Awantura o senatora
Rok 2003 miał być rokiem Edmunda Osmańczyka. Opolskiej prawicy ten projekt nie przypadł do gustu.
17.12.2003 13:20
W grudniu 2002 roku opolski Społeczny Komitet na rzecz Objęcia Monitoringiem Grobu senatora Osmańczyka przesłał do prezydenta Zembaczyńskiego pismo z prośbą o zamontowanie kamery w pobliżu grobu, by „czynnie przeciwstawić się aktom wandalizmu, dokonywanym na grobie tego wybitnego opolanina”.
Komitet zwrócił się także z prośbą o wsparcie zbiórki pieniędzy na ten cel, a także z sugestią „rozważenia możliwości podjęcia działań w celu uchwalenia przez Radę Miasta Opola roku 2003, w związku z 90. rocznicą urodzin, rokiem senatora Edmunda Jana Osmańczyka”.
- Po długich dyskusjach uznaliśmy, że miasto nie jest władne ustanawiać roku 2003 rokiem senatora. Taka decyzja może zostać podjęta na szczeblu centralnym, w Warszawie - mówi prezydent Ryszard Zembaczyński. - My możemy co najwyżej nadać komuś odznakę zasłużonego czy dyplom honorowy.
Pismo komitetu do prezydenta wywędrowało jednak z ratuszowych archiwów. Zwraca na nim uwagę odręczna adnotacja, autorstwa zastępcy prezydenta Arkadiusza Karbowiaka. Radzi on prezydentowi: „Panie Prezydencie, proszę o przemyślenie propozycji Komitetu zawartej w ostatnim zdaniu. Ja, z uwagi na daleko posuniętą kolaborację senatora Osmańczyka z władzami PRL w latach 60. i 70., nie jestem specjalnym zwolennikiem tej propozycji”.
Osmańczyk kolaborantem? Co miał na myśli wiceprezydent Opola określając senatora tym epitetem? Arkadiusz Karbowiak: - Nic zdrożnego. Nie przeczę, że senator zasłużył sobie na wdzięczna pamięć Opolan i jestem całym sercem za tym, by jego grób uchronić przed wszelkimi przypadkami dewastacji. Dlatego, gdy tylko będą ku temu środki, urząd dołoży starań, by objąć ten teren monitoringiem. Na razie jedyne, co możemy zrobić, to wzmocnić nadzór straży miejskiej. Jednak jeśli mam mówić szczerze o postawie politycznej senatora i jego decyzjach na różnych etapach jego życia, mam wiele wątpliwości. Był na przykład senator Osmańczyk szefem społecznego komitetu solidarności z narodem chilijskim w okresie, gdy generał Augusto Pinochet zagrodził w tym kraju drogę komunistycznemu zagrożeniu. Proszę pamiętać o kontekście ówczesnych wydarzeń w Chile: władzę przejął prezydent Allende, otwarcie sprzyjający komunizmowi. W szeregu krajów Ameryki Południowej szerzyła terror partyzantka komunistyczna. Były dziesiątki tysięcy ofiar.
Zamach stanu Pinocheta, owszem - krwawy, ocalił jednak naród chilijski przed dużo straszniejszą rzezią i ruiną. I w tym to okresie, jakby nie rozumiejąc, że w interesie Polski leży przeciwstawianie się komunizmowi we wszelki dostępny sposób, senator Osmańczyk staje na czele ruchu w pełni inspirowanego przez Moskwę. Wolę sądzić, że to wyraz naiwności politycznej...
Prezydent Karbowiak źle też ocenia parlamentarną działalność wieloletniego posła i senatora Opolszczyzny: - Senator świadomie został członkiem aparatu komunistycznego zniewolenia Polski. Wszak Sejm nie był w PRL wyrazicielem dążeń i aspiracji Polaków, lecz transmisją polityki Kremla. Zarzut kolaboracji jest zatem uzasadniony, a nie dotyczy jedynie posłów Koła Znak, którzy mimo represji zachowali jednak polityczną i moralną przyzwoitość. Podkreślam, że dla mnie kolaboracja nie ma znaczenia pejoratywnego - w historii wielu ludzi, całe kraje decydowały się w imię różnych racji iść na daleko idącą współpracę z siłami - jak się później okazywało - wrogimi. Przypomnę, że wkraczające na Ukrainę oddziały Wehrmachtu były witane jako wyzwoliciele od bolszewickiej zarazy... Projekt szczególnego uhonorowania senatora Osmańczyka był w 2002 roku wspierany przez Unię Wolności.
- Nie chciałbym polemizować wprost z prezydentem Karbowiakiem w ocenie politycznych dróg senatora Osmańczyka - mówi Kazimierz Szczygielski, lider UW. - Myślę, że pozostaniemy w tej kwestii przy protokole rozbieżności... Zarzuty formułowane wobec senatora, moim zdaniem, nie wyczerpują zbioru warunków wystarczających, by odrzucić projekt jego szczególnego uhonorowania. Dla mnie jest całkowicie pewne, że swą działalnością parlamentarną i publicystyczną dobrze służył sprawom naszej opolskiej ziemi i krajowi.
- Gościliśmy niedawno liczną ekipę ambasadorów i uznałem za swój obowiązek zaprowadzić ich na grób senatora - mówi Ryszard Zembaczyński. - Poglądy pana Karbowiaka na temat Edmunda Osmańczyka są jego prywatna sprawą i nie miały wpływu na naszą decyzję w kwestii propozycji uhonorowania senatora rokiem jego imienia. Zdecydowały względy proceduralne.
Senator Dorota Simonides: - Aż trudno uwierzyć, że ktoś czyni zarzuty senatorowi Osmańczykowi z tego powodu, że był przeciwny temu, co w Chile robił generał Pinochet... Po prostu ręce mi opadają... Ma więc przestać cokolwiek znaczyć to, że między innymi dzięki Osmańczykowi w 1938 roku w Berlinie, pod nosem Hitlera, jednak odbył się Kongres Polaków? Że sformułował pięć prawd Polaków, do dziś aktualnych? Że Rodło jest jego dziełem? Że w Sejmie PRL, czego byśmy nie mówili, zawsze starał się o poszerzenie zakresu wolności, a gdy reżim nieco zelżał - jako pierwszy domagał się prawa posiadania paszportów przez obywateli w domach, wzmocnienia i wymienialności złotówki, zwrotu zagarniętych przez komunistów praw obywatelskich? Jeśli tego mało, przypomnę, że w 1989 r. został senatorem z listy „Solidarności”, a w stanie wojennym wyciągał z więzień ludzi. Życzyłabym panu Karbowiakowi, by choć w dziesiątej części zdołał tak się zasłużyć miastu, regionowi, a przede wszystkim Polsce, jak senator Jan Edmund Osmańczyk.
Opolska rada miasta nie zdecydowała się na próbę szczególnego uhonorowania pamięci senatora, działacza społecznego, publicysty - autora „Spraw Polaków” czy fundamentalnej „Encyklopedii ONZ”. Ma Edmund Jan Osmańczyk w Opolu ulicę swego imienia. Tyle, co na warszawskim Bemowie.
Mirosław Olszewski