Bałtyk. Wypadek polskiego jachtu. Jedna osoba nie żyje, jedna jest poszukiwana
Bałtyk. Przy wejściu do portu w Kłajpedzie na Litwie w niedzielę wieczorem przewrócił się jacht z siedmioma Polakami na pokładzie. Pięć osób udało się uratować - trafiły do szpitala. Zginął 65-letni kapitan jachtu. Służby poszukują siódmego żeglarza - 45-letniego mężczyzny.
16.09.2019 | aktual.: 16.09.2019 18:05
Z relacji litewskich mediów wynika, że do wypadku jachtu "Lilla W" doszło ok. godziny 18. Wiał silny wiatr, jego prędkość sięgała w porywach 24 metrów na sekundę. Morze było wzburzone, fale miały wysokość 5-6 metrów. Prawdopodobnie żeglarze chcieli schronić się przed sztormem na spokojniejszych wodach Zalewu Kurońskiego lub zawinąć do portu w Kłajpedzie. Niestety, gdy byli na wysokości wejścia do portu, w miejscu - gdzie jak twierdzą świadkowie - załamywały się fale, jacht przewrócił się.
- Zobaczyłem na końcu falochronu jacht bez żagli, na pokładzie było dwóch mężczyzn. Odwróciłem się do kolegi, i zobaczyłem, że ten ściąga buty i wskakuje do wody. Gdy znów spojrzałem w kierunku falochronu, zrozumiałem dlaczego. Jacht zniknął mi z oczu, przewrócił się - opowiada portalowi klaipeda.diena.lt jeden z mieszkańców Kłajpedy, który brał udział w akcji ratowniczej.
Mężczyzna razem z kolegą wyciągnął z wody młodą dziewczynę, której udało się samodzielnie dopłynąć do brzegu. Powiedziała im, że na pokładzie żaglówki było siedem osób.
Wyciągnęli też na brzeg szalupę. Niestety, nikogo w niej nie było.
Litewskich ratowników o żeglarzach, którzy potrzebują pomocy, powiadomili pracownicy portu, którzy zobaczyli co się dzieje, na kamerach monitoringu. Najprawdopodobniej załoga jachtu nie zdążyła wezwać pomocy. Wysłała tylko ze specjalnego nadajnika sygnał, informujący o tym, że są w niebezpieczeństwie. Sygnał ten został odebrany przez Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne w Gdyni i przekazany ratownikom w Kłajpedzie.
Łącznie z wody udało się wyciągnąć 6 osób.Trzy kobiety w wieku 50, 30 i 21 lat oraz dwóch mężczyzn w wieku 49 i 30 lat przewieziono do szpitala z objawami hipotermii. Niestety, 65-letni kapitan jachtu był już martwy, gdy dotarli do niego ratownicy.
Ratownicy w poniedziałek rano wznowili poszukiwania ostatniego członka załogi - 45-letniego mężczyzny. Nie ukrywają jednak, że szanse na to, by odnaleźć go żywego są bliskie zeru.