Bartoszewski: kieruję się tym, że pewne osoby są mi znane
Prof. Władysław Bartoszewski przy wyborze kierował się tym, czy osoby kandydujące są mu znane. Apelował o udział w wyborach. Swój wyborczy głos oddał na warszawskim Mokotowie.
21.11.2010 | aktual.: 22.11.2010 00:05
- Kieruję się tym, przy moim wyborze, że pewne nazwiska są mi znane - powiedział prof. Bartoszewski po opuszczeniu lokalu wyborczego. - A jeżeli widzę, że (te osoby) robią rzeczy słuszne, że nie ma wokół nich skandali, a jest jakiś efekt, to ryzykuję - dodał.
Prof. Bartoszewski powiedział, że spośród głosów oddanych na kandydatów na czterech kartach (do rada dzielnicy, sejmiku wojewódzkiego, Rady Miasta i na prezydenta Warszawy) na dwóch kartach głosował na osoby, które zna osobiście i obserwuje ich działalność, a na dwóch na osoby, które zna "ze słyszenia".
Odnosząc się do wyborów na prezydenta stolicy przypomniał, że staje do nich obecna prezydent i dziesięciu kontrkandydatów, w tym - jak powiedział - "dwie czy trzy osoby mające według rankingów większe sympatie wyborców". - Gdyby było jedenaście osób nowych i ani jednej znajomej byłaby jeszcze większa szansa popełnienia błędu - powiedział.
W ocenie prof. Bartoszewskiego "wybory samorządowe powinny być pierwszą szkołą zaangażowania i odpowiedzialności ludzi". - Bardzo na to liczę, że od poprzednich wyborów upłynęło cztery lata czyli dorosło cztery roczniki wyborców - powiedział. - A ja bardzo ufam zdrowemu rozsądkowi młodych ludzi, choćby dlatego, że nawet z najmniejszych osiedli zdobyli dużo więcej doświadczeń niż ich rodzice i dziadkowie w życiu publicznym - zaznaczył.
- Poruszają się dzięki wysiłkowi poprzedniej generacji; mają kraje do których mogą wyjeżdżać. Jeżdżą (...) do: Niemiec, do Szwecji, do Anglii, nawet na Islandię. Więc widzą i porównują rożne metody pracy i działania; są bardziej krytyczni, oczekujący - dodał. - Wiedzą, że w Anglii, człowiek ma posła czy radnego, do niego się zwraca, ma do niego imiennie pretensje, do niego pisze listy. (...) Oddaje głosy, a potem tylko, obserwuje, krytykuje, żąda, albo coś robi, jeżeli go wezwie, ten radny czy poseł - powiedział.
Podkreślił, że w poprzednich latach "myśmy żyli w tym w kraju mechanicznie głosując, albo nie głosując, nie wiedząc wiele o polityce, bez zaufania do władzy". - To się zmieniło, 20 lat to dużo, utworzyło się (...) wiele suwerennych kierunków politycznych i myślowych - powiedział prof. Bartoszewski, dodając, że o rozmaite funkcje ubiega się obecnie nawet po kilkunastu czy kilkudziesięciu kandydatów.
- Może my, warszawiacy, jesteśmy oderwani od widzenia Polski codziennej, regionalnej, ale w tej Polsce regionalnej żyje dziewięćdziesiąt kilka procent ludzi i oni widzą wyraźny związek kogo oni wybiorą na wójta czy burmistrza i jak będzie miasto rządzone. To jest dużo bardziej wyraźny związek - powiedział.
- Oni wiedzą o tych ludziach, o ich rodzinach, o ich zachowaniu, o ich uczciwości osobistej - dodał. - Trzeba symbolicznie nawet, choćby jeden głos niewiele znaczył brać pod uwagę, że wszystkie te miliony głosów składają się z pojedynczych głosów - powiedział. -Trzeba głosować - stwierdził.