Beata Kempa o zmowie Donalda Tuska i Janusza Piechocińskiego
Janusz Piechociński złożył nam propozycję współpracy poprzez media. To pokazało, że nie ma ochoty na poważną rozmowę. Nie wierzę w szczerość jego intencji. W mojej ocenie to może być zmowa z Tuskiem w celu utworzenia koncesjonowanego centrum - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Beata Kempa, posłanka Solidarnej Polski. W ten sposób komentowała przejście z SP do PSL Andrzeja Dąbrowskiego.
12.01.2013 | aktual.: 12.01.2013 15:30
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Kilka dni temu Janusz Piechociński zadeklarował, że chce budowy szerokiej, centrowej formacji chadeckiej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Pojawiła się oferta współpracy PSL z PJN i Solidarną Polską, czego efektem było… odejście z SP Andrzeja Dąbrowskiego. Ma pani żal do partyjnego kolegi czy lidera ludowców?
Beata Kempa: To była osobista decyzja Andrzeja. Nie nastawił się na długi marsz z SP, zniecierpliwiony szukał łajby, która zapewniłaby mu pewne wejście do parlamentu, ale trafił na złego konia.
WP: Dlaczego?
- Na Dolnym Śląsku, z którego pochodzi Andrzej, PSL nie ma swojego przedstawiciela od 12 lat, a Wałbrzych – okręg, w którym ma działać Dąbrowski – od 20 lat. Szkoda, że zdecydował się na tak nerwowy ruch. Myślę, że wynikało to z niedojrzałości politycznej. Pewnie będzie żałował swojej decyzji.
WP: To początek końca SP? PiS i PO już zacierają ręce.
- Bez obaw, jesteśmy zwartą drużyną. Kiedyś mieliśmy znacznie mniejszy klub, który z czasem znacznie się powiększył.
WP: To już czwarty poseł, który od was odszedł. Trzech poprzednich zasiliło szeregi PiS.
- Ruch w „interesie” będzie stale. Czasem jest tak, że klub musi oczyścić się z „elementów”, które są niedotarte politycznie. Niewykluczone, że i do nas ktoś przejdzie. Frustracja w innych partiach narasta i nie ukrywam, że rozmawiamy z innymi posłami. Przygotowujemy się do konwencji z udziałem tysięcy osób, na której przedstawimy program, mający na celu przeciwdziałanie nasilającemu się frontowi promocji korupcji.
WP: Sondaże nie są jednak optymistyczne. Nie dają wam więcej niż jeden procent.
- Ale pamiętajmy, że ponad 50 proc. Polaków nie poszło ostatnio do wyborów, z czego znakomita część z pewnością będzie chciała zagłosować na nową prawicową i skuteczną siłę. Solidarna Polska jest doskonałą alternatywą dla PiS, wynika to jednoznacznie z naszych działań. Poza tym to nie sondaże decydują o tym, na kogo zagłosują wyborcy. Wiemy, że jesteśmy przez nich bacznie obserwowani, a ponieważ często rozmawiamy z nimi na spotkaniach, jesteśmy przekonani, że nasz program wpisze się w ich oczekiwania.
WP: Chce Pani powiedzieć, że SP powtórzy sukces RP?
- Z tego co wiem depczemy im po piętach Jesteśmy absolutnie niedoszacowani. Przypomnę, że według ostatniego sondażu Wirtualnej Polski, SP odnotowała wzrost o 2 proc. Łącznie mamy już 3 proc. poparcia. Jestem pewna, że gdy spotkamy się za półtora roku, gdy pojawią się pierwsze sondaże przed wyborami do PE, poparcie dla nas znacząco wzrośnie i w konsekwencji da nam sukces. Trzeba tylko dalej ciężko pracować.
WP: Zbigniew Ziobro stwierdził, że w każdych kolejnych wyborach jego partia będzie startowała „pod szyldem Solidarnej Polski, kropka”. Trudno wam jednak będzie w pojedynkę. Nie lepiej byłoby jednak stworzyć wspólny front z inną partią? Nie ma żadnych szans na rozmowy z PSL?
- Janusz Piechociński złożył nam propozycję poprzez media. To pokazało, że nie ma ochoty na poważną rozmowę. Nie wierzę w szczerość jego intencji. W mojej ocenie to może być zmowa z Tuskiem w celu utworzenia koncesjonowanego centrum.
WP: Piechociński jest niepoważnym politykiem?
- Gdyby był poważny, najpierw porozmawiałby ze Zbigniewem Ziobro, a potem wypowiadałby się przed dziennikarzami. Po drugie, PSL poprzez przejmowanie polityków opozycji chce się wybielać z tego, czego „dokonała” z partią rządzącą, w tym niekorzystną dla Polaków ustawą „67”, podwyższeniem podatków, fotoradarami na każdym zakręcie. Więc z kim my mamy rozmawiać? Piechociński ma przede wszystkim ogromną opozycję w partii, stąd te zabiegi i wyciąganie ludzi z innych formacji.
WP: Wielu ludowców podobno było wściekłych na prezesa, że złożył propozycję SP. Uważają, że porozumienie z partią Zbigniewa Ziobry, mogłoby tylko PSL zaszkodzić. Ludowcy boją się pogromcy „układów”?
- Coś w tym jest. W tej partii panuje strach przed Zbigniewem Ziobrą. Tam jest wiele niejasnych kwestii związanych choćby ze sprawą Elewarru czy kwestią zatrudniania „swoich”.
WP: Posłowie PiS żartują, że niedługo w SP zostanie już tylko Zbigniew Ziobro.
- Mamy bardzo wyrazistego lidera, dlatego posłowie PiS robią wszystko, by go zdyskredytować. Efekt jest odwrotny. Zbigniew rośnie w siłę. Niech ci wszyscy, którzy cieszą się z rzekomego kryzysu w SP, zastanowią się z czego się cieszą. Czy z tego, że koalicja rośnie w siłę? To gratuluję!
WP: Adam Hofman stwierdził, że kryzys zaczął się gdy Zbigniew Ziobro zaczął „biegać” do Bronisława Komorowskiego.
- Dobra partia prawicowa musi mieć dwie nogi i umieć rozmawiać ze wszystkimi. A akurat tej cechy zawsze PiS brakowało. Jesteśmy najlepszym zaciągiem wyrzuconym z Prawa i Sprawiedliwości - najbardziej rozpoznawalnymi, konserwatywno-prawicowymi twarzami dawnego PiS, które mają propozycję również dla centrowego elektoratu. I to pana Hofmana tak boli. W kontekście uczestnictwa w RBN, jest to forum, na którym absolutnie trzeba stawiać sprawę wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. W sprawie ustalenia prawdy nie wolno odpuszczać żadnego frontu, nawet w obozie wroga.
WP: Im bliżej do wyborów, więcej będzie w SP czy PJN osób, które będą chciały wrócić do PiS. Rozważyłaby propozycję powrotu, gdyby taka się pojawiła?
- Fakty są nieubłagane. Wyrzucono mnie z PiS, choć gorąco tę partię popierałam i chciałam, by wygrała wybory. Jeśli dziś ludzie, którym tak pomagałam w wyborach, chcieliby mnie utopić w łyżce wody, mówią, że jestem zdrajcą, to nie ma szansy na dialog. To, co mnie najbardziej odpycha to brak szacunku. WP: A gdyby prezes PiS złożył pani taką ofertę?
- Bardzo go cenię, ale mam do niego ogromny żal, bo można było budować dużą partię, która potrafiłaby grać skrzydłami i miałaby szansę na zwycięstwo, które pozwoliło by wpływać na losy kraju, a przede wszystkim zastopować to całe zło, które płynie z jądra Platformy.
WP: Czyli nie?
- Wszelkie propozycje pana prezesa pod hasłem: „wracajcie” były formułowane podobnie jak oferty Janusza Piechocińskiego – poprzez media. A chyba zasłużyłam sobie na poważne traktowanie.
WP: Niektórzy mówią, że będzie pani jedną z pierwszych, która zapuka do drzwi PiS.
- To plotki rozpowszechniane przez kolegów z PiS. Zrobią wszystko, by wywołać chaos w naszym klubie. Jestem lojalna wobec programu SP i mojego kraju. Nie partia, lecz Polska – to moja dewiza.
WP: Lojalność lojalnością, ale, jak wiadomo nie od dziś, najwięcej do powiedzenia mają największe partie. A PiS-owi rośnie w sondażach.
- Życzę polskiej prawicy żeby wygrała, bo rządy PO-PSL doprowadzają nas do bankructwa. Zwalniane są tysiące osób, mamy problem z finansami państwa i demografią, młodzi ludzie są zmuszani do wyjazdu za chlebem. Dlatego mam żal do kolegów z PiS, że zamiast wytykać błędy Tuskowi, skupili się na walce z Solidarną Polską na wielu odcinkach w tym na Facebooku. Apeluję, by tego nie robić i trzymać klasę.
WP: W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Janusz Kaczmarek, były szef MSWiA stwierdził, że Igor Tuleya to sędzia, który postawił się machinie służb i prokuratury.
- Nie chcę tego nawet komentować. Po kompromitujących słowach jednej osoby, powstał wielki front promocji korupcji.
WP: Ale wielu sędziów stanęło w obronie Tulei.
- Kruk krukowi oka nie wykole. Jeśli sędzia porównuje metody CBA do stalinowskich, a potem nie potrafi zawiadomić o przestępstwie tylko smaruje piśmidło o jakiś uchybieniach i robi to dopiero teraz, jest to żałosne.
WP: A może mówi pani tak, bo ma osobisty uraz do sędziego Tulei, który głośno mówił o tym, że prokuratura wyciszyła sprawę polityków, którzy wykorzystywali swoje stanowiska, by załatwiać leczenie swoim bliskim. W tym kontekście, według doniesień mediów, miało pojawiać się i pani nazwisko.
- Już się w tej sprawie wielokrotnie wypowiadałam. Jeśli ktoś dalej będzie powtarzał te doniesienia gazety, która zresztą swoje rewelacje na mój temat sprostowała, pójdę do sądu (postępowanie dot. podejrzenia przekroczenia uprawnień przez Beatę Kempę zostało umorzone – przyp. red.). Odpowiadając na pani pytanie, moje prywatne odczucia nie mają tu żadnego znaczenia. Oburza mnie natomiast osobisty i emocjonalny stosunek do sprawy, w której orzekał pan Tuleya. Jeśli nie potrafił zdystansować się od swoich poglądów politycznych, mógł zrezygnować z prowadzenia sprawy doktora G. Prawo to przewiduje. Stał się politykiem, na czym ucierpiał wizerunek wymiaru sprawiedliwości.
WP: Podczas procesu doktora G. wielu świadków zeznało przed sądem, że czuli się zastraszani przez CBA i przesłuchiwani do późnych godzin nocnych. To norma?
- Świadków, czy osób podejrzanych? Wielu, uznających się za autorytety, myli kategorie prawne i kodeksowe. Pytanie, czy robią to świadomie, czy wynika to z niedouczenia? Podczas konferencji prasowej, zarówno Zbigniew Ziobro jak i Mariusz Kamiński odnosili się do tej sprawy. Wyjaśnili, że osoby, które się żaliły, mogły być podejrzanymi w sprawie. Więc, niestety zgodnie z prawem, mogą mówić różne rzeczy, reagować nerwowo, a nawet kłamać. Jest to ich linia obrony.
Z tego, co jednak słyszałam na konferencji, jedna z lekarek, która miała pretensje, że wyciągnięto ją z dyżuru na oddziale szpitalnym na przesłuchanie, nie była zabrana od razu. Funkcjonariusze kilka godzin czekali, by sprowadzić kogoś, kto będzie kontynuował leczenie. Zatem nie jest do końca tak, jak twierdziła. Epatowanie takimi ckliwymi historiami prowadzi do wzmacniania frontu, który dąży do likwidacji CBA. To się wpisuje w marzenie premiera, by zlikwidować uprawnienia śledcze w służbach, co może skutkować nasileniem patologii w państwie i radość przestępców w „białych kołnierzykach”.
WP: SLD przekonuje, że uprawnienia CBA można przydzielić ABW i CBŚ.
- Sojusz od samego początku bał się CBA jak ognia. Afery: Rywina i węglowa pokazały w jaki sposób lewica traktowała państwo. SLD nie rozumie, że walka z korupcją to walka o uczciwy budżet państwa, miliardy, które wyciekają do prywatnych kieszeni.
WP: Dariusz Joński z SLD przewiduje, że Zbigniew Ziobro zostanie wkrótce postawiony przed Trybunałem Stanu i na tym jego przygoda z polityką się zakończy.
- Najlepiej wszystkich nas postawić pod mur i rozstrzelać. To histeria baronów III RP.
WP: W niedzielę kolejny finał WOŚP. Wrzuci pani coś do puszki wolontariuszy?
- Jeśli ktoś prosi o pomoc, czy WOŚP czy inne mniejsze organizacje charytatywne, wspieram i wrzucam do puszki. WOŚP uczy młodych ludzi zbiorowej empatii, dzielenia się z potrzebującymi, tym bardziej jeśli są to małe dzieci, czy też osoby starsze wymagające wsparcia. Jestem pod wrażeniem zaangażowania w tą sprawę młodzieży.
WP: Jednak co roku pojawiają się argumenty przeciwników orkiestry, że koszty robionej z rozmachem akcji WOŚP przewyższają zyski.
- Kiedyś przyjdzie czas na ocenę. Póki co, jeśli ktoś ratuje innym życie, a państwo nie do końca spełnia swoją rolę, w szpitalach brakuje sprzętu medycznego, opieki wysokospecjalistycznej, nie należy tego komentować. Ja pomagam. Co więcej, jeśli będzie taka potrzeba, udostępnię w niedzielę swoje biuro poselskie, by wolontariusze, którzy zbierają pieniądze, mogli się ogrzać.
WP: Ale nie wszyscy pomagają. Przemysław Wipler, pani dawny kolega z PiS, powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie zamierza wesprzeć WOŚP, bo Jerzy Owsiak „swoją wypowiedzią postawił w bardzo trudnej sytuacji ludzi, którzy go wspierają”.
- Wypowiedź o eutanazji to zupełnie inna para kaloszy. Te słowa Jurka Owsiaka bardzo mnie zdziwiły, tym bardziej, że to starsi ludzi co roku wrzucają najwięcej do puszek WOŚP. Mam nadzieję, że to była niefortunna wypowiedź, bo nie sądzę, by Owsiak wydawał miliony na ratowanie dzieci, by potem zabijać ich babcie i dziadków.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska