Beata Szydło kandydatką PiS na premiera? To prawdopodobny scenariusz
Beata Szydło kandydatką PiS na premiera? Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała WP to prawdopodobny scenariusz przed jesiennymi wyborami.
01.06.2015 | aktual.: 01.06.2015 14:14
Po drugiej turze wyborów prezydenckich nazwisko Beaty Szydło wymieniano niemal równie często co prezydenta elekta. Politycy Prawa i Sprawiedliwości przyznają jednogłośnie, że wiceprezes partii stoi za sukcesem Andrzeja Dudy. Według nich dowiodła, że w polityce może pełnić prawie każdą funkcję. Czy także funkcję premiera? O tym przekonany jest senator PO Jan Filip Libicki, który przewiduje, że po ewentualnych wygranych przez PiS jesiennych wyborach parlamentarnych posłanka Beata Szydło zostanie premierem.
"W lipcu PiS przedstawi Beatę Szydło jako swojego kandydata na premiera, a ona wskaże Kazimierza Michała Ujazdowskiego na szefa MSZ, Stanisława Kluzę na ministra finansów, Jarosława Gowina na ministra sprawiedliwości i, na przykład, Karolinę Elbanowską na pełnomocnika rządu ds. rodziny" - prognozuje na swoim blogu Libicki.
Libicki przypomina, że Jarosław Kaczyński deklarował, że wcale nie musi być premierem. I że, po ewentualnych zwycięskich dla PiS wyborach, kandydata na to stanowisko wskaże prezydent Andrzej Duda. Senator zwraca też uwagę na fakt, że posłanka PiS prof. Krystyna Pawłowicz zapowiadała, że ma zamiar wycofać się z polityki. To wszystko jest elementem strategii "ocieplania" wizerunku partii Jarosława Kaczyńskiego.
"To ta sama strategia, która wyniosła do prezydentury Andrzeja Dudę. Strategia, którą przecież zapowiedział na wybory parlamentarne Jarosław Kaczyński. I to będzie dla nas, dla Platformy Obywatelskiej, najtrudniejszy scenariusz" - przyznaje Libicki.
Zdaniem dr. Witolda Sokały z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego i serwisu LIBS.TV wystawienie kandydatury Szydło to dla PiS - z punktu widzenia marketingowego - atrakcyjna koncepcja. - Wielu Polaków boi się powrotu na fotel premiera Jarosława Kaczyńskiego, prezes PiS ma bardzo duży negatywny elektorat, dlatego stworzenie opozycji Szydło-Kopacz to byłby nośny i chwytliwy pomysł na kampanię. Zwłaszcza, że na tle bezbarwnej Kopacz, Szydło prezentowałby się bardzo dobrze. Jednocześnie taka sytuacja dawałby duże pole do manewru Jarosławowi Kaczyńskiemu - wskazuje w rozmowie z WP politolog.
Prof. Norbert Maliszewski z Uniwersytetu Warszawskiego jest zdania, że Szydło byłaby premierem technicznym, co oznaczałoby tyle, ile premier przejściowy. Po około roku, rządy przejąłby Jarosław Kaczyński. - Taki wariant PiS ma już przetrenowany - wskazuje i przypomina casus Kazimierza Marcinkiewicza. - Rzeczywistą władzę w PiS nadal sprawowałby Kaczyński. To on również podejmowałby wszystkie decyzje. To byłby więc zabieg czysto socjotechniczny. Przyjęcie założenia, że oto schowamy Kaczyńskiego po to, by poszerzyć elektorat, co byłoby bardzo opłacalne w sytuacji, gdy PO niczym Titanic zmierza w kierunku góry lodowej i pojawiają się różnego rodzaju szalupy w postaci Nowoczesnej PL - mówi specjalista ds. marketingu politycznego. Jego zdaniem, tak jak w przypadku Andrzeja Dudy, ta "operacja" byłaby w pełni kontrolowana przez Kaczyńskiego i zgodna z jego intencjami. - PiS nie zakończył kampanii w wyborczą niedzielę, to obecnie dobrze naoliwiona machina, przygotowana na długi marsz a la Orban - wskazuje.
Dr Sokała, choć pomysł z kandydaturą Szydło ocenia jako dobry marketingowo, nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania. - Wariant z szefem rządu z superpremierem w tle, który podejmował decyzje, a nie ponosił za nie odpowiedzialności, przerabialiśmy już za czasów AWS-u. Z punktu widzenia teorii zarządzania to nie jest zdrowa sytuacja. Dla czystości układu to Kaczyński powinien zostać premierem, a nie zderzak - uważa. Rozmówca WP nie wyklucza jednak, że Szydło może jeszcze zaskoczyć. - Jej dotychczasowy dorobek polityczny nie wskazuje na to, że premierostwo to funkcja dla niej, ale historia uczy, że na wysokich stanowiskach wielu objawiało talenty, których wcześniej nikt się po nich nie spodziewał. Szczerze życzyłbym pani Szydło i Polsce, żeby to był ten przypadek - stwierdza.
Przeszkodą w realizacji tego planu mogą być osobiste aspiracje Kaczyńskiego. - Prezes PiS ma świadomość, że to mogą być jego ostatnie lata w polityce, więc mimo wszystko może chcieć zostać premierem. Jeśli więc to on zostanie zaproponowany jako premier w lipcu, wystąpi otoczony wianuszkiem młodych działaczy, którzy stworzą gabinet cieni. Takie rozwiązanie również zniwelowałoby negatywny elektorat i sprawiłoby, że ta kandydatura spotkałaby się z większą akceptacją - uważa prof. Maliszewski.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska