Barack Obama broni swej strategii ws. Syrii: Baszar al‑Asad musi odejść
• Prezydent USA po raz kolejny broni swej strategii w sprawie Syrii
• Ponowił apel o odejście prezydenta Baszara al-Asada
• - Asad będzie musiał odejść, by krew przestała się rozlewać w Syrii - powiedział Obama
19.12.2015 | aktual.: 19.12.2015 01:15
Zdaniem Baracka Obamy dopiero zakończenie wojny domowej w tym kraju pozwoli skoncentrować się na walce z Państwem Islamskim.
- Asad będzie musiał odejść, by krew przestała się rozlewać w Syrii - powiedział prezydent Obama podczas swej ostatniej w tym roku konferencji prasowej w Białym Domu, tuż przed wyjazdem z rodziną na urlop świąteczny na Hawaje. Podkreślił, że syryjski prezydent "w oczach większości mieszkańców swojego kraju stracił legitymację do rządzenia" i już dawno powinien był odejść. A fakt, że zdecydował się pozostać, Obama uznał za "podstawową przyczynę" wzrostu w siłę Państwa Islamskiego (IS).
- Po to byśmy mogli się skoncentrować na ISIS (inna nazwa IS), musi być zakończona wojna domowa. Uważam, że tak długo jak Asad jest u władzy, nie osiągniemy stabilności w Syrii - powiedział Obama.
Ale jednocześnie przyznał, że interesy Rosji i Iranu, krajów wspierających Asada, będą musiały być uwzględnione, by kraje te zgodziły się na polityczną transformację w Syrii.
Prezydent USA ocenił, że dotychczasowa amerykańska strategia walki z dżihadystami w Syrii i Iraku przynosi "stałe postępy". powiedział, że w wyniku bombardowań prowadzonych przez międzynarodową koalicję pod wodzą USA oraz walk toczonych w terenie przez wspierane przez USA grupy, IS straciło około 40 proc. z okupowanych wcześniej terenów.
- Pokonamy ISIS - powiedział, zapowiadając jeszcze intensywniejsze naloty, by wyeliminować liderów i zniszczyć infrastrukturę IS, a także odcięcie IS od źródeł finansowania.
Mówiąc o wyzwaniach na przyszły rok, który będzie ostatnim w jego prezydenturze, Obama zapowiedział dalsze wysiłki na rzecz zamknięcia więzienia w Zatoce Guantanamo na Kubie, gdzie przetrzymywane są osoby podejrzane o terroryzm. Obama obiecał to już podczas kampanii prezydenckiej w 2008 roku, ale jak dotąd nie spełnił tej obietnicy, głównie ze względu na Kongres, który zakazał transferu przetrzymywanych w Guantanamo osób do więzień na terenie USA.
Obama powiedział, że dzięki transferowi więźniów do państw trzecich, na początku roku w Guantanamo powinno być już nie więcej niż 100 osób. Ale zastrzegł, że nie wszystkich można odesłać, bo niektórzy są zbyt niebezpieczni. Zapowiedział, że kiedy w Guantanamo będzie już tylko około 50-70 więźniów, których nie można nigdzie odesłać, to wówczas przedstawi Kongresowi propozycję zamknięcia tej okrytej złą sławą placówki. Dopiero jak Kongres się na nią nie zgodzi, to zdecyduje, czy użyć w tym celu uprawnień prezydenckich.
- Guantanamo jest magnesem dla dżihadystów - powiedział Obama, dodając, że organizacje terrorystyczne tak pokazują w mediach społecznościowych to więzienie, "by stworzyć mitologię, że Ameryka jest w stanie wojny z islamem".
- To naprawdę dużo nas kosztuje, by utrzymywać to miejsce dla garstki osób - przekonywał. Obama dodał, że każdy przetrzymywany więzień kosztuje budżet USA "kilka milionów dolarów" rocznie.