Beata Gosiewska: Nie ufaliśmy Tuskowi od początku
- Oddał śledztwo w ręce Putina, mówiąc, że on nie ma powodów, żeby nie ufać Rosji. My nie ufaliśmy Tuskowi i jego śledczym od początku - powiedziała Beata Gosiewska o śledztwie ws. katastrofy Tu-154M. Sprawa śladów trotylu na szczątkach maszyny powraca.
Wdowa po wicepremierze Przemysławie Gosiewskim przekonywała w rozmowie z Radiem Maryja, że ostatnie publikacje "Sieci" nie są dla niej zaskoczeniem. Chodzi o ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych, w tym trotylu, które wykryto w większości z próbek przebadanych w brytyjskich laboratoriach.
Beata Gosiewska wspomina, że na własne oczy widziała wyniki pomiarów przedmiotów należących do ofiar katastrofy. - To urządzenie, którym były przeprowadzone badania na lotnisku w Smoleńsku, pokazało na jednej z próbek wyraźnie, że były tam materiały wybuchowe do tego stopnia, że obrus, na którym leżały te rzeczy, musiał zostać wymieniony - powiedziała.
"Doszło do zamachu i wybuchu"
Zdaniem Gosiewskiej to kolejny dowód, że prezydencki tupolew eksplodował. - Bardzo, ale to bardzo prawdopodobne, że tam nie doszło naturalnej katastrofy, ale doszło do zamachu i wybuchu - stwierdziła europosłanka PiS.
Gosiewska podkreśla też polityczny aspekt katastrofy. - Całe śledztwo prowadzone przez Donalda Tuska to było oszustwo - powiedziała. Wdowa podkreśliła, że po tylu latach od katastrofy wciąż nie wiadomo, "kto doprowadził do śmierci elity polskiego narodu i to jest przykre".
Dr Maciej Lasek, który badał okoliczności katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. wyjaśnił w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie można przesądzać obecności materiałów wybuchowych w tupolewie. - Takie substancje mogą służyć do produkcji farb czy past do butów - dodaje ekspert.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl