Bandyci przed sądem, a Majdan wciąż nie
Jaką mamy w naszym państwie sprawiedliwość, skoro bogatym i sławnym zawsze się upiecze, a biednym wiatr wieje w oczy? Piłkarze Radosław Majdan i Piotr Świerczewski po awanturze z policjantami w Mielnie, jak gdyby nigdy nic w najlepsze trenują na boisku. Wyroku za burdę jeszcze długo nie usłyszą. Za to trzech zwykłych chuliganów, którzy napadli na patrol w Szczecinie, może lada moment wylądować w więzieniu - twierdzi "Fakt".
06.08.2008 | aktual.: 06.08.2008 10:54
Majdan i jego kolega Piotr Świerczewski ponad tydzień temu mieli wszcząć pijacką burdę w pensjonacie w Mielnie. Rzucili się na policjantów, którzy przyjechali ich uciszyć. Obrazili też funkcjonariuszy. Tak przynajmniej twierdzi policja.
Ale przykład ich sprawy może być dowodem, że wystarczy mieć pieniądze, dobrego adwokata, być sławnym i podziwianym, by nie przejmować się zbytnio taką sprawą. Majdan po kilkudziesięciu godzinach w celi kupił sobie wolność za 50 tys. zł kaucji. Jego agresywny kompan opuścił areszt po wpłaceniu 200 tys. zł. Dla zwykłych ludzi to fortuna.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Fakt", Józef Wojciechowski, właściciel Polonii, na własną rękę postanowił dowiedzieć się, co stało się feralnej nocy w Mielnie. Za swoje pieniądze wynajął ponoć do tego celu prywatnych detektywów.
Tak się składa, że w Szczecinie była niemal identyczna sprawa. Tomasz Ż., Marek L. i Wojciech P., którzy jakby wzięli przykład ze swojego idola, i już następnego dnia po burdzie piłkarskiej rozgromili patrol policyjny, mogą wkrótce pożegnać się z wolnością.
Są sądzeni w trybie przyspieszonym. To oznacza, że gdy 25 sierpnia zapadnie w ich sprawie wyrok skazujący.