Barack Obama może mieć problem przez gejów w armii
Orzeczenie sędzi federalnej w Kalifornii, która nakazała armii zniesienie zasady "Don't Ask, Don't Tell" uniemożliwiającej jawną służbę gejów w wojsku, stawia prezydenta Baracka Obamę w kłopotliwej sytuacji przed wyborami do Kongresu - uważają komentatorzy.
Administracja może się odwołać od decyzji sędzi Virginii Phillips, co może spowodować, że sądowe rozstrzygnięcie kwestii legalizacji służby gejów przeciągnie się na kilka lat.
Gdyby sąd wyższej instancji uchylił jej orzeczenie, sprawa może dotrzeć aż do Sądu Najwyższego, który rozpatruje spory przez wiele miesięcy.
W przeszłości Ministerstwo Sprawiedliwości składało apelacje od decyzji sądów przeciwko "Don't Ask, Don't Tell" - zasadzie, która mówi, że dowódcy nie mogą pytać żołnierzy o ich preferencje seksualne, ale ci ostatni nie mogą ich zdradzać swoim zachowaniem w czasie służby. Ministerstwo jest też w większości wypadków zobligowane do przestrzegania praw uchwalonych przez Kongres.
Jeżeli resort odwoła się od orzeczenia sądu w Kalifornii, prezydent Obama - jak sądzą komentatorzy - narazi się swoim liberalnym zwolennikom, z lobby homoseksualnym na czele. Może to pogłębić zauważalną już apatię w tych kręgach, która sprawi, że więcej demokratycznych wyborców nie będzie głosować w wyborach do Kongresu.
Jeżeli jednak administracja nie złoży odwołania, wystawi się na jeszcze ostrzejszą krytykę ze strony konserwatystów, którzy przedstawiają obecną ekipę w Białym Domu jako lewicowców.
Obama opowiedział się już dawno za zniesieniem zasady "Nie pytaj, nie mów", ale decyzję o pełnej legalizacji służby gejów w praktyce pozostawił Pentagonowi, który ma przekonać Kongres do zmiany prawa.
W resorcie tym silne wpływy mają zwolennicy utrzymania obecnej polityki. W Kongresie odbyło się już kilka przesłuchań w tej sprawie, w czasie których część wojskowych zwracała uwagę na negatywne skutki ewentualnej legalizacji.
Tomasz Zalewski