Atak w szkole w Brześciu Kujawskim. Wstrząsające słowa ojca rannej 11-latki
"Z ciała mojego dziecka lekarze wyjęli dwie kule" - mówi w rozmowie z "Faktem" zrozpaczony ojciec dziewczynki, która została ranna w ataku na szkołę w Brześciu Kujawskim. Okazuje się, że napastnik był dobrze znany policji. Miał terroryzować okolicę od dawna. Są trzy zarzuty i tzrymiesięczny areszt.
W poniedziałek przed godz. 10.00 zamaskowany 18-letni mężczyzna wtargnął na teren szkoły podstawowej w Brześciu Kujawskim i dokonał ataku. Jak się okazało, to były uczeń tej placówki, leczący się psychiatrycznie.
Z ustaleń naszego dziennikarza wynika, że mężczyzna wszedł do szkoły od strony boiska. Uczniowie placówki twierdzą, że miał na sobie kamizelkę podobną do kuloodpornej, prawdopodobnie militarną. Pod nią trzymał noże i granaty hukowe, prawdopodobnie własnej produkcji. To metalowe pojemniki z zawartością najprawdopodobniej czarnego prochu - poinformował informator portalu ochrona24.info. Jak podaje, sprawca mial przy sobie więcej materiałów wybuchowych.
W wyniku ataku dwie osoby trafiły do szpitala. Jedna z nich to uczennica Szkoły Podstawowej im. W. Łokietka, druga to woźna. Napastnika obezwładnił woźny.
Są 3 zarzuty: usiłowania zabójstwa wielu osób i sprowadzenie niebezpiecznego zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz usiłowania zabójstwa 11-letniej uczennicy oraz woźnej. Sąd zastosował także środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy.
Marek N. będzie go odbywał na oddziale psychiatrii sądowej w areszcie śledczym w Szczecinie - informuje Polsat News.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Sąd rozpoznaje wniosek o tymczasowe aresztowanie. Wiadomo, że sprawca złożył obszerne wyjaśnienia, ale prokuratura nie chce zdradzać szczegółów.
Marek N. przyznał się do usiłowania zabójstw wielu osób. Grozi mu dożywocie. Jak ustaliła WP, niewykluczone że o planowanym ataku na szkołę wiedzieli bliscy napastnika Marka N. Okazuje się bowiem, że w dniu ataku, jego brat nie pojawił się w szkole.
Atak w szkole. Słowa ojca rannej uczennicy
"Zadzwonili do mnie, abym przyjechał. Myślałem, że córka przewróciła się i złamała sobie rękę, bo ma słabe kości" - opowiada "Faktowi" ojciec rannej 11-letniej Oliwki. Gdy przyjechał do szkoły i zobaczył policję i karetkę, wiedział, że stało się coś dużo poważniejszego.
Dziewczynka trafiła do szpitala w Toruniu. Jej ojciec mówi, że jest podejrzenie, że jedna kula mogła uszkodzić jej kręgosłup. Potrzebne są dodatkowe badania.
"Dziękuję sprawcy, że nie zabił nam córki. Bo jakby ona zginęła chyba byśmy z żoną zakończyli swoje życie" - powiedział. Zdradził także, że Oliwka jest bardzo chora. Walczy z nowotworem. Pięć lat temu zdiagnozowano u niej raka kości.
Okazuje się także, że to ona kiedyś uratowała życie swojemu tacie. "Zasłabłem, a ona wybrała numer alarmowy i przyjechała karetka" - wspomina ojciec rannej nastolatki.
Zobacz aktualne wiadomości na WIADOMOSCI.WP.PL.
Co wiadomo o Marku N.?
Według Polsat News, Marek N. mógł polować na polonistkę, której od dłuższego czasu miał grozić. Kobieta w przeszłości nie przepuściła go do kolejnej klasy.
18-latek leczył się psyciatrycznie. Jak informuje "Super Express", miał chorować na schizofrenię paranoidalną. Po wyjściu ze szpitala miał zostać pasjonatem broni. To nie pierwszy raz, gdy Marek N. zachował się groźnie. Już w lipcu 2018 r. policjanci musieli interweniować, gdy przyszedł do szkoły z nożem.
"To zdjęcie sprawia, że myślę o strzelaninie w szkole i polskim ludobójstwie” - taki wpis miał się pojawić na profilu 18-letniego Marka N.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl