Badał sprawę Tomasza M. Kilkanaście osób twierdzi, że to oszust

Daniel B. jest prezesem Fundacji Rzecznik Praw Dzieci działającej w obronie ich praw. Fundacja miała badać sprawę Tomasza M., który otruł siebie i swojego syna. Okazuje się, że jej prezes sam może być na bakier z prawem. Mamy relacje osób, które twierdzą, że zostały przez niego oszukane.

W tym bloku w Lublinie znajduje się siedziba Fundacji Rzecznik Praw Dzieci.
Źródło zdjęć: © Google Street View

Tomasz M. otruł siebie i syna na sali zabaw na warszawskim Bemowie. W jednym z listów, który pojawił się w sieci, opisał swoją - jego zdaniem nierówną - bitwę z systemem i byłą żoną Justyną M. Jego zdaniem kobieta postanowiła odejść do nowego partnera i zabrać ze sobą dzieci. Tomasz M. oskarżał partnerkę o porwanie. Miała utrudniać mu kontakt z dziećmi.

Wówczas do sprawy włączyła się Fundacja Rzecznik Praw Dzieci. - Zbadaliśmy sprawę i uważamy, że pan Tomasz jest ewidentnie poszkodowany. W tym wypadku uważamy, że przemoc stosuje matka, nie stosując się do postanowień sądu. Ojciec nie ma ograniczonej władzy rodzicielskiej, więc matka nie ma prawa narzucać swoich zasad - mówił w "Fakcie" jej prezes Daniel B.

Usłyszał zarzuty wyłudzenia 87 tys. zł

Przez formularz Dziejesie otrzymaliśmy informacje na temat przeszłości Daniela B. Jak informuje "Kurier Lubelski", mężczyzna usłyszał w 2014 roku prokuratorskie zarzuty wyłudzenia ponad 87 tys. zł od 76 osób, którym obiecywał wakacyjny odpoczynek w Grecji i Bułgarii działając pod szyldem biura "Wakacje Travel". Akt oskarżenia trafił do sądu - sprawa do dziś jest w toku. Sąd ma do przesłuchania 91 świadków.

Po fiasku "Wakacje Travel" B. zaczął działać w środowisku ojców walczących o swoje dzieci. Występował w programach telewizyjnych wypowiadając się nt. sytuacji ojców w sądach czy też alienacji rodzicielskiej. Założył Fundację Rzecznik Praw Dzieci. Sam walczył w sądzie o prawo do widzenia swoich córek. Był oskarżany o znęcanie się nad żoną. - Jeden z sędziów prowadzących sprawę po tym, jak nie zgodziłem się na rozwód uznał, że powinienem być poddany przymusowej psychiatryzacji - mówił w programie "Magazyn Reporterów” w TVP3. - Sąd wydał postanowienie o badanie połączone z obserwacją. (…) Zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i zarządził poszukiwanie listem gończym. Uzasadniał, że nie może wykonać postanowienia dot. badania - mówił Dariusz Abramowicz, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.

Nasi rozmówcy mówią, że mężczyzna trafił ostatecznie do aresztu. - Sam mi się chwalił, że udało mu się wyjść dzięki kontaktom w ministerstwie - zdradza jeden z informatorów.

"Mamy do czynienia z oszustwem"

- Środowisko z optymizmem i aplauzem przyjęło inicjatywę powstania Fundacji Rzecznik Praw Dzieci, tym bardziej, że założenia i cele były spójne z wiedzą i potrzebami większości znanych mi osób uwikłanych w te sprawy - mówi nam Zbigniew Sadocha. Mężczyzna od lat angażuje się w sprawy toczące się przed sądami rodzinnymi, m.in. w tzw. walkę o dzieci.

- Postępowania sądowe i udowadnianie swoich racji jest kosztowne. Zrozumiałym jest, że fundacja dla realizacji celów statutowych musi pozyskiwać środki... No i niestety w tym miejscu pojawia się zgrzyt. Okazuje się, że prezes fundacji jest osobą nierzetelną, obiecuje różne działania, a następnie się z nich nie wywiązuje - dodaje pan Zbigniew.

- W lipcu tego roku wystawił też mnie, utrzymując do ostatniej chwili w przekonaniu, że przystąpi jako fundacja do mojej sprawy, nie pojawił się w wyznaczonym terminie. Jako osoba dociekliwa rozpytałem ludzi i przetrząsnąłem zasoby internetu, następnie dałem ogłoszenie na jednej z facebookowych grup z zapytaniem o działalność fundacji i jej prezesa. Zgłosiło się kilkanaście osób. To, co nadesłali wraz z potwierdzeniami przelewów, nagraniami, smsami, stanowi jednoznaczny dowód, że mamy do czynienia z oszustwem - opowiada pan Zbigniew.

I dodaje, że schemat działania prezesa fundacji wygląda następująco: "empatyczne podejście do tematu, oferta pomocy bezpłatnej, pomoc w napisaniu pism procesowych i przystąpienie fundacji do sprawy jako uczestnika”. - Następnie B. podaje konto fundacji i prosi o wpłatę na pokrycie uzasadnionych kosztów, od wysokości wpłaty zależą dalsze kroki podejmowane przez prezesa fundacji, niestety - jak pokazało życie - wszystko kończy się na obietnicach, nie powstają obiecane pisma, B. zazwyczaj nie stawia się na rozprawach, a tam, gdzie się pojawi, generuje tylko kłopoty - podsumowuje Zbigniew Sadocha.

"3 tys. zł za przystąpienie do sprawy"

Pan Piotr (nazwisko do wiadomości redakcji) mówi, że zna Daniela B. od 2016 roku. - Zapytałem go, czy może mi pomóc w sprawie o podział majątku. Powiedział, że nie ma problemu, "jako fundacja możemy przystąpić do sprawy i ją prowadzić w pana sprawie". Zrobił na mnie dobre wrażenie. Nie pomyślałem, że to może być jakiś oszust - opowiada nam mężczyzna.

- Spytałem, ile to będzie kosztowało. Podał mi konkretną kwotę - to było ponad 3 tys. zł. Powiedział, że 2 tys. na początku, a później resztę trzeba będzie dopłacić. Przelałem mu 2 tys. zł na fundację, ale to nie była forma darowizny - w tytule przelewu zaznaczyłem wprost, że to pieniądze na prowadzenie sprawy o podział majątku. Dał mi znać, że środki doszły. Później wysłał mi pełnomocnictwo adwokata. Zadzwoniłem i zapytałem, czy będzie mnie reprezentował. Adwokat był w szoku, nie wiedział kim jestem - mówi pan Piotr.

Daniel B. przyjechał do mężczyzny, ale - jak mówi pan Piotr - tylko po to, żeby złożyć w sądzie wniosek o podział majątku. - Mogłem to zrobić sam. Później na rozprawę nie przyjechał, ja z niego zrezygnowałem - dodaje. - B. stwierdził, że będzie dalej zajmował się moimi sprawami o dzieci. Mówił, że pisze pisma. Miesiącami wmawiał mi, że są już gotowe, że jeszcze poprawki. Do dziś tych pism nie widziałem - wyznaje pan Piotr.

"Żeruje na zdeterminowanych ojcach"

Pani Alicja (nazwisko do wiadomości redakcji) jest emerytką. Jej syn walczy w sądzie o kontakty z dzieckiem i ograniczenie władzy rodzicielskiej matce, a ona o możliwość widzenia wnuka. - Dotarłam do pana B. i zapytałam, czy mógłby uczestniczyć jako interwenient uboczny w naszych sprawach. Powiedział, że tak, bardzo chętnie, wysłał mi mailem wzór zgody do podpisania - opowiada nam pani Alicja.

- Zapytałam, ile takie coś będzie kosztować. Powiedział, że ludzie różnie wpłacają - od kilku złotych do kilku tysięcy. Ja jestem emerytką, więc za dużo się nie wysiliłam jak na pierwszy raz, bo wpłaciłam 500 zł. To miała być zaliczka - mówi kobieta.

I dodaje, że nikt na rozprawach się nie pojawił. - Nieładnie jest żerować na ojcach, którzy są zdeterminowani, szukają kontaktu z tymi dziećmi i proszą aby ktoś im pomógł. Napisałam mu, że rezygnuję z jego usług i proszę o zwrot pieniędzy. Do dziś ich nie odzyskałam i wiem, że już mi się to nie uda - mówi pani Alicja.

- Chodzi przede wszystkim o to, żeby ostrzec innych, bo Fundacja dalej się ogłasza. B. groził mi pozwem sądowym, jeśli będę rozpowszechniać jakieś informacje na jego temat. On posuwa się do takich rzeczy, że w ramach odwetu występuje z ramienia strony przeciwnej - mówi nam kobieta.

Zawiadamiają prokuratury

Jak mówi pan Zbigniew, osoby które upominają się o swoje, mają być zastraszane przez pana B. pozwami. Cześć z nich otrzymało wezwania do zaniechania naruszania dóbr osobistych Daniela B. i fundacji razem z wezwaniem do zapłaty 50 tys. złotych.

Poszkodowani składają w prokuraturach miejscowych zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Fundację Rzecznik Praw Dzieci. Zawiadomienie złożone przez panią Alicję już zostało odrzucone - odmówiono wszczęcia postępowania. - Przygotowany jest pozew zbiorowy przeciw fundacji i jej prezesowi wraz ze wskazaniem na wykreślenie tej organizacji z KRS - mówi nam pan Zbigniew.

"Fundacja nie pobiera opłat"

Do sprawy odniósł się prezes fundacji. - Fundacja Rzecznik Praw Dzieci działa zgodnie z przepisami prawa i powołanym do tego statutem. Zgodnie z przepisami prawa nie może pobierać żadnych opłat za pomoc prawną i doradztwo w ramach prowadzonej działalności statutowej. I nigdy też takich opłat nie pobierała - mówi WP prezes Fundacji Rzecznik Praw Dzieci.

I dodaje: "Każdy, zarówno rodzic, osoba fizyczna czy też osoba prawna, która chce wesprzeć cele statutowe Fundacji, może dobrowolnie wpłacić dowolną kwotę darowizny, którą może sobie później odliczyć od podatku".

- Jeżeli rodzic wpłaci darowiznę do swojej sprawy to z niej pokrywamy bieżące koszy związane z działalnością statutową i tym co przygotowujemy i realizujemy w konkretnej sprawie w której Fundacja jest stroną lub uczestnikiem postępowania - podsumowuje.

Pytany o oskarżenia naszych rozmówców dodaje: - Nie ma sytuacji oraz nie było, aby rodzice, którym pomagaliśmy oraz aktualnie pomagamy, skarżyły się do nas i nas informowały tym, co Pani podaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Były doradca Trumpa oskarżony. Bolton miał ujawnić tajne informacje
Były doradca Trumpa oskarżony. Bolton miał ujawnić tajne informacje
Trump: USA potrzebują swoich Tomahawków
Trump: USA potrzebują swoich Tomahawków
Brytyjski wywiad: Rosja przesuwa jednostki wzdłuż frontu
Brytyjski wywiad: Rosja przesuwa jednostki wzdłuż frontu
Papież: głód w dobie rozwoju nauki i technologii to etyczna aberracja
Papież: głód w dobie rozwoju nauki i technologii to etyczna aberracja
"Zakrapiana biesiada" w hotelu Sejmowym. Polityk KO zaprzecza
"Zakrapiana biesiada" w hotelu Sejmowym. Polityk KO zaprzecza
Zełenski reaguje na rozmowę Trump-Putin
Zełenski reaguje na rozmowę Trump-Putin
Sosnowiecki ksiądz znów nabroił. Biskup apeluje o odwyk
Sosnowiecki ksiądz znów nabroił. Biskup apeluje o odwyk
Wyniki Lotto 16.10.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 16.10.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Emerytka groziła Owsiakowi. Spotkali się przed sądem
Emerytka groziła Owsiakowi. Spotkali się przed sądem
Polityk KO zwieszony. Powodem jest śledztwo
Polityk KO zwieszony. Powodem jest śledztwo
Kreml po rozmowie z Putinem. Było o Tomahawkach
Kreml po rozmowie z Putinem. Było o Tomahawkach
Śmierć lidera Hutich. Zapowiadają odwet na Izraelu
Śmierć lidera Hutich. Zapowiadają odwet na Izraelu