi tytułami lekarzy, śpiewaków, muzyków - w tym jazzowych, a nawet kucharzy.
19.07.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Uroczystą nobilitację zakłóciła jednak krytyka w belgijskim Senacie, skierowana przeciw opłacaniu z kieszeni podatnika zbyt wielu członków rodziny królewskiej.
Wyboru kandydatów do tytułów kawalera i barona dokonała Rada Szlachecka przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nominacje zatwierdził król. Podobnie jak w Polsce pod zaborami, za tytuł w Belgii płaci się taksę. Tzw. list patentowy wystawiony przez Radę Szlachecką kosztuje 30.000 franków (około 3.000 zł).
Wyróżnieni nie musieli udowodnić szlacheckiego rodowodu, by otrzymać patent szlachecki i arystokratyczny. Niejaki Roger Mene, zanim został uhonorowany arystokratycznym tytułem i wszedł do klasy wyższej, był skromnym szefem stowarzyszenia o nazwie Federacja Związków Klasy Średniej. Z wyjątkiem znanego muzyka jazzowego, mistrza harmonijki 79-letniego Tootsa Thielemansa, tegoroczni wyróżnieni są szarymi obywatelami i ich zasługi dla Królestwa nie są szerzej znane tutejszej opinii publicznej.
Nobilitacji dokonuje się w Belgii każdego roku z okazji święta narodowego, przypadającego 21 lipca. Inaczej niż niegdyś w Polsce, tytuły arystokratyczne z reguły nie rozciągają się na członków rodziny. Nie są też dziedziczone.
Baronem można zostać np. za zasługi dla Unii Europejskiej. Tak było w przypadku byłego rzecznika Komisji Europejskiej, Hugo Paemena - baronem został w ubiegłym roku.
Wśród tegorocznych arystokratów znalazł się np. mistrz sztuki kulinarnej Pierre Romeyer, którego dewiza zawodowa brzmi: Mistrz kucharstwa to nie tytuł, czy honor, lecz obowiązek i powinność. (aso)