Będziemy mniej dopłacać do rolniczych emerytur?
Czas ciąć zrzutkę na rolniczą kasę. Wybory
są szansą na reformę KRUS, do którego każdy z nas dopłaca 1098 zł
rocznie - akcentuje "Puls Biznesu".
21.08.2007 | aktual.: 21.08.2007 03:36
Według gazety, składki rolników pokrywają jedynie 7,6% wydatków na ich renty i emerytury. Resztę dorzucają płacący podatki. Dlatego te nie mogą być niższe.
Rozkręca się kampania wyborcza. Jeszcze chwila i usłyszymy jakże mile brzmiące obietnice obniżenia podatków. Problem w tym, że nierealne do spełnienia. Sytuacja budżetu nie pozwala na zmniejszenie wpływów. Droga do niższych składek i podatków jest tylko jedna - mniejsze wydatki. W tym roku rząd wyda 259 mld zł. Prawie jedna szósta pójdzie na załatanie dziury w systemie emerytalnym. O 24 mld zł, które co rok dorzucamy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) już pisał "PB".
Niewiele mniej, bo prawie 15 mld zł, dorzucamy na świadczenia dla rolników. O ile 7,22 mln emerytów i rencistów z ZUS ze składek pokrywa świadczenia w 70%, o tyle wpłaty od 1,6 mln ich kolegów z Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS) wystarczą zaledwie na 7,6%. Resztę dorzucają pracujący - każdy średnio po 1098 zł rocznie.
Rolnictwo poniosło bardzo wysokie koszty w okresie transformacji. Z tego tytułu wsparcie jest uzasadnione. System rolniczych ubezpieczeń ma jednak wady i gdyby je wyeliminować, dopłaty mogłyby być mniejsze. Te pieniądze można by przeznaczyć na inwestycje w infrastrukturę lub obniżyć podatki - twierdzi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.
O reformie ubezpieczeń rolniczych mówi się od lat. I od lat się nic nie robi. Eksperci wskazują, że realna szansa pojawi się po najbliższych wyborach. Według Wojciecha Nagela, politologa z Collegium Civitas, żadna z trzech partii, które według sondaży mają największe poparcie, nie jest silnie związana z elektoratem na wsi. Partie, które od lat twardo broniły interesów rolniczych, będą zmarginalizowane lub nawet nie wejdą do Sejmu. To sprawia, że pojawi się realna szansa na reformę KRUS. Ale nie jest to łatwe zadanie z politycznego punktu widzenia i dlatego należałoby przeprowadzić to w pierwszym roku kadencji - mówi w rozmowie z "Pulsem Biznesu". (PAP)