Atak na Bagdad w tumanach piachu i ogniu "janczarów Husajna"
(aktualizacja godz. 21.30)
Burze piaskowe, zaskakujące ataki irackich wojsk nieregularnych i opór doborowych jednostek Gwardii Republikańskiej spowolniły we wtorek marsz wojsk amerykańskich na Bagdad. Jednak dotarły one 80 km od stolicy i jej mieszkańcy słyszą już kanonadę artylerii USA.
Minister obrony USA Donald Rumsfeld przestrzegł przed oczekiwaniem, że wojna szybko się zakończy. "Wciąż jesteśmy o wiele bliżej początku niż końca" - powiedział na briefingu w Pentagonie.
BBC podała wieczorem, że w Basrze, na południu Iraku zamieszkanym przez szyitów, wybuchło powstanie ludności przeciwko rządom Saddama Husajna i że wspierają je brytyjscy żołnierze. Wojsko irackie strzela podobno do ludności cywilnej, którą wcześniej zmuszało do występowania w roli "żywych tarcz" dla osłony przed ostrzałem brytyjskim.
Rzecznik brytyjskich sił koalicyjnych oświadczył, że słyszał doniesienia o powstaniu szyickiej ludności Basry przeciwko rządzącej partii Baas i dodał, iż o ile mu wiadomo, wojska brytyjskie otaczające miasto otworzyły ogień na pozycje sił irackich, aby wesprzeć powstańców. Szyici stanowią większość ludności Iraku, ale władza w kraju jest od dawna w rękach sunnitów.
We wtorek z powodu złej pogody w Iraku odwołano loty bojowe z dwóch lotniskowców. Co najmniej kilkanaście maszyn zawróciło nie doleciawszy do celu. Dwie dywizje sił lądowych USA utknęły w gwałtownej burzy piaskowej, która zmniejszyła widoczność do kilku metrów. Nad południowym Irakiem zaginęły dwa amerykańskie śmigłowce bojowe - Apache i Black Hawk.
Wiosną burze piaskowe często szaleją w Iraku, ale amerykańscy meteorolodzy wojskowi oświadczyli, że wtorkowa była wyjątkowo potężna i przyniosła pył i piasek aż z Libii i Egiptu.
Burza może potrwać jeszcze około 60 godzin - uważa dowództwo amerykańskie. Wskutek burzy piaskowej widoczność spadła do około pięciu metrów - poinformował korespondent Reutersa, który towarzyszy konwojowi około 40 ciężarówek, wiozących amunicję, żywność i paliwo.
Konwój musiał się zatrzymać na zachód od An-Nasirii, gdyż chmury piasku są tak gęste, że kierowcy nie widzą poprzedzających ich samochodów. Z powodu burzy piaskowej nie mogą startować śmigłowce towarzyszące konwojom.
Wiatr wzmaga się także w samym Bagdadzie, unosząc w powietrzu kurz i piasek, przez co widoczność - już ograniczona z powodu dymu z płonących rowów z ropą - jeszcze spadła. Burza jednak nie wstrzymała nalotów na miasto i jego okolice.
Amerykański generał Victor Renuart na wtorkowym briefingu w Katarze powiedział, że pomimo złej pogody inwazja jest kontynuowana, jednak żołnierze, którzy zmierzają do Bagdadu, przyznają, że są pogoda znacząco ich powstrzymuje.
Amerykanie zdążają na Bagdad z dwóch kierunków. Oddziały pierwszego rzutu z 3. Dywizji Piechoty wspomagane przez lotnictwo nacierają w południowego zachodu i we wtorek walczyły z Gwardią Republikańską w pobliżu Karbali, około 80 km od Bagdadu.
Z południowego wschodu podążają na iracką stolicę kolumny pojazdów piechoty morskiej. Przebiły się one we wtorek rano przez An-Nasiriję nad Eufratem, 375 km od Bagdadu, ale 20 km na północ od miasta dostały się w zasadzkę i wezwały na pomoc lotnictwo.
Korespondenci wojenni widzieli tam potem dwa zniszczone pociskami autobusy i cztery inne pojazdy cywilne oraz kilkadziesiąt ciał, samych mężczyzn w czarnych strojach irackiej nieregularnej formacji Fedainów Saddama. Ogółem, według strony amerykańskiej, w walkach na południu Iraku zginęło w ciągu minionych dwóch dni około 500 żołnierzy irackich.
Fedaini stawiają najzacieklejszy opór na drodze sił inwazyjnych. We wtorek atakowali także kolumny wojsk amerykańskich zdążające na Bagdad z południowego wschodu szlakiem przetartym przez siły pierwszego rzutu w pobliżu Nadżafu, 160 km od stolicy.
Według oceny brytyjskich źródeł wojskowych cytowanych przez Reutera, siły inwazyjne koalicji zaczynają stopniowo zajmować pozycje wyjściowe do ataku na Bagdad, ale potem zrobią przerwę i zaczekają na zabezpieczenie linii zaopatrzenia, już bardzo rozciągniętych.
Sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld poinformował we wtorek wieczorem, że w Amerykańskiej niewoli znajduje się już około 3,5 tys. Irakijczyków.
Według ocen przytaczanych przez BBC, zamiarem Amerykanów jest doprowadzić do tego, aby elitarne dywizje Gwardii Republikańskiej rozmieszczone wokół stolicy Iraku biły się z nimi przed Bagdadem. Zamierzają oni nie dopuścić do wycofania się tych dywizji do pięciomilionowej metropolii.
Pozwoliłoby to koalicji w pełni wykorzystać na przedpolach miasta przewagę siły ognia, której nie będzie mogła użyć w walce na ulicach Bagdadu. Tam bowiem, jak powiedział pewien amerykański pułkownik, natarcie zamieniłoby się w "bójkę na noże w budce telefonicznej".
Przewodniczący kolegium szefów sztabów USA gen. Richard Myers oceniał we wtorek, że w miarę zbliżania się wojsk sojuszniczych do Bagdadu opór strony irackiej będzie coraz większy. "Najcięższe walki są jeszcze przed nami. Wiemy o tym od dawna i się na to przygotowujemy" - powiedział.
Wskutek obaw, że wojna się przedłuży ropa nadal drożała we wtorek, dolar słabł, a rosły ceny najpewniejszych lokat - złota i obligacji.
Bagdad był nadal celem intensywnych bombardowań. Atakowano także obiekty w innych miastach, głównie ośrodki dowodzenia i kontroli oraz centra łączności. W poniedziałek i w nocy na wtorek przeprowadzono ponad 1500 lotów bojowych, a na wtorek zaplanowano 1400.
Na briefingu w głównej kwaterze sił inwazyjnych w Katarze gen. Victor Renuart powiedział, że dotychczas siły koalicji nie znalazły żadnych dowodów, iż Irak ma broń masowego rażenia. Eksperci badają kilka miejsc, które wywoływały w przeszłości podejrzenia. Renuart poinformował, że wojska koalicji będą ostrzeliwać Basrę, największe miasto na południu Iraku, ale "nie planują jej oblężenia". Powiedział, że władze irackie odcięły dostawy wody dla miasta i "panuje tam prawdziwy kryzys humanitarny". Wojska sprzymierzonych planują przywrócenie dopływu wody w Basrze.
Port Um Kasr, gdzie od ubiegłego czwartku trwały zacięte walki, jest od wtorku rano otwarty i bezpieczny. Pierwszy statek koalicji z dostawami pomocy dla Irakijczyków może wpłynąć do Um Kasr już w ciągu najbliższych 48 godzin.
Gen. Renuart zapytany przez korespondenta "Wprost" o rolę komandosów GROM-u, odparł, że "mamy wspaniałe wsparcie ze strony polskich wojsk", ale wstrzymał się przed podaniem szczegółów.
Prezydent George W. Bush zażądał we wtorek od Kongresu przyznania 74,7 mld dolarów na pokrycie wstępnych wydatków związanych z wojną.
Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair poleci w środę do Waszyngtonu, aby omówić z Bushem sytuację humanitarną w Iraku i odbudowę tego kraju po wojnie. (aka)