Atak na irackie MSZ bez ofiar
Pocisk, prawdopodobnie moździerzowy,
trafił rano w zabudowania irackiego Ministerstwa Spraw
Zagranicznych w Bagdadzie. Doszło do wybuchu, ale - zapewnia
policja - obyło się bez ofiar. Amerykańska armia nie podaje
szczegółów zdarzenia.
Powołując się na policję, AFP podała, że atak przeprowadzono z użyciem moździerza. Pocisk chybił celu, spadł do ogrodów i eksplodował. Na miejsce zdarzenia w zachodnim Bagdadzie natychmiast przybyli amerykańscy żołnierze w wozach pancernych i iraccy policjanci.
Associated Press pisze, że policjanci zaczęli po eksplozji strzelać w powietrze, co tłumaczy, skąd wzięły się wcześniej doniesienia o strzelaninie w tym rejonie. Pracownicy ministerstwa wylegli na zewnątrz. Okolicę wokół MSZ zamknięto.
Do wtorkowego zamachu doszło mimo środków bezpieczeństwa wprowadzonych wokół gmachów rządowych w związku z demonstracją byłych pracowników irackiego wywiadu. Około dwóch tysięcy osób przyszło w rejon pobliskiego pałacu-siedziby tymczasowych władz, by domagać się zaległych pensji. Wznosili okrzyki poparcia dla Saddama Husajna; wołali także "Bush, Bush - Ali Baba", co - pisze AP - dla Irakijczyka oznacza złodzieja.