B. szef MSW mógł nazwać Oleksego szpiegiem
Były szef MSW Andrzej Milczanowski został ponownie uniewinniony z zarzutu ujawnienia w 1995 r. tajemnicy państwowej w sprawie rzekomego szpiegostwa Józefa Oleksego, ówczesnego premiera z SLD. Oleksy nazwał wyrok "kapitulacją państwa prawa" i zapowiedział apelację.
28.07.2009 | aktual.: 28.07.2009 13:18
Taki nieprawomocny wyrok wydał Sąd Okręgowy w Warszawie w ponownym, tajnym procesie Milczanowskiego. Prokurator wnosił o skazanie go na półtora roku więzienia w zawieszeniu. Pełnomocnik Oleksego mec. Wojciech Tomczyk chciał ukarania go. Sam Milczanowski i jego obrońca mec. Andrzej Tomaszewski domagali się uniewinnienia.
Z powodu "znikomej szkodliwości społecznej" sąd umorzył jeden z zarzutów wobec byłego szefa MSW - że w grudniu 1995 r. w sejmie ujawnił tajemnicę, iż premier Józef Oleksy miał być źródłem informacji dla wywiadu ZSRR, a później Rosji.
Zarazem Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Milczanowskiego z pozostałych zarzutów, dotyczących ujawnienia w 1995 r. tajemnicy państwowej w sprawie rzekomego szpiegostwa Oleksego m.in. marszałkom sejmu i senatu oraz szefowi MSZ. Szczegóły nie są znane; sąd utajnił uzasadnienie wyroku, który jest nieprawomocny.
Oleksy: przetrącono moje życie
Józef Oleksy nazwał uniewinnienie przez sąd Milczanowskiego "kapitulacją państwa prawa" i "uznanie bezkarności mieszania się służb w politykę". Były premier zapowiedział apelację.
Za "szokujące" uznał on umorzenie przez sąd z powodu "znikomej szkodliwości społecznej" ujawnienia przez Milczanowskiego w 1995 r. tajemnicy państwowej w sprawie Oleksego. - Może w rozumieniu sądu ta szkodliwość jest znikoma, ale w rozumieniu moim i wielu demokratów ta szkodliwość jest olbrzymia. Przetrącono moje życie, sponiewierano moje nazwisko, a Rzeczpospolitą postawiono pod podejrzeniem wpływu obcych służb - powiedział Oleksy, przypominając, że ten wyrok nie oczyszcza Milczanowskiego w całości, bo części zarzutów sąd nie mógł już osądzić, ponieważ się przedawniły.
Były premier uważa, że nad Milczanowskim był roztoczony ochronny "parasol medialny". - Nie miałem wątpliwości też co do losów tej sprawy, gdy prezydent Wałęsa nagrodził awansami generalskimi czterech oficerów UOP uczestniczących w tej prowokacji przeciwko mnie - dodał Oleksy, który powiedział też, że pisze książkę na temat tych wydarzeń.
Milczanowski, który liczy się z apelacją, powtórzył po wyroku, że nie ma sobie nic do zarzucenia i "dziś zrobiłby to samo". - Byłem przekonany o swej niewinności - dodał. Podkreślił, że na polecenie prezydenta Lecha Wałęsy skrótowo zapoznał najważniejsze osoby w państwie ze sprawą Oleksego. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy dziś uważa, że Oleksy pracował dla Rosjan. - Reszta jest milczeniem - oświadczył.
Warszawska prokuratura oskarżyła 70-letniego dziś Milczanowskiego (obecnie notariusza w Szczecinie), że 21 grudnia 1995 r. z trybuny sejmu, jako szef MSW, ujawnił tajemnicę państwową mówiąc, iż premier Oleksy był źródłem informacji dla wywiadu ZSRR, a później Rosji - m.in. podczas kontaktów z oficerem KGB Władimirem Ałganowem. Ponadto zarzucono mu, że wcześniej "bezprawnie powiadomił" o zarzutach wobec Oleksego m.in. ówczesnego prezydenta-elekta Aleksandra Kwaśniewskiego, marszałków sejmu i senatu oraz szefa MSZ.
W lutym 2008 r. sąd okręgowy uznał, że Milczanowski naruszył tajemnicę państwową, ale działał w stanie wyższej konieczności i uniewinnił go. Według sądu Milczanowski, przekazując informacje operacyjne w sprawie rzekomej współpracy Oleksego z obcym wywiadem, znajdował się w sytuacji wyjątkowej i dobro niższej wartości - tajemnicę państwową - poświęcił dla dobra wyższego - interesu państwa.
- Nie zgadzam się z wyrokiem - mówił wtedy Oleksy, zapowiadając apelację. W listopadzie 2008 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił orzeczenie sądu okręgowego i zwrócił sprawę do I instancji. O tej decyzji, podjętej na wniosek prokuratury i pełnomocnika Oleksego, zdecydowały względy formalne: do powtórki była kwestia wniosku dowodowego prokuratury, która chciała przesłuchania na rozprawie części świadków, a zeznania innych jedynie odczytać. Sąd I instancji miał przeoczyć, że zeznania świadków nie wzywanych należy uznać za ujawnione, by legalnie się na nie powoływać w wyroku.
Ponowny proces zaczął się w kwietniu br. Milczanowski mówił wtedy, że ma nadzieję na powtórne uniewinnienie. Oleksy opuścił wtedy salę sądu, bo - jak powiedział - "nabiera coraz większych wątpliwości co do bezstronności sądu, który rozstrzyga pospiesznie".
Sprawa rzekomego szpiegostwa, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałęsy, wywołała wielki kryzys polityczny. Oleksy nazwał sprawę prowokacją, bo MSW miało sugerować za kulisami jego odejście z urzędu premiera. Zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem. Na początku 1996 r. Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie, o co 19 grudnia 1995 r. wniósł Milczanowski. W kwietniu 1996 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie Olin.
Pod koniec 1996 r. kolejny rząd SLD - Włodzimierza Cimoszewicza, opublikował w "Białej Księdze" wybór dokumentów sprawy Oleksego, aby dowieść bezpodstawności zarzutów wobec niego. Milczanowski uznał - co powtórzył we wtorek - że ujawniła ona mechanizmy działania polskiego wywiadu na wschodzie. Ówczesny szef MSW Zbigniew Siemiątkowski zapewniał, że nie zagroziło to interesom tajnych służb. .
Według przyjętego w 1996 r. przez sejm sprawozdania sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego, działania oficerów UOP i Milczanowskiego mogły naruszać prawo.
Prokuratura badała, czy Milczanowski przekroczył obowiązki służbowe, ujawniając tajemnicę państwową, jaką są informacje służb specjalnych o danej osobie. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji. Śledztwo w sprawie Milczanowskiego umorzono pierwotnie w 1998 r., bo uznano, że minister może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Oleksy odwołał się od tej decyzji do sądu, który w 2000 r. nakazał wznowić śledztwo. W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł zaś, że minister może odpowiadać karnie za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, jeśli sejm nie postawi go przed Trybunałem Stanu. W 2001 r. sejm, większością głosów AWS i UW, umorzył postępowanie z wniosku SLD o postawienie Milczanowskiego przed Trybunałem.
W 2002 r. prokuratura postawiła Milczanowskiemu formalne zarzuty. - Oskarżenie mnie uważam za przejaw zemsty ze strony SLD - komentował Milczanowski. Gdy proces ruszał, Milczanowski mówił, że nie ma sobie "absolutnie nic do zarzucenia". Oleksy replikował, że nic nie zmieni szkód, jakie wyrządził mu Milczanowski, który "zaufał dawnym esbekom".
We wtorek na ogłoszeniu wyroku pojawił się b. szef wywiadu UOP i b. szef wywiadu PRL Henryk Jasik, awansowany za sprawę Oleksego przez Wałęsę do stopnia generała.