Autorytet w czterech ścianach [OPINIA]
Co się stanie, gdy media opiszą dramat kobiety oraz to, że prokuratura uznała, iż szef ważnej instytucji stosował przemoc wobec żony? Oczywiście, zgadliście: sprawę karną będzie miał również dziennikarz.
W zeszłym tygodniu na łamach Wirtualnej Polski ukazał się wstrząsający tekst mojego redakcyjnego kolegi Pawła Figurskiego pt. "Za zamkniętymi drzwiami. >>Znowu będziesz grzecznie leżała i będziesz pokorna<<".
W skrócie: to historia żony prezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie (izby te zajmują się kontrolą finansów i prawidłowości przeprowadzania przetargów przez jednostki samorządu terytorialnego), która opowiada, jak mąż całymi latami się nad nią znęcał. Chciała, żeby nałożyć na jej – jak twierdzi – oprawcę zakaz zbliżania się do niej. Sąd jednak na to się nie zdecydował.
Dowodami w sprawie są nie tylko słowa, lecz także nagrania.
A przede wszystkim jest decyzja prokuratury, która postanowiła skierować przeciwko mężczyźnie akt oskarżenia. Według śledczych mężczyzna uderzył swoją żonę, naruszył jej nietykalność cielesną oraz groził śmiercią. Proces właśnie rusza.
Duży i malutka
Bądźmy ze sobą szczerzy: ta historia, jakkolwiek dramatyczna, prawdopodobnie nie zostałaby opisana na łamach Wirtualnej Polski, gdyby nie to, jaki zawód wykonuje mężczyzna.
Nie zrozumcie mnie źle. Opisujemy ludzką krzywdę, nie patrząc na stanowiska, wykształcenie i zasobność portfela naszych bohaterów. Każdy, kto czyta chociażby reportaże Anny Śmigulec czy Dariusza Farona, doskonale o tym wie. Ale też – nie ma co owijać w bawełnę – przypadek, gdy przemocowcem, zdaniem żony i prokuratury, jest szef ważnej państwowej instytucji, jest szczególnie bulwersujący. Mówimy bowiem o osobie, która reprezentuje majestat Rzeczypospolitej Polskiej.
Mówimy wreszcie o osobie, która – jak wynika z relacji żony – czuje się bezkarna właśnie z powodu pełnienia ważnego urzędu.
- Niejednokrotnie odwoływał się do tego, że jest nietykalny. Mówił, że Mariana Banasia nie ruszyli, to i jego nikt nie ruszy. Straszył mnie, mówiąc, że jak powiem prawdę, to "tak mi przypier..., że się nakryję nogami" - opowiedziała nam kobieta.
I włączyła nagranie, na którym słychać: "Nie jesteś w stanie mnie ruszyć, za malutka jesteś. (...) Tobie się wydaje, że coś możesz. Nic nie możesz. (...) Jestem mądrzejszy od ciebie".
Inni osądzą
Dla jasności: my nie przesądzamy, czy prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie, który przy okazji jest przewodniczącym Krajowej Rady Regionalnych Izb Obrachunkowych, jest winny popełnienia przestępstw. Jesteśmy dziennikarzami, a nie sądem. O tym, czy mężczyzna latami tłamsił, wyzywał, bił i groził żonie, zdecydują uprawnione do podejmowania takich decyzji osoby.
Co więcej, my nie przesądzamy nawet, czy pan prezes jest człowiekiem dobrym, czy złym... Domyślnie przyjmujemy, że każdy jest dobry, bo wolimy dobrze myśleć o ludziach niż źle. Ale też każdy kredyt zaufania można roztrwonić. A warto pamiętać, że pan prezes bohaterem mediów został już w 2021 r. Wtedy krakowska "Wyborcza" opisała, że miał ustalać warunki kontroli ze skarbniczką podkrakowskiej gminy, obiecując jej wysłanie najsłabszego inspektora. Nie spotkały go za to żadne konsekwencje.
Mój redakcyjny kolega modelowo wykonał pracę dziennikarską: porozmawiał z kobietą, która twierdzi, że jest skrzywdzona. Zgromadził dowody wykazujące jej racje. Ustalił, że prokuratura jest tego samego zdania co kobieta.
Dziennikarz chciał porozmawiać z mężczyzną. Ten jednak nie chciał. Postanowił zadziałać inaczej...
Dobro instytucji
Na stronie internetowej Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie pojawił się właśnie komunikat podpisany przez prezesa izby Mirosława Legutkę.
W skrócie: Legutko twierdzi, że został zmuszony do podjęcia kroków prawnych w stosunku do bohaterki artykułu opublikowanego przez WP oraz w stosunku do autora tekstu.
Tymi krokami będzie między innymi złożenie prywatnych aktów oskarżenia opartych o art. 212 par. 2 kodeksu karnego. Czyli Legutko uważa, że "bohaterka artykułu" oraz autor zniesławili go za pomocą środków masowego komunikowania. Mówiąc wprost: są przestępcami.
Maksymalny wymiar kary za ten czyn to rok pozbawienia wolności.
Legutko zarazem zaznaczył w swym oświadczeniu, że ze względu na dobro córki oraz kierowanej przez niego instytucji nie będzie wypowiadał się w całej sprawie.
Morda w kubeł
Prezes Legutko - ten, któremu na sercu leży dobro kierowanej przez niego instytucji - mówi więc tak: wszyscy zamknąć się.
Jego zdaniem żona nie ma prawa do wypowiadania się na temat swojego życia.
Dziennikarz nie ma prawa słuchać kobiety ani interesować się tym, czym zajmuje się prokuratura.
Wszyscy powinni siedzieć cicho. Bo jak ktoś cokolwiek powie, to powinien trafić do więzienia.
A we wszystkim rzekomo chodzi o dobro Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie.
Panie Legutko, coś panu powiem: my się takich jak pan nie boimy. Może pan wysyłać zawiadomienia, pozwy i prywatne akty oskarżenia jeden za drugim, aż panu na poczcie wyrobią kartę stałego klienta.
I w imieniu całego zespołu dziennikarskiego Wirtualnej Polski zapewniam: każdego skrzywdzonego wysłuchamy. I nie przerazi nas niczyj rzekomy majestat.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski