Awantura na ostatnim posiedzeniu Sejmu - reporter WP
Sejm wznowił obrady po kolejnej, z pewnością nie ostatniej dzisiaj przerwie. W nerwowej atmosferze, odbywają się kolejne głosowania. Tymczasem w cieniu parlamentarnej awantury trwa przesłuchanie przed speckomisją byłego komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego - informuje reporter WP.
05.09.2007 | aktual.: 05.09.2007 15:58
Najprawdopodobniej to ostatnie posiedzenie w tej kadencji. Na piątek zaplanowano debatę nad skróceniem kadencji Sejmu. Nieoczekiwanie przed południem Platforma Obywatelska złożyła wniosek o przyspieszenie głosowania nad samorozwiązaniem Sejmu, ale Konwent Seniorów nie zmienił terminu głosowania. Zdecydował o tym wyraźny sprzeciw SLD.
"Dorn nie ma honoru!"
Poranne posiedzenie rozpoczęło się od wniosku Romana Giertycha o odwołanie Ludwika Dorna. Jeśli ktoś sądzi, że można być marszałkiem nie mając większości, nie wierzy chyba w demokrację - argumentował lider LPR. W odpowiedzi Dorn zaapelował o "niepoddawanie się szantażowi obstrukcyjnemu" Giertycha.
Tuż po godz. 9.00 sejmową mównicę zablokował Roman Giertych domagając się, aby pierwszym punktem porządku obrad było głosowanie nad wnioskiem o odwołanie marszałka Ludwika Dorna.
Liga złożyła do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie za niezgodny z konstytucją przepis regulaminu Sejmu, który pozwala marszałkowi Sejmu nie poddawanie przez sześć miesięcy pod głosowanie wniosku o jego odwołanie - powiedział były wicepremier. Kiedy Ludwik Dorn nie udzielił głosu posłowi Platformy Obywatelskiej Cezaremu Grabarczykowi, Roman Giertych zażądał przerwy w obradach. I zaczęła się awantura.
W trakcie przerwy lider LPR zwołał konferencję, na której poinformował dziennikarzy, że marszałek Sejmu nie ma dziś prawa prowadzić obrad, ponieważ może się okazać, że jego decyzje są nieważne. Nie ma takiego parlamentu na świecie, w której marszałek nie ma trwałej większości. Jak się nie podziela zdania większości, to się ustępuje. Przepisy regulaminu były tworzone dla ludzi honoru, a Dorn najwyraźniej honoru nie ma - mówił Giertych.
"Giertych robi obstrukcję!"
Na odpowiedź marszałka nie trzeba było długo czekać. Ludwik Dorn zwołał swoją konferencję i zaapelował do liderów wszystkich klubów parlamentarnych (oprócz LPR-u), aby nie poddawali się szantażowi obstrukcyjnemu Romana Giertycha i nie utrudniali prac Sejmu w sytuacji, kiedy "na uchwalenie czeka szereg niezwykle ważnych ustaw". Jeśli apel do posłów nie poskutkuje, zwrócę się do obywateli, aby wpłynęli na parlamentarzystów - zapowiedział Dorn.
Posłowie PiS-u byli oburzeni zachowaniem lidera LPR. Mamy tu do czynienia z awanturnictwem. Wystraszony wizją wyborów i swej porażki Roman Giertych chwyta się różnych kruczków, aby zdestabilizować Sejm - komentowała w sejmowych kuluarach Jolanta Szczypińska.
"Samorozwiązanie w piątek... albo wcale"
Tymczasem przed południem Platforma Obywatelska zgłosiła wniosek o głosowanie już dzisiaj nad skróceniem kadencji. W tej chwili kampania wyborcza zaczyna dominować. Nie służy to normalnej pracy Sejmu. Dlatego uważamy, że najpierw trzeba dokonać samorozwiązania, a później dokończyć prace już bez tej atmosfery wyborczej nad najpilniejszymi ustawami - powiedział dziennikarzom w Sejmie przewodniczący klubu parlamentarnego PO Bogdan Zdrojewski.
PiS było podobnego zdania. W tej sytuacji należy szybko, nawet dzisiaj, poddać pod głosowanie wniosek o samorozwiązanie. Nie wiem czy to jest możliwe, ale jeśli jest, to ja jestem zwolennikiem takiego rozwiązania - komentował Adam Lipiński.
Przeciwne dzisiejszemu głosowaniu było jednak SLD. Nie ma żadnego uzasadnienia dla psucia kalendarza wyborczego - oświadczył Jerzy Szmajdziński. Zdaniem przewodniczącego klubu parlamentarnego SLD pośpiech PO przypomina pośpiech karpi na Boże Narodzenie. Liderzy SLD zapowiedzieli: "samorozwiązanie w piątek... albo wcale".
Marek Grabski, Wirtualna Polska