Będzie mocno padać - Podbeskidzie boi się nowej powodzi
Samorządowcy z Podbeskidzia otrzymali ostrzeżenie o zbliżającej się fali opadów. Wójt Czernichowa Adam Kos powiedział, że w najbliższych dniach spaść może nawet 140 litrów wody na metr kwadratowy.
Tak ogromna ilość wody może sprawić, że rzeki ponownie wystąpią z koryt. Samorządowcy rozważają także ewentualność i - choć nie jest to ich zadanie - starają się reperować uszkodzenia w obwałowaniach.
W Czechowicach-Dziedzicach zabezpieczona została wyrwa w wale, którą w desperacji wykonał jeden z mieszkańców. Chciał, by woda z zalanych rejonów szybciej je opuściła.
Wiceburmistrz miasta Maciej Kołoczek podkreślił, że gmina nie jest właścicielem wałów. - Staramy się jednak je - właściwie samowolnie - wzmacniać workami z piaskiem. Anonsowaliśmy marszałkowi województwa, że należy pilnie zająć się naprawą wałów. Dowiedzieliśmy się, że jak będą pieniądze, to naprawy zostaną wykonane. Na razie ich nie ma. Najsłabsze punkty to wały na mniejszych rzekach: Iłownicy i Wapienicy - dodał.
W Wilamowicach (Śląskie), gdzie do dziś pod wodą znajdują się domy w rejonie Dankowic, woda spływa z zalanych rejonów przez wyrwę w wale przeciwpowodziowym w gminie Brzeszcze (Małopolskie). Podczas ostatniego wezbrania woda wpierw go przelała, a następnie przerwała. Dały o sobie znać w ten sposób wieloletnie zaniedbania.
Wiceburmistrz Wilamowic Stanisław Gawlik powiedział, że gestor wału - Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie - przygotowuje się do jego reperowania. - Trwa układanie drogi technologicznej. Od drogi do zniszczonego fragmentu wału jest około 350-400 metrów. Kiedy wyrwa zostanie usunięta? Nikt nie podaje terminów - powiedział.
Rezerwy powodziowe zdołały odtworzyć zbiorniki. W Goczałkowicach na Wiśle wynosi ona około 61 milionów metrów sześc., a na kaskadzie Soły ponad 45 milionów metrów sześc.