Balice jak twierdza
Wyłączenie z użytkowania tarasu widokowego, ścisła kontrola pojazdów dojeżdżających w pobliże samolotów, konwojowanie aut z zaopatrzeniem kursujących po płycie lotniska - to tylko niektóre z dodatkowych środków bezpieczeństwa jako wprowadzono ostatnio w Balicach, po tym jak przed świętami terroryści znów zaczęli grozić światu. Tymczasem już od ataku terorystów na Nowy Jork obowiązują zaostrzone procedury. Teraz sito wyłapujące terrorystów jest jeszcze bardziej szczelne.
- Pasażerowie nie protestują, choć wydłużyło to czas odpraw. Rozumieją że utrudnienia wynikają z troski o ich bezpieczeństwo - wyjaśnia Adam Sikora, dyrektor ds. bezpieczeństwa Portu Lotniczego w Balicach.
Najbardziej obawiano się okresu świąteczno-noworocznego, mnóstwo ludzi podróżuje wtedy do swoich bliskich. Także ruch między Stanami Zjednoczonymi, a Europą w tym Polską, jest wtedy wzmożony. W tym okresie Balice przeistoczyły się w twierdzę nie do sforsowania. Wprowadzono dodatkową kontrolę przy drzwiach wejściowych do budynku. Musieli się jej poddać nie tylko podróżni, ale także osoby które ich odprowadzały. Była równie dokładna jak przed strefą odlotów - przy pomocy specjalnych urządzeń prześwietlano bagaż, należało przejść przez wykrywające metal bramki, także funkcjonariuszy straży granicznej osobiście dokładnie gos sprawdzali. Pasażerowie powtórnie byli tak kontrolowani przy odprawie celno-bagażowej.
Taką dodatkową kontrolę przy wejściu do budynku portu wprowadzono tylko na czas świątecznego ruchu, teraz już z niej zrezygnowano.
Ale nadal obowiązują inne elementy procedur bezpieczeństwa wprowadzono po ataku na Nowy Jork 11 września 2001 r Sprowadzają się przede wszystkim do bardzo szczegółowej kontroli przed odlotem. Dotyczy zarówno bagażu podręcznego wnoszonego na pokład samolotu, jak i walizek lecących w lukach bagażowych. Straż graniczna nie tylko go prześwietla, ale także przeszukuje ręcznie. W pole widzenia elektronicznego "rentgena" trzeba oddać także płaszcze, marynarki i inne okrycia wierzchnie.
Amerykanie chcą, by dodatkową ochronę zyskały też samoloty. W postaci uzbrojonego agenta, czuwającego w trakcie lotu nad bezpieczeństwem podróżnych. O wprowadzenie tej formy ochrony zwrócono się do wszystkich linii lotniczych, których samoloty kursują do USA. W tym także do PLL LOT.
- Taką decyzję może podjąć tylko Urząd Lotnictwa Cywilnego wraz z MSWiA - wyjaśnia Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy PLL LOT. - Bo to nie tylko kwestia umieszczenia w samolotach ludzi, ale wyjaśnienia szeregu innych spraw, stowrzenia całej logistyki. Na jakich warunkach agenci ochrony obcego przecież państwa będą przebywać na amerykańskim lotnisku, gdzie mają składować broń, kto ma płacić za ich przeloty. To tylko niektóre kwestie wymagające doprecyzowania.
KaK