"Będą zmieniać płeć dla kaprysu!"
Jak sąd może orzekać w sprawie zmiany płci chorych ludzi? - pyta Krystyna Pawłowicz w kontekście projektu Ruchu Palikota o uzgodnieniu płci. - Ta ustawa jest niebezpieczna, bo będą zmieniać płeć dla kaprysu - dodaje Beata Kempa. - To paranoja i głębia niewiedzy - odpowiada na zarzuty Anna Grodzka.
Dzięki staraniom posłanki PiS Krystyny Pawłowicz z porządku obrad sejmu zniknął punkt dotyczący pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zgodności płci. Posłanka zarzuciła zarówno autorom projektu, czyli Ruchowi Palikota, jak i marszałek sejmu Ewie Kopacz nieprawidłowości i nadużycia przy składaniu dokumentu pod obrady. Mianowicie w ciągu ostatniego tygodnia, na stronach sejmowych, w tajemniczych okolicznościach zmienił się tekst ustawy skierowanej pod obrady. Do piątku była to pierwsza wersja projektu, która jak zauważa posłanka uzyskała dyskwalifikujące opinie Sądu Najwyższego, prokuratury generalnej i komisji ustawodawczej. Po czym pojawił się zupełnie inny projekt. - Kto odpowiada za tego typu manipulację? Pani marszałek powinna się z tego wytłumaczyć! - żąda Pawłowicz. - To przypomina zabawę w głuchy telefon - odpowiada Anna Grodzka, współautorka ustawy. Tłumaczy, że pomyłka leży po stronie kancelarii sejmu, która początkowo umieściła na stronie nieaktualny projekt. Posłowie Ruchu Palikota
wychwycili błąd w czwartek, w piątek nastąpiła korekta i od tego czasu na stronie sejmu widnieje właściwa wersja. - Nie doszukujmy się jakichś spiskowych teorii - apeluje Grodzka. Fakt, że w wyniku tego zamieszania posłowie nie będą mieli okazji wysłuchać projektu na bieżącym posiedzeniu nie oznacza, że projekt przepadł. Grodzka przewiduje, że powróci on pod obrady pod koniec sierpnia.
Bez względu na pomyłkę, obecna wersja dla Pawłowicz również jest nie do przyjęcia. W skrócie, ustawa przewiduje, że sprawy o uzgodnienie płci należą do właściwości sądów okręgowych. Wniosek o uzgodnienie płci może złożyć osoba, której tożsamość płciowa różni się od płci metrykalnej, jeżeli spełni określone warunki. M.in. ma ukończone 18 lat, albo 16 i wyraża jednoznaczną wolę i posiada zgodę opiekuna na dokonania uzgodnienia płci, nie pozostaje w związku małżeńskim i przedstawi orzeczenie wydane przez dwóch lekarzy specjalistów. Ponadto ustawa reguluje kwestie osób posiadających cechy charakterystyczne dla obu płci, a mianowicie mogą wyrazić zgodę na nieodwracalne interwencje medyczne po ukończeniu 13. roku życia.
Według Krystyny Pawłowicz ustawa narusza Konstytucję. - Przecież transseksualizm w medycynie traktowany jest jako zaburzenie psychiczne, więc jak sąd ma orzekać według tego, co wydaje się choremu człowiekowi - dziwi się posłanka. Anna Grodzka szybko ripostuje. - Totalna bzdura i głębia niewiedzy, a mentalność na poziomie uzdrawiania ludzi czarami - mówi. Tłumaczy, że na całym świecie wykonuje się korektę płci, a klasyfikacja ONZ-owska, z którą Polska ma podpisaną konwencję, mówi o "stanie niedobrostanu" człowieka, nie o chorobie.
Po drugie Pawłowicz zauważa, że projekt ustawy diametralnie zmienia definicję płci i w rezultacie płcią jest również wewnętrzne przekonanie o tym kim się jest. - W tej sytuacji już nie będzie potrzebna żadna ustawa o związkach partnerskich - sugeruje podstęp Krystyna Pawłowicz, bo wówczas ludzie mogliby decydować się na taki krok by ominąć przepis dotyczący małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.
Anna Grodzka nie wchodzi w dyskusję o spiskach, tylko mówi, że "normalni ludzie na tym świecie uważają, że płeć to jest to, co się ma w głowie". - Tożsamość psychiczna wyznacza płeć, a nie genitalia. Czy jak komuś tramwaj utnie genitalia to tym samym zmienił płeć? - śmieje się posłanka.
Do krytyki ustawy przyłącza się Beata Kempa (SP). - To zupełnie nonsensowny projekt. Orzekanie płci dziecka jest zupełnie naturalne i burzenie tego jest formą rozpaczliwej próby zaistnienia - ocenia. Dodaje, że "obecnie obowiązujące rozwiązania są wystarczające". Sęk w tym, że nie ma żadnych regulacji, a zdaniem Pawłowicz jeśli nawet ktoś orzekał w tej sprawie, to z naruszeniem Konstytucji. - Nie ma żadnego prawa, na podstawie, którego można było orzekać i w takiej sytuacji sąd nie może tego robić - podkreśla.
Jeśli sprawa jest nierozwiązywalna, to może należałoby się nad nią pochylić? - To dotyczy tak wąskiej grupy, że robienie z tego burzy w sejmie, w czasie gdy mamy tak wiele innych problemów, jest kuriozalne. Ja będę przeciwko - mówi twardo Kempa. Zdaniem Grodzkiej takie stanowisko jest "bezczelne". Pomimo że ciężko stwierdzić, jakiej grupy problem dotyczy, szacunkowo około 0,5 proc. społeczeństwa, ale według posłanki RP to nie jest żaden powód, bo bo brak w tym zakresie wiarygodnych badań, to od "czego jest sejm?!".
- Robienie z tego prawa szczególnego to manifest polityczny, w czasach kryzysu to nie jest na miejscu - mówi Kempa. Ma nadzieję, że ustawa szybko padnie, bo "szkoda na nią czasu". Takim stanowiskiem z kolei oburzony jest Dariusz Joński (SLD). - Ustawa budzi kontrowersje, ale musimy rozmawiać, bo nie ma w Polsce regulacji w tym zakresie, więc mam nadzieję, że posłanka Kempa znajdzie czas - mówi z przekąsem. Według rzecznika Sojuszu pomimo wątpliwości co do zgodności z Konstytucją, nie można hamować dyskusji. Dla SLD kontrowersyjnym zapisem jest ten dotyczący 13-latków, którzy mieliby decydować o swojej płci. Anna Grodzka tłumaczy jednak, że ta sytuacja odnosi się do osób o znamionach obu płci, o przyszłości których decydują obecnie lekarze i rodzice po narodzinach. Według Ruchu Palikota jest to nieetyczne, dlatego też ustawa przyzwala na taki krok po ukończeniu 13. roku życia. Dla Platformy Obywatelskiej ten zapis to jedna z wad tej ustawy. - To nie jest takie proste, nawet z medycznego punktu widzenia, bo
niektóre operacje łatwiej przeprowadzić w wieku niemowlęcym - tłumaczy Sławomir Neumann. Niemniej jednak według wiceministra zdrowia temat wymaga uregulowania i trzeba rozmawiać. Informuje również, że ministerstwo sprawiedliwości przygotowuje rządowy projekt w tym zakresie "i dobrze, żeby oba projekty gdzieś się spotkały". Współkoalicjant nie ma już takich refleksji. Bez wchodzenia w szczegóły PSL opowiada się przeciwko i jak mówi przewodniczący klubu Jan Bury, ludowcy będą głosować za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu.
Dla jednych warto się nad tematem pochylić, dla drugich nawet debata na ten temat nie ma sensu, a nawet może być niebezpieczna w skutkach. Zdaniem Beaty Kempy taka ustawa może spowodować, że ludzie będą chcieli zmieniać płeć "dla kaprysu". - Są różne okresy w życiu, więc to może być nadużywane - twierdzi posłanka. Dla Anny Grodzkiej to "paranoja". - Pomijając fakt, że do tego potrzebna jest specjalistyczna diagnoza, to zmiana płci jest taką wywrotką w życiu, że ciężko sobie wyobrazić, że ktoś mógłby się na to zdecydować dla kaprysu! - mówi urażona. Podkreśla, że ustawa nie idzie w kierunku takim, jaki np. obowiązuje w Argentynie, gdzie w trybie administracyjnym można sobie zmienić płeć. - My podchodzimy do problemu poważnie, stąd warunki, jakie należy spełnić - tłumaczy Grodzka. Czy sejm ją wysłucha? Zobaczymy na pierwszym posiedzeniu po wakacjach.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska