Automobilizm: Tomasz Kuchar w Toyocie Corolli WRC!
- Rallye Deutschland dobrze się zaczął dla polskiej załogi Tomasz Kuchar, Maciej Szczepaniak. Mistrzowie Polski i aktualni liderzy RSMP w „ośce” wystartowali czteronapędową toyotą celicą gt-4 i po czwartkowym prologu zajmowali wysokie, piąte miejsce. Już na początku drugiego dnia mieli problemy z samochodem, lecz po ich naprawieniu trzymali się tuż za pierwszą piątką, aż pod koniec dnia niespodziewanie wycofali się z rajdu.
- To było tak, jakby wyjąć kluczyk ze stacyjki i wyrzucić w diabły -powiedział Wirtualnej Polsce Kuchar, który w niedzielę był już we Wrocławiu. - W ogóle od początku mieliśmy problemy. Już na odcinku testowym zapalił się silnik i ledwie udało się go zgasić, mimo, że zużyliśmy dwie gaśnice! Potem na prologu, wszystko było super, przyznam, że nie spodziewałem się piątego miejsca. To nie było tak, że jechaliśmy sobie przez miasto, tylko na bardzo krętym terenie jednostki wojskowej. Następnego dnia auto zgasło już na pierwszym odcinku specjalnym i stojąc na trasie oesu mordowaliśmy się, żeby je „odpalić”. Zajęło nam to 43 sekundy, a i potem nie wykręciłem tego czasu, który powinienem - jechaliśmy potwornie zestresowani, a to nie jest dobry nastrój na jazdę na granicy możliwości... Potem dla odmiany zepsuł się wtrysk wody i przez cztery odcinki jechaliśmy na programie awaryjnym. W efekcie auto dawało 25-30% mocy mniej, czyli zamiast trzystu koni mechanicznych było trochę
ponad dwieście. Przed drugą pętlą serwis wszystko naprawił i nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń. Mieliśmy naprawdę świetne czasy i gdy teraz je analizuję, to do jazdy na krętych, technicznych oesach, szczególnie, że na trasie leżało mnóstwo błota i syfu, nie mam żadnych zastrzeżeń. Potem przyszła feralna droga na przedostatni oes - dojazdówka po autostradzie, mieliśmy świetne humory, jechaliśmy autostradą, 50 kilometrów na godzinę, bo akurat było ograniczenie i nagle silnik zgasł. Tak po prostu. Znów rzuciliśmy się, żeby „odpalić” auto, próbowaliśmy wszystkiego, ale nie dało rady. Co więcej, gdy było wiadomo, że dla nas rajd już się skończył, przyjechał serwis i też nie dali rady uruchomić rajdówki! Szkoda, że nie ukończyliśmy rajdu, ale przyznam, że jestem zadowolony, bowiem wreszcie świetnie, wręcz rewelacyjnie, jechało mi się czteronapędówką. Potem słyszałem, że kibice chwilami piali z radości, bo jechaliśmy widowiskowo, szeroko, a to się ludziom podoba. Jednak dalej będziemy jeździć poza Polską toyotami ze
Zlina (tam ma siedzibę firma JM Engineering, przygotowująca samochody m.in. dla Kuchara - przyp. micro), ale nie tylko celicą. Szefostwo firmy, po naszych problemach w Niemczech, zdecydowało, że na jeden rajd dostaniemy corollę WRC! Wolałbym, żeby to było na San Remo, który już znam, bowiem specyfika choćby brytyjskiego Q-Network nie dawała by nam i tak wielkich szans na wykorzystanie pełni możliwości auta WRC.
Wysłuchał Michał Rosiak