B. funkcjonariusz CBŚ namawiał do produkcji narkotyków
Na trzy lata więzienia skazał stołeczny sąd okręgowy byłego funkcjonariusza CBŚ Roberta B., oskarżonego m.in. o skłanianie swego agenta ze świata
przestępczego do produkcji narkotyków.
Dwóch innych b. funkcjonariuszy CBŚ, mających zarzut poświadczania nieprawdy w dokumentacji procesowej, sąd skazał na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Sprawa była głośna kilka lat temu, proces toczył się przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga od czerwca 2007 r.
Sąd orzekł ponadto zakaz wykonywania zawodu policjanta dla Roberta B. przez pięć lat oraz karę grzywny. Wobec dwóch pozostałych skazanych - Roberta K. i Krzysztofa Ł. - zakaz wykonywania zawodu ma trwać dwa lata. Wszyscy trzej skazani nie pracują już w policji.
Uzasadnienie wyroku, podobnie jak cały proces, było tajne. Sąd dwa lata temu, bezpośrednio po odczytaniu aktu oskarżenia, utajnił cały proces z uwagi na konieczność ochrony "ważnego interesu państwa" oraz fakt, iż podczas rozpraw odnoszono się do materiałów operacyjnych policji.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy skazanych wnosili wcześniej o uniewinnienie. Jak powiedziała broniąca B. mec. Wanda Marciniak, decyzje dotyczące apelacji zostaną podjęte po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem.
Robertowi B., ekspertowi do walki z przestępczością narkotykową warszawskiego CBŚ, zarzucono zlecenie założenia w 2004 r. i nadzorowanie fabryki amfetaminy w Chotomowie pod Warszawą. Jak podawały media, B., który wykrył wiele fabryk amfetaminy, miał je sam zakładać, chcąc wykazać się sukcesami, za co dostawał premie.
Inne zarzuty dotyczyły ujawnienia gangsterom tajnych informacji i fałszowania w 2002 roku akt śledztwa. W aktach pisano np., że Jarosław J. - nieżyjący już informator CBŚ, z którym współpracował Robert B. - został zatrzymany, a jego mieszkanie przeszukano. W rzeczywistości przeszukania nie było, zaś J. na przesłuchanie przyjechał sam.
Akt oskarżenia przygotowała w 2005 r. Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce. Śledztwo przeniesiono właśnie tam, by nie było podejrzeń o stronniczość, gdyż policjanci na co dzień współpracowali z prokuratorami w Warszawie.
Prokuratura miała zebrać dowody potwierdzające, że w 2004 r. Robert B. wydał Jarosławowi J. polecenie założenia wytwórni w Chotomowie. B. miał udostępniać przestępcom informacje, jak dostać półprodukty potrzebne do produkcji narkotyku. W Chotomowie "wpadły" dwie linie technologiczne do produkcji amfetaminy wraz z jej śladowymi ilościami oraz półprodukty. Jarosław J. zeznał, że fabrykę polecił założyć właśnie Robert B.
Na 5 lat więzienia w oddzielnym procesie prawomocnie skazano w 2007 roku 35-letniego Mariusza R., który w 2004 r. z kompanami "wpadł" przy produkcji narkotyku w Chotomowie. Przyznał się on do winy, ale mówił, że był policyjnym informatorem, a "wszystko co robił, było pod bacznym okiem policji", od której dostał 1200 zł. Sąd uznał jednak, że współpraca z policją nie zwalnia od odpowiedzialności karnej.