ŚwiatBagdad staje się miastem gett

Bagdad staje się miastem gett

Na ulicach stolicy nie toleruje się już kobiet odsłaniających włosy - to ostrzeżenie usłyszała pewna szyicka dziennikarka z Bagdadu od sklepikarzy w swojej dzielnicy. Radykalna milicja wprowadza surowe prawo i zmienia stolicę Iraku w miasto gett - pisze w reportażu z Iraku dziennikarz agencji France Presse, Sam Dagher.

14.07.2006 | aktual.: 14.07.2006 12:06

Z konieczności noszę hidżab (chustę okrywającą włosy i szyję), przestałam spacerować po ulicach i muszę prosić krewnych, żeby mnie podwozili do pracy samochodem - mówi mieszkanka dzielnicy Szaab na północy Bagdadu, kontrolowanej przez milicję radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra.

Poza Zieloną Strefą, twierdzą osłaniającą ambasadę amerykańską i irackie instytucje rządowe, Bagdad jest w rękach sunnickich rebeliantów i bojowców szyickiej milicji, którzy coraz bardziej rozszerzają swe wpływy.

Najbardziej zastraszane są kobiety. "Nakłania" się je do noszenia chust. Za czasów dyktatury Saddama Husajna nigdy tego nie było.

Prezydent Iraku Dżalal Talabani, iracki Kurd, przyznaje, że władze potrzebują pomocy amerykańskiej, aby walczyć z islamskimi milicjami i przestępcami.

Sekciarstwo i terroryzm, które mogą objawiać się pod przykrywką fundamentalizmu muzułmańskiego, stanowią największe wyzwania dla Iraku - powiedział ambasador Stanów Zjednoczonych w Iraku, Zalmay Khalilzad.

37-letnia Mona nosi nie tylko hidżab, ale również abaję, długą suknię z czarnego płótna, choć pochodzi ze świeckiej sunnickiej rodziny i mieszka w mieszanej sunnicko-szyickiej dzielnicy Rusafa. Panami tej dzielnicy są obecnie milicjanci z fundamentalistycznej Armii Mahdiego, podporządkowanej Muktadzie Sadrowi.

Kiedy Mona przyjeżdża do Zielonej Strefy, odsłania włosy, wkłada dżinsy i bluzkę w jaskrawych kolorach. Mówi jednak, że obawia się dnia, kiedy kobiety nie będą w ogóle mogły wychodzić z domu.

Na ulicach dzielnicy Amirija, w sunnickiej zachodniej części Bagdadu, swoje prawo narzucają zamaskowani mężczyźni, którzy polują na szyitów, nazywając ich "wrogami i heretykami". Jednak podobnie jak szyiccy milicjanci Armii Mahdiego, są oni islamskimi fundamentalistami i zabraniają mężczyznom chodzić w krótkich spodniach i w dżinsach. Grożą nawet fryzjerom, którzy ośmieliliby się ogolić komuś brodę.

27-letni Adnan opowiada z przerażeniem o torturach, jakie spotkały jego kolegę fryzjera, który zlekceważył ten zakaz. U ortodoksyjnych muzułmanów broda jest symbolem wiary.

Adnan czuje jednak, że jest osamotniony w walce z tak brutalnym islamem._ Nie noszę już krótkich spodni i u mnie w domu nie słucha się już muzyki rozrywkowej; oglądamy tylko programy religijne_ - skarży się.

Stolica Iraku ze swoimi 6 milionami mieszkańców jest podzielona na dziewięć gmin i 89 dzielnic. Niektóre sektory, jak ubogie szyickie Madinat as-Sadr, Miasto Sadra, które ma 2,5 miliona mieszkańców, stanowią rozległą zwartą całość, inne są niewielkie i przemieszane pod względem wyznaniowym.

Mieszkańcy przyznają, że czują presję uzbrojonych bojówek, które często walczą między sobą o kontrolę nad dzielnicami.

Poza kodeksem dotyczącym stroju, bagdadczycy muszą liczyć się z surowymi sędziami z sądów religijnych, wymierzających kary zgodnie z prawem islamskim - szarijatem. Sądy religijne działają poza sądownictwem państwowym, a powstają w dzielnicach podporządkowanych ruchowi Sadra.

Pewien sunnita z ulicy Palestyńskiej, sąsiadującej z Miastem Sadra, opowiada, że niedawno taki sąd religijny porwał i "osądził" jego brata. Przyjaciele szyici, mający kontakty w Armii Mahdiego, interweniowali w ostatniej chwili, gdy brat otrzymał już wyrok śmierci pod zarzutem terroryzmu - wspomina z przerażeniem.

W dzielnicy Andalus pewien sunnita spędził noc na dachu swego domu z karabinem w ręku, bo imam z jego meczetu zapewniał, że szyici szykują atak. "Ufamy tylko naszym imamom" - powiedział, pokazując broszurę, której autorzy proszą mieszkańców, by nie blokowali ulic pniami drzew i workami z piaskiem, gdyż "przeszkadza to mudżahedinom w ich operacjach".

Przemoc na tle wyznaniowym wybuchła w Iraku po zamachu na szyickie sanktuarium w sunnickim mieście Samarra w lutym tego roku.

W Zielonej Strefie nasi koledzy sunniccy odnoszą się do nas uprzejmie, ale na zewnątrz szaleją walki toczone w imię wiary - przyznaje deputowany szyicki, szejk Dżalaleddin as-Saghir.

Źródło artykułu:PAP
prawousairak
Zobacz także
Komentarze (0)