Bałagan w budżetowym spadku
Co odchodząca ekipa zostawi następcom w
szufladach? Uwikłanie przyszłorocznego budżetu w terminy wyborcze
i fatalny w polskiej legislacji zwyczaj uchwalania ustaw bez aktów
wykonawczych stwarzają zagrożenie zarówno dla finansów
publicznych, jak i dla samej administracji
- pisze "Gazeta Prawna".
12.08.2005 07:00
Co najmniej kilkaset rozporządzeń, które ma jeszcze do wydania odchodzący rząd, urodzi się w ostatniej chwili i w niewiadomym kształcie - podaje dziennik.
Strategię "po nas choćby potop" pierwsi zastosowali posłowie i senatorowie na ostatnich kilku posiedzeniach, uchwalając psujące finanse publiczne ustawy, które mogą kosztować podatnika blisko 100 mld zł w ciągu najbliższych kilku lat. Teraz w kolejce są prezydent i rząd.
To, czy fatalne z punktu widzenia przyszłych wydatków państwa regulacje wejdą w życie, zależy od faktu, czy głowa państwa podpisze wszystkie przyjęte ustawy, a także, czy i w jakim kształcie ekipa Marka Belki przygotuje akty wykonawcze, które mogą mieć wpływ na wysokość przyszłych wydatków. Nie wiadomo, czy urzędnicy w ogóle zdążą się za nie zabrać.
Tymczasem - pisze gazeta - posłowie zdecydowali, że niektóre ustawy wejdą w życie już 1 września, a są resorty, gdzie wydawanie rozporządzeń ciągnie się latami. I tak np. minister zdrowia już cały rok ustala kryteria umieszczenia pacjentów na listach oczekujących, chociaż ustawa o świadczeniach obowiązuje od października 2004 r.
Istotne zaległości ma też m.in. resort finansów czy edukacji, 6- letniego opóźnienia nie ustrzegł się sam premier. Mimo to Centrum Informacyjne Rządu nie wie jeszcze, iloma aktami wykonawczymi zajmie się do końca kadencji Rada Ministrów i czy będą wśród nich również te, które mogą związać ręce przyszłej ekipie - czytamy w "Gazecie Prawnej".(PAP)
Więcej: Gazeta Prawna - Bałagan w spadku