Beatę Szydło "satysfakcjonują" wyniki sondaży. I czeka na moment, w którym Europa przyzna się do błędu
- Szantaż nie wiedzie do niczego i straszenie, że komuś nie damy pieniędzy czy nie damy czegoś, jest grą nie fair - powiedziała Beata Szydło. Premier ma Komisji Europejskiej za złe decyzje związane z relokacją uchodźców i wycinką Puszczy Białowieskiej, nie oszczędza też Donalda Tuska. I podobają się jej efekty reformy edukacji Anny Zalewskiej.
21.09.2017 | aktual.: 30.03.2022 10:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- To jest ciężka praca dwuletnia – skomentowała w TV Trwam wyniki najnowszych sondaży, w których Prawo i Sprawiedliwość jest partią wiodącą, premier Beata Szydło. – Oczywiście te wyniki są satysfakcjonujące – dodała. - Ja pamiętam, że rząd jeszcze nie został zaprzysiężony, a już został zaatakowany mocno – podkreśliła Szydło i uznała, że trzeba pamiętać o tym, że „nie można dać się zwieść sondażom”.
- Nie można powiedzieć: no, skoro jesteśmy tak dobrzy, to na pewno wygramy wybory – stwierdziła. Jak przyznała, PiS też popełnia błędy, bo „tego nie da się uniknąć”. – Ten atak był szczególnie wściekły – tak premier opisała kontrowersje, które wybuchły po próbie przegłosowania reformy sądownictwa.
- Zmiany w sądownictwie muszą być przeprowadzone – zapewniła i dodała, że „wierzy głęboko” w to, że projekty ustaw, które ma zaprezentować prezydent Andrzej Duda, będą sądownictwo reformować. - Czekamy na nie, będę na temat tych projektów wypowiadać się, gdy zostaną przedstawione – powiedziała. – Sędziowie mają misję, mają służbę, i powinniśmy zmienić to, co jest w tej chwili złego – stwierdziła.
Premier w skąpych słowach odniosła się również do afery billboardowej. - Ten atak na nas, a teraz również na akcję informacyjną, która jest prowadzona przez PFN, (..) ten wściekły atak jest tak duży, że można się spodziewać, że będzie kontynuowany – powiedziała.
Relokacja się nie udała. Wszystkim
Poruszając temat uchodźców, premier stwierdziła, że jest za tym, żeby „nasi obywatele w Europie” byli bezpieczni. Jak dodała, Europa „nie znalazła do tej pory skutecznego sposobu pomocy tym, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują”.
- Dzisiaj Europa wydaje się być mądra po szkodzie i mieć pewną refleksję, że rzeczywiście polityka Polski czy Węgier była słuszna – powiedziała Szydło i stwierdziła, że nikt jeszcze o tym nie mówi głośno. Jako powód podała m.in. trwającą w Niemczech kampanię wyborczą, która uniemożliwia kanclerz Merkel przyznanie się do „błędu”.
Szydło przekonywała, że trzeba nieść pomoc humanitarną tym, których życie i zdrowie jest zagrożone.
- I to robi Polska. Rzeczywiście ta pomoc, którą myśmy w tym roku już przeznaczyli, to jest kilkadziesiąt milionów. A jeszcze mamy kolejne projekty - powiedziała. Podkreśliła m.in. rolę, jaką w tej sprawie odgrywają stowarzyszenia kościelne, w tym Caritas Polska i polski oddział Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Premier dodała, że rząd chce zrealizować duże projekty pomocy humanitarnej, których celem jest budowa, wyposażenie lub doposażenie szpitali i szkół. - Między innymi z Niemcami realizujemy też taką pomoc humanitarną dotyczącą budowy szkół, więc jesteśmy aktywni. Chcemy pomagać ludziom na miejscu, w Syrii, wszędzie tam, gdzie ta pomoc jest potrzebna. A z drugiej strony - chcemy i też aktywizujemy się bardzo mocno, bierzemy udział w zabezpieczaniu granic zewnętrznych UE - dodała szefowa rządu.
- Szantaż nie wiedzie do niczego i straszenie, że komuś nie damy pieniędzy czy nie damy czegoś, jest grą nie fair – powiedziała, odnosząc się do decyzji KE związanych z niewywiązywaniem się z relokacji uchodźców czy odrzuceniem wezwania do zakończenia wycinki w Puszczy Białowieskiej.
Premier podkreśliła, że żaden kraj członkowski poza Maltą nie wypełnił zobowiązań relokacyjnych. – Polska nie chce brać udziału w takiej nierozsądnej polityce – powiedziała.
- Poprawność polityczna stała się pewnego rodzaju religią dla polityków obecnej opozycji, którzy uważają, że poprzez przytakiwanie i bezkrytyczne zgadzanie się na wszystko, co jest dyktowane przez takie państwa jak Francja, Niemcy, kraje Beneluxu, że jeśli się sprzeciwimy temu, to coś stracimy. W moim przekonaniu (...) możemy stracić poczucie własnej godności, suwerenności i stracić z oczu interesy polskiego państwa i obywatela - powiedziała premier w Telewizji Trwam.
Dodała, że przy stole UE siedzą politycy, który zdecydowanie walczą o interesy własnych państw, a ci którzy są silniejsi próbują narzucać wolę słabszym.
- I tak to się przez wiele lat utarło i politycy PO również czerpali z tego swoje osobiste zyski, no bo Donald Tusk, prowadząc taką politykę, otrzymał w nagrodę stanowisko Rady Europejskiej. Stanowisko, które tak naprawdę sprowadza się do zarządzania tym gremium w czasie naszych obrad. On specjalnie wpływu na nic nie ma, przynajmniej nie chce mieć, dlatego że wszystkie polskie sprawy - te ważne - były przez niego przemilczane albo nie chciał podejmować takich tematów, które byłyby nieakceptowane czy źle odebrane przez Niemców czy Francuzów - mówiła premier.
Pytana o reformę edukacji, premier stwierdziła, że nie docierają do niej informacje o problemach. – Wręcz przeciwnie – uznała i podkreśliła, że w kręgu jej znajomych, m.in. nauczycieli, reforma jest oceniania dobrze, a szkoły szukają nauczycieli do pracy.
- Oceniam , że przebieg wprowadzenia tej reformy i funkcjonowanie w tej nowej rzeczywistości polskiej szkoły przebiega bardzo sprawnie i wszystko jest w porządku. Ja nie słyszę głosów, które by w jakikolwiek sposób krytykowały to, co wprowadziliśmy, czy mówiły o problemach - dodała.
Ochrona dzieci, które nie zostały poczęte? Premier się wymiguje
Szefowa rządu została spytana w Telewizji Trwam dlaczego "PiS nic nie robi w sprawie prawnej ochrony życia ludzkiego". - Dyskusja i głęboka refleksja nad kwestią ochrony ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci jest obecna w naszym środowisku politycznym, jest obecna w rządzie, jest obecna w polskim parlamencie. Nie przechodzimy nad tą kwestią obojętnie - odparła premier.
- Większość naszego środowiska politycznego jest głęboko przekonana, że należy to zrobić, ale musimy się do tego przygotować w taki sposób, żeby uniknąć chociażby takich działań różnych środowisk, które próbują niszczyć życie tak, jak to miało miejsce nie tak dawno - zauważyła.
Beata Szydło przypomniała o przyjętym przez rząd w grudniu ubiegłego roku programie "Za życiem". Zastrzegła jednocześnie, że "absolutnie nie jest on alternatywą dla ochrony prawnej życia ludzkiego".
- Myśmy wprowadzali ten program ze względu na to, żeby zachęcić rodziców do tego, aby decydowali się na urodzenie dziecka nawet jeśli okaże się, że to dziecko będzie miało wady i żeby państwo zagwarantowało pełną opiekę dla tych dzieci i ich rodziców - tłumaczyła. Dodała, że program ten należy traktować "jako pierwszy krok".
Źródło: TV Trwam